Kobiety tworzą nową mitologię

Kobieta wyrazista odbierana jest jako śmieszna, a nawet trudna, wynaturzona, potworna. Niewiasta nie powinna zatem zbyt dużo jeść, zanadto się ruszać, pozostawać krzepką, śmiałą lub pewną siebie.

18.03.2023

Czyta się kilka minut

Gal Gadot jako Wonder Woman, 2017 r. / MARVEL / MATERIAŁY PRASOWE
Gal Gadot jako Wonder Woman, 2017 r. / MARVEL / MATERIAŁY PRASOWE

Mityczni bohaterowie jako cynicy, megalomani, przemocowcy – toksyczni mężowie, narcystyczni kochankowie i pyszni władcy. Czy wciąż jesteśmy wobec nich bezradni? Skąd się tacy wzięli?

U źródeł była klasyczna Grecja – kosmopolityczne, demokratyczne, miejskie Ateny, ksenofobiczna, oligarchiczna, wiejska Sparta i tyle innych miast-państw. Spoiwem tego zróżnicowanego świata była tradycja homerycka – prezentująca starogrecki panteon i patriarchalną mentalność walczących pod Troją Achajów. Taką mitologią nasiąkło imperium rzymskie oraz oparte na tradycji biblijnej chrześcijaństwo. Przez wieki mity śródziemnomorskie strzegły różnicy i zależności między „męskim” a „kobiecym”.

Przemiany

Mity odtwarzają przemianę nieludzkiego chaosu w kulturę i cywilizację. Opowiadają o czasach, kiedy byty równe wobec natury przemieniły się w istoty przekraczające tę zależność. Ten awans na pozycje niewynikające już z porządku naturalnego i pojawienie się różnic między ludźmi nazywany jest „stwarzaniem świata” lub „zaraniem kultury”, a mityczne istoty, które tego przełomu dokonały, uważane były za boskie, heroiczne, nadprzyrodzone. Bogowie greccy są nieśmiertelni (jak wieczna jest natura), determinuje ich jednak porządek dziejowy – dziedziczone relacje i zależności, czyli rodowość i powoli kiełkująca zeń narodowość. Pilnują podziału świata na wyższe/niższe (rządzące/rządzone) i lepsze/ gorsze (posiadające/posiadane).

Mity śródziemnomorskie ukonstytuowały starożytną i nowożytną mentalność feudalną, a u progu nowoczesności doczekały się reinterpretacji w duchu narodowo- i państwotwórczym. Symbolem romantycznych ruchów politycznych stał się Prometeusz – tytan buntujący się przeciw wyrokom boskim i poświęcający się dla szczęścia ogółu. Syzyf z kolei patronował nowożytnej rewolucji pracowitości i następującej w ślad za nią rewolucji przemysłowej.

W drugiej połowie XX wieku reinterpretacje mitów ustąpiły ich dekonstrukcji. Mitologia śródziemnomorska zapładnia teraz feminizm, postkolonializm i ekologizm – kierunki krytycznie odnoszące się do odwiecznych podziałów na lepszą cywilizację i gorszą dzikość, wyższą kulturę i niższą naturę, podważające wszelkie hierarchie, wedle których centrum dyktuje normy „obrzeżom”.

Bezsiła

„Ponieważ kobiety nie ustaliły się jako Podmiot, nie stworzyły mitu mężczyzny, który wyrażały ich dążenia: nie mają ani własnej religii, ani poezji, śnią nawet poprzez sny mężczyzn. Modlą się do bogów, będących męskim dziełem. Ci zaś ukuli na własną cześć wielkie męskie postacie: Herkulesa, Prometeusza, Parsifala. W losie tych herosów kobieta odgrywa tylko drugorzędną rolę” – zanotowała Simone de Beauvoir w „Drugiej płci”.

Znamienite polskie pisarki (od Anny Świrszczyńskiej, przez obie noblistki, po Julię Fiedorczuk) przywołane w monografii „Boginie, bohaterki, syreny, pajęczyce. Polskie pisarki współczesne wobec mitów” (2020) od kilku dekad niestrudzenie wydobywają z mitów wątki dotąd przemilczane lub marginalizowane – np. zwyczajność, krzątactwo, kobiece doświadczenie. A jednak rozrastający się katalog herstory wcale nie osłabia przemożnej siły history. Dlaczego?

Autorki podkreślają kobiecą bezsilność wobec ich patriarchalnego (rodowego, narodowego, korporacyjnego) charakteru. Referują więc (bez)moc kobiet, czyli wielowiekowe redukowanie ich do postaci egzotyzowanej i egzorcyzmowanej, nierozumianej, więc niewyrażonej, irracjonalnej, zanadto naturalnej (dzikiej vel chaotycznej), a przez to podrzędnej. „Nimfy w uściskach satyrów, Ifigenie zdradzone przez ojców, / zawsze będziemy wiedzieć o świecie tyle co nic. / Jak dziecko, które jeszcze chciałoby poznawać, / a tylko dotknęło płomienia, niczym ćma, / która nie pojmuje zasady świata” – powiada Anna Piwkowska w wierszu „To, co tracimy”.

Bezsiła materializuje się w kobiecym pisaniu jako tkanina, którą Penelopa bezustannie tka oraz pruje, by odroczyć nieuchronne („Niezgrabna tkaczka” Izabeli Filipiak), lub nić pajęcza, którą Arachne wysnuwa z siebie, wypełniając w ten sposób sformułowany przez Grażynę Borkowską w połowie lat 90. podstawowy warunek, podług którego „cokolwiek tworzysz, tworzysz siebie. Cokolwiek odsłaniasz, odsłaniasz siebie. Kobiety piszące (tworzące) tkwią wewnątrz konstruowanego dyskursu, niezdolne do dystansu, zerwania łączących je z tekstem więzi, niezdolne do samoskrycia, przysłonięcia i ucieczki”.

Z kolei w „Kobiecie i duchu inności” z 1996 r. Maria Janion utożsamiła najważniejsze nowoczesne alegorie – Rozum, Rewolucję i zrywającą z reżimem feudalnym Republikę – z energiami kobiecymi. „Od dawna znana jest alegoria Wolności jako zbrojnej postaci kobiecej” – pisała. Tymczasem już za pierwszego rządu Prawa i Sprawiedliwości (2006-07) okazało się, że transformacja ustrojowa wcale nie stanowiła powszechnej transformacji kulturowej, a rosnąca ekonomicznie Polska wcale nie jest aż tak ­postępowa – ­pisarki więc, miast poszerzać domeny wolności, zaczęły organizować się w intelektualny ruch oporu.

Olga Tokarczuk w „Annie In w grobowcach świata” (2006) uczyniła bohaterkę ucieleśnieniem „chaosu, anarchii i wywrotowości”. Ojciec Anny In uważał ją wręcz za element „aspołeczny” oraz „aboski” – ignorujący powinności rodowe i dążący do rozsadzenia porządku patriarchalnego. W związku z bezpardonowym atakiem obozu władzy na kobiety i próbą ograniczania im praw reprodukcyjnych Anna In pozostała „symbolem nieposkromionej i kontestatorskiej kobiecości, która występuje przeciwko represyjnemu, autorytarnemu systemowi”, czyli figurą szlachetnego oporu wobec znacznie odeń potężniejszego dyskursu patriarchalnego („Anna In” to najsłabiej pamiętana powieść Tokarczuk).

Gniew kobiet

„Boginie, bohaterki, syreny, pajęczyce” przeszły bez echa. Współautorki antologii opowiadań „Ziarno granatu. Mitologia według kobiet” (2022) obrały więc mniej subtelną strategię. Z trzynastu zróżnicowanych stylistycznie tekstów (dwanaście opowiadań i wstęp) wyłania się bezwzględna krytyka uniwersum mitologicznego. Autorki zrównują bogów oraz herosów z dyktatorami i tyranami, a zatem czynią z nich prototypy bezwzględnych władców i polityków, kolonizatorów oraz ślepych na krzywdę ludzką zarządców i urzędników. „Mity greckie odsłaniają współczesną barbarię. Antyczna agresja i mityczna obojętność wobec mordowanych, maltretowanych, wypędzonych – to świat dzisiejszy. (…) Władcy Parnasu napędzają się gniewem, rywalizacją, odwetem. Gwałtowni, nieprzewidywalni. Mylą mądrość z przebiegłością” – powiada Zyta Rudzka.

„Bogowie pragną władać całym światem, a nie potrafią panować nad sobą. (…) Nie potrafią dorosnąć, zatem wziąć odpowiedzialności za swoje działania” – notuje Rudzka. Nie dbają o dobrostan rodu, służby, zwierząt, natury. W walce o władzę i prestiż uciekają się do przemocy wobec poddanych oraz poniżania, gwałcenia i zabijania własnych żon, córek czy matek, z których większość to przecież boginie, nimfy, królowe. „Rodziny tworzą pułapki bez wyjścia. Napięcia, których nie sposób znieść. Nierozwiązywalne węzły przeciwieństw” – informuje Rea swą córkę Demeter w opowiadaniu „Znałaś tylko Korę” Elżbiety Cherezińskiej.

„Ziarno granatu” jest tomem zróżnicowanym oraz nierównym – niewolnym od kiczu feministycznego (boginiczności, waginocentryzmu itp.) oraz innych uproszczeń. Niemniej autorki, niesione gniewem polskich kobiet, wydobyły z achajskiego uniwersum archaiczną wersję Piekła Kobiet. Ich bohaterki działają więc oddolnie, dyskretnie, acz stanowczo – ich domeną pozostają podziemie, partyzantka i ruch oporu. „Sny chłopców są snami mężczyzn, dziewczęce marzenia nie są marzeniami kobiet” – stwierdza piastunka Odyseusza Eurykleja w tekście „Świat, który wymyśliłam dla Odysa” Barbary Sadurskiej, przenikliwie kwitując realne i nierealne aspekty biopolityki narodowej.

Potwora

Pora na wydane właśnie „Kobiety i inne potwory. Tworzenie nowej mitologii” Jess Zimmerman, bo o nie tu głównie ­chodzi. Autorkę zafrapowały wszechobecne w mitach greckich i rzymskich utożsamienia kobiecości z potwornością oraz następującą w ich konsekwencji demonizacją kobiet: „Potwory istnieją w opozycji do normalności: są za duże lub za małe, mają za wiele kończyn albo za mało oczu, są zbyt skomplikowane lub zbyt rudymentarne”. Kultury czynią z wytrwałości, stanowczości, siły, dumy, namiętności czy wiedzy atrybuty męskie – stojące zaś za nimi kompetencje czy właściwości w przypadku kobiet utożsamiają z uporem, roszczeniowością, kłótliwością, tupetem, wulgarnością, zdzirowatością, natrętnością i przemądrzałością.

Kobiety bowiem powinny być opanowane, skromne i filigranowe: „Granice tego, co wolno kobietom, są sztywne i jest ich bardzo wiele. Mamy być uwodzicielskie, ale czyste, ciche, ale nie powściągliwe, delikatne, ale robotne i zawsze, zawsze małe. Nie możemy odnosić zbyt dużych sukcesów, być zbyt niezależne, za bardzo skupione na sobie, kiedy zaś nie udaje nam się pogodzić wszystkich sprzecznych oczekiwań, stajemy się groteskowe”.

Kobieta wyrazista odbierana jest jako śmieszna lub absurdalna, a nawet trudna, wynaturzona, potworna. Męska norma wyklucza też zdrowie czy szczęście kobiet. Niewiasta nie powinna zatem zbyt dużo jeść, zanadto się ruszać czy, nie daj Boże, pozostawać krzepką, śmiałą lub pewną siebie. Skutkiem dyskursu patriarchalnego są więc nie tylko niesprawiedliwe przesądy na temat kobiecości, ale i szereg chorób cywilizacyjnych – od anemii, apatii, nerwicy po depresję, anoreksję, bulimię.

Zdaniem Zimmerman wymowny przykład tej demonizacji stanowią harpie – złodziejskie z natury ptaki z kobiecymi głowami. Ciekawą relację na ich temat utrwalił Wergiliusz w „Eneidzie”. Pewnego dnia statek Eneasza dociera na nieznaną wyspę. Żeglarze cumują i odkrywają sporo „wołów i kóz, których żaden nie strzegł pasterz”. Zabijają je, by się posilić i złożyć bogom ofiarę. Nagle zlatują się z wrzaskiem harpie i „wszystko swym dotknięciem obrzydliwym kalają i wstrętnym odorem plugawią”. Biesiadnicy wpadają w furię i zaciekle sieką pół kobiety, pół ptaki. Jedną z harpii okazuje się Kelajno – córka władcy wyspy. To do niej oraz jej sióstr należały wyrżnięte zwierzęta. Odrażające stwory nie napadły więc na podróżników po to, by uprzykrzyć im ucztę – chciały ukarać agresorów za kradzież. Eneasz nie myśli jednak w ten sposób. W jego oczach harpie wykazały się „monstrualną bezczelnością”. „Kobieta, która próbuje odebrać to, co należy do niej, jest potworą” – konkluduje Zimmerman.

Harpię uważa się więc za „uzurpatorkę, która wyciąga rękę po cudze (nawet jeśli to »cudze«, jak woły z »Eneidy«, w rzeczywistości jest jej)”. Nagminne w kulturze Zachodu utożsamianie kobiet świadomych własnych praw oraz potrzeb z harpiami to silna sugestia, iż w gruncie rzeczy nic im się nie należy, a nawet jeśli coś osiągną lub posiądą na własność, to tylko dlatego, że wydarły to z rąk mężczyzny.

Gadżet i smycz

Zimmerman pokazuje, że demonizacja kobiet służy nie tylko ich kontroli czy dyscyplinie, ale także przerzuca na kobiety moralno-prawną odpowiedzialność za przewiny mężczyzn, dzięki czemu prawdziwi winowajcy mogą we własnych oczach pozostać wyżsi i lepsi: heroiczni, majestatyczni, wszechmocni. Tymczasem rzeczywistymi monstrami w kulturze Zachodu są nie te, które przekraczają stawiane im granice, ale ci, którzy te granice wyznaczają.

Na dowód tego Zimmerman przytacza wiele przykładów. Jednym z nich jest jej czteroletni związek z mężczyzną, który „twardo stawiał granicę” w sferze seksu: „Wszystko, co mógł ode mnie dostać, a dostawał wiele, bladło wobec rozkoszy, którą sprawiało mu odmawianie mi tego, o co prosiłam. (…) Tym, czego pragnęłam bardziej od seksu, było uznanie; tym, czego on pragnął bardziej od seksu, było nieuznawanie mnie. Ponieważ ze sobą sypialiśmy (według każdej w miarę sensownej definicji) i jednocześnie nie sypialiśmy (według niego i, bądźmy szczerzy, na tle tego, czego chciałam), zawsze mam kłopot z wyjaśnieniem, dlaczego ta relacja tak bardzo mnie rozwaliła”.

W jej opinii kochanek wprowadzał rozmaite normy i regulacje w ich relację, by sprawować nad nią pełną kontrolę, a przede wszystkim, by czerpać z nich „złośliwą przyjemność”. Wiedział przecież, że zakochana w nim dziewczyna zgodzi się na wszystko, czego zażąda, i będzie nawet „interesująco cierpieć” – jeśli on taką wyrazi wolę. Jej pożądanie okazało się więc „gadżetem” i „smyczą”, którą „przyduszał” ją i jednocześnie stawiał w pozycji „sprawczyni, architektki własnego bólu” – wszak „to ona chciała za dużo”.

Prawo harpii

W patriarchacie kobieta nie ma prawa mieć apetytu – nie prosi więc nigdy o dokładkę, choć z drugiej strony zawsze „grzecznie” dojada swoją porcję. Kobieta idealna jest bowiem „zaspokojona i łatwa do zaspokojenia”, lecz jednocześnie potrafi zaspokoić wilczy apetyt mężczyzny – i to nie tylko w kwestii jedzenia. Zimmerman radzi zatem kobietom, by zaprzestały dalszego przykrawania własnego potencjału do arbitralnie narzucanych im granic, norm oraz praw. Dalsze samoograniczenia narażą je bowiem na kolejne traumatyczne doświadczania i wcale nie zagwarantują im „uznania w oczach mężczyzn”.

W odróżnieniu od Piwkowskiej, Tokarczuk czy autorek „Ziaren granatu” nie zajmuje się mitami, by wydobyć ich bohaterki z kulturowego niebytu. Z drugiej jednak strony, podobnie jak polskie pisarki, Zimmerman wydobywa ciała potworów z odmętów, pieczar, otchłani i czyni z nich wehikuły do pokonywania stawianych kobietom ograniczeń: „Mitologiczne potwory strzegą granic po to, żebyśmy ich nie przekraczały; przypominają nam, co się dzieje, kiedy kobieta pragnie więcej, niż jej wolno (…) strzegą (…) granic (…): ambicji, intelektu, złożoności, władzy, dumy. Oznaczają obszary na mapie: »Nie wchodzić! Tu mieszkają potwory«”.

Od razu jednak dodaje, że jeśli pokonywanie przeszkód czyni z kobiety „potworę”, to w takim razie „potworność uwalnia z więzów”. Radzi więc zaryzykować – ostrzeżenia potraktować jak drogowskazy i rozsmakować się w życiu pełnym przesady i komplikacji (w za dużym ciele i z zanadto wygórowanymi aspiracjami). Ta jedna droga prowadzi bowiem „do siebie” i pozwala się umościć we własnym jestestwie w myśl zasady: „Tutaj zamieszkaj, potworo”.

Kiedy Achilles rozgniewał się na ­Agamemnona za odebranie mu jego własności (branki Bryzeidy), nikt go wtenczas nie nazwał harpią. I słusznie. Czas więc, by kobiety także przestały się wstydzić własnych potrzeb, pasji, emocji. Kobieta, która strzeże autonomii własnego ciała i prawa do decydowania o sobie, a ponadto spodziewa się uznania swoich zasług oraz wynagrodzenia za pracę zawodową albo domową, nie jest wcale harpią, która wyszarpuje coś z rąk mężczyzny. Rzeczywistymi potworami są mizogini, którzy prawa kobiet nieodmiennie traktują jak zabawkę – przynoszący im rozkosz gadżet lub podduszającą je smycz.©

Nowe mitologie

▪ Boginie, bohaterki, syreny, pajęczyce. red. Alessandro Amenta, Krystyna Jaworska, Wydawnictwo IBL PAN, Warszawa 2020

Mity odzwierciedlają normy i wartości, decydują o naszym postrzeganiu świata oraz o tym, jak rozumiemy kategorie męskości i kobiecości. Zebrane w tej książce studia przepisują historie i reinterpretują postaci mitologiczne w oparciu o twórczość polskich autorek. Na czym to polega? Na przykład na próbie skojarzenia pajęczego „tkania” z tworzeniem przestrzeni i odejściem od społecznej hierarchiczności.

▪ Ziarno granatu. Mitologia według kobiet, red. Paweł Goźliński, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2022

„Bogowie nie mają talentu do życia – przekonuje we wstępie otwierającym zbiór opowiadań Zyta Rudzka – gniewają się, mszczą, gwałcą i mordują. Trudno ich pokochać”. A boginie? Za sportretowanie ich we współczesnych dekoracjach odpowiadają najlepsze pisarki, m.in. Weronika Murek (jej tematem jest Ifigenia), Joanna Rudniańska (pisze o Jokaście), Barbara Sadurska (Eurykleja, Penelopa i Kirke) i Dominika Słowik (Kora).

▪ Jess Zimmerman, Kobiety i inne potwory. Tworzenie nowej mitologii, przeł. Hanna Pustuła-Lewicka, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2023

Amerykańska poetka i ­doświadczona ­redaktorka zestawia współczesne ­boginie, ikony popkultury, z boginiami ze szkolnych lektur. Punktem wyjścia eseju jest wizerunek meduzy – ­potwora z twarzą kobiety, który wprowadził do zachodniej kultury podejrzliwość względem przedstawicielek tej płci. ©℗ MOCH

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 13/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Skąd przyleciały harpie