Jeszcze jedna rewolucja

Ukraina jest jedna, jak piłka. Ale że bramki są dwie, to i na Ukrainie są dwie części, które toczą ze sobą polityczny i cywilizacyjny mecz. Czy mistrzostwa pomogą zjednoczyć naród? Marzą o tym politycy, którym ta sztuka się nie udała.

26.04.2007

Czyta się kilka minut

Właściciele straganów na kijowskim Majdanie i przy ulicy Andrijewskiej mogą zacierać ręce. Od lat sprzedają turystom matrioszki, kubeczki, pamiątki po ZSRR, ale też - zwłaszcza od czasu, gdy rozbłysła gwiazda Andrija Szewczenki - piłkarskie koszulki i szaliki dla kibiców. Od 2004 r. musiały jednak walczyć o lepsze z podobiznami Julii Tymoszenko, Wiktora Juszczenki i pomarańczowymi szalikami (ale nie klubu Szachtar Donieck).

Od rewolucji minęło już trochę czasu, a jej skonfliktowani bohaterowie zrobili wiele, by romantyzm tamtych chwil się ulotnił. Co gorsza, w warunkach niemal permanentnej kampanii wyborczej, sztaby partyjne produkują hurtowo darmowe gadżety i rozdając je na ulicach kompletnie psują rynek straganiarzom. Euro 2012 daje znów szansę na niezły zarobek. Nie tylko straganiarzom: Ukraina ma nadzieję, że mistrzostwa Europy przyniosą jej ponad trzy miliardy dolarów zysku. W dłuższej perspektywie będzie to kwota dwa razy wyższa. Zanim jednak Ukraińcy włożą pieniądze do portfeli, będą musieli z nich sporo wyjąć.

Euro-remont

Jeśli mistrzostwa mają nie zakończyć się kompromitacją organizatorów, Ukrainę czeka prawdziwa rewolucja. Potrzebne jest nowe prawo, nowe drogi, stadiony, hotele, lotniska, pociągi... Najmniej wysiłku kosztowało przyjęcie regulacji prawnych, parlament uchwalił więc szybko specjalną ustawę mającą pomóc w organizacji zawodów. Zabawne, że przy całym zamieszaniu politycznym na Ukrainie nikt się nie zastanawia nad tym, czy te postanowienia Rady Najwyższej - rozwiązanej przecież 2 kwietnia przez Juszczenkę - są legalne, czy nie. Prawdopodobnie w imię wspólnej sprawy przyjętą ustawę uzna się za obowiązującą niezależnie od sposobu, w jaki zakończy się polityczny kryzys. Być może przybliży to ukraińskie stadiony do Europy, ale na pewno nie ukraińską kulturę polityczną.

Ukraińcy zamierzają zliberalizować przepisy dotyczące ruchu granicznego, przywozu i wymiany walut - w czasie finału mistrzostw spodziewają się co najmniej 400 tys. gości. Zwolniono od cła materiały niezbędne do budowy i rozbudowy obiektów sportowych. Słynny na poradzieckim terytorium slogan reklamowy "Euro-remont" wreszcie ma szansę zyskać prawdziwy sens. Jeszcze w tym roku ma być ukończony stadion w Dniepropietrowsku, w 2008 r. w Doniecku; stadiony w Kijowie i we Lwowie wymagają gruntownej przebudowy.

Ukraina - wedle wstępnych szacunków - musi w latach 2007-2012 przeznaczyć z budżetu blisko 1,5 mld hrywien (300 mln dolarów). Inwestycje ze źródeł pozabudżetowych winny wynieść, bagatela, 20 mld hrywien. Państwo gotowe jest dać na te inwestycje gwarancje.

Ale są też inne wyliczenia. Ministerstwo transportu podało, że na budowę nowych autostrad potrzeba co najmniej 15 mld dolarów. Wśród głównych inwestycji wymienia się obwodnicę Kijowa i autostradę Lwów-Ługańsk, łączącą wschód i zachód kraju. Oczywiście, by takie inwestycje były możliwe, potrzebne jest kolejne nowe prawo, umożliwiające państwu wydawanie koncesji na budowanie dróg.

Rewolucja czeka też ukraińskie koleje: trudno sobie wyobrazić europejskiego turystę kładącego się spać na pryczy w bezprzedziałowym wagonie. Nie mówiąc już o tym, że dziś podróż z Kijowa do Doniecka - ciężkim jak mastodont i pamiętającym czasy Breżniewa wagonem - trwa całą noc. W przyszłości podróż taka ma się odbywać z prędkością 200 km na godzinę.

Ministerstwo transportu ma nadzieję, że Ukraina przystąpi do przebudowy siedmiu portów lotniczych, z tym położonym nieopodal Kijowa na czele. Co najmniej 200 mln dolarów pochłonie budowa niezbędnych hoteli. Jak podała agencja informacyjna UNIAN, w kraju potrzeba ponad sto takich obiektów. A z lotniska do hotelu trzeba się jakoś dostać - na razie w ukraińskich miastach na turystów czeka flotylla nieoznakowanych i pozbawionych liczników pojazdów różnej maści. Cenę kursu ustala się "na gębę". Polak oszukać się nie da, ale podchmielony Anglik?

Wymienione wyżej sumy potrzebne na organizację mistrzostw zapewne przyjdzie wkrótce skorygować, a ukraińskiemu podatnikowi za przystosowanie jego kraju do europejskich standardów przyjdzie zapłacić znacznie więcej. Innym problemem będzie jakość wykonanych naprędce inwestycji. Ale to, czy szybko budowane drogi i stadiony się nie rozsypią, wyjdzie na jaw dopiero po gwizdku kończącym ostatni mecz.

Czarodziej Surkis

Człowiekiem, przez którego Ukrainę czeka ten wysiłek, jest Hryhorij Surkis - oligarcha, który wielkie pieniądze zarobił na handlu ropą, papierosami i alkoholem. Najpierw trzymał się blisko Leonida Krawczuka, ale szybko odnalazł się u boku Kuczmy, jako deputowany wspierającej prezydenta Socjaldemokratycznej Partii Ukrainy. Mając takie poparcie prywatyzował wszystko, co wpadło mu w ręce. I zdawało się, że czego się nie tknie, zamienia w złoto. W 2001 r. rosyjska "Nowaja Gazieta" zaliczyła go do dwudziestki najbardziej wpływowych ludzi na poradzieckim terytorium.

W 1993 r. Surkis został prezesem borykającego się z pustkami w kasie Dynama Kijów. Włożył w klub ok. 70 mln dolarów, a 6 lat później Dynamo dotarło do półfinału Ligi Mistrzów. Sprzedaż Milanowi Andrija Szewczenki wyniosła ukraiński futbol na zupełnie inny poziom. Dziś kijowskim klubem kieruje brat Surkisa Igor, a on sam stoi na czele ukraińskiej federacji piłkarskiej i zasiada we władzach UEFA.

Surkisowi udało się wokół Euro 2012 zintegrować ukraińskie elity. Wspierający starania swojej ojczyzny słynny bokser Witalij Kliczko wyraził nadzieję, że mistrzostwa pomogą Ukraińcom zjednoczyć się we wspólnym wysiłku, jak mundial pomógł Niemcom w 2006 r.

Decyzja UEFA otworzyła nowe perspektywy przed ukraińskim biznesem. Dlatego więc, kiedy politycy wszystkich opcji deklarują wolę współpracy, by piłkarskie święto miało godny przebieg, pieniądze i wpływy oligarchów sprawiają, że znów są potrzebni. Wszystkie ręce na pokład.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicysta, dziennikarz, historyk, ekspert w tematyce wschodniej, redaktor naczelny „Nowej Europy Wschodniej”. Wieloletni dziennikarz „Tygodnika”. Autor i współautor książek: „Przed Bogiem” (2005), „Białoruś - kartofle i dżinsy” (2007), „Ograbiony naród ‒… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2007