Jak Północ z Południem

Przez dwa kolejne odcinki cyklu będziemy zapoznawali się z encyklikami społecznymi: Sollicitudo rei socialis (o społecznej trosce Kościoła), podpisaną 30 grudnia 1987 r., oraz “Centesimus annus" (w stuletnią rocznicę) z 1 maja 1991 r.

24.07.2005

Czyta się kilka minut

Obie wydano z okazji rocznic: pierwszą w 20. rocznicę ogłoszenia encykliki Pawła VI “Populorum progressio" (o rozwoju narodów, 1967), drugą zaś - w setną rocznicę opublikowania pierwszej z nowoczesnych encyklik społecznych, czyli “Rerum novarum" (rzeczy nowych, 1891) Leona XIII. Nie należy jednak sądzić, że encykliki te miały utrwalić samozadowolenie Kościoła poprzez powtarzanie dogmatycznie sformułowanych już tez. Wręcz przeciwnie, ich uważna lektura wskazuje, że nauczanie społeczne nie ma charakteru dogmatycznego, ale polega na zastosowaniu chrześcijańskiej antropologii do analizy konkretnych sytuacji społecznych. Celem tych starań jest sformułowanie zadań i zasad, jakimi powinni się kierować wierzący oraz wszyscy ludzie dobrej woli.

Leon XIII zajął się charakterystycznym dla Europy i Ameryki konfliktem między kapitałem i pracą, który zdefiniował jako “kwestię robotniczą". To był ważny, a zarazem odważny krok, bowiem poprzednicy Leona XIII koncentrowali się na fundamentalnym negowaniu współczesnego świata, potępiając nowe prądy umysłowe i kulturalne. Ale i tak ktoś niechętny pewnie by zauważył, że Kościół zabrał głos na tak istotny temat dopiero czterdzieści trzy lata po “Manifeście komunistycznym" (1848). Jednak “Rerum novarum" uznać należy za dokument przełomowy chociażby dlatego, że stanowił on impuls do powstawania chrześcijańskich związków zawodowych.

Paweł VI napisał “Populorum progressio" już po Soborze Watykańskim II. W “Sollicitudo rei socialis" czytamy, że nowość tamtej encykliki wyraziła się “w szerokości horyzontów, z jaką potraktowane są tam sprawy, powszechnie określane jako »kwestia społeczna«. (...) Ujmując rzecz z punktu widzenia gospodarczego, liczba krajów na drodze rozwoju znacznie niestety przewyższa liczbę krajów rozwiniętych, a rzesze ludzi pozbawionych dóbr i usług, jakie niesie ze sobą rozwój, są nieporównanie liczniejsze od tych, które z tych dobrodziejstw korzystają". A więc “kwestia społeczna" to dziś przede wszystkim nie sprawa robotnicza, lecz konflikt biednego Południa z bogatą Północą. Bo - pisze Jan Paweł II - “kwestia społeczna nabrała wymiarów światowych".

Ta sytuacja znalazła odbicie również w sporach wewnątrz Kościoła. W latach 80. ubiegłego stulecia rozwijała się tzw. teologia wyzwolenia. Jej przedstawiciele, głównie z Kościoła południowoamerykańskiego, poszukiwali nowego modelu uprawiania teologii: za słuszne uważali zerwanie z hermetycznym językiem kościelnym, dlatego refleksję nad Słowem Bożym i Tradycją pragnęli związać z realiami społeczno-politycznymi. Tłumaczyli, że nie można głosić Ewangelii, odwracając się od nabrzmiałych niesprawiedliwości, jakie były udziałem większości.

W 1986 r. uczestniczyłem w wyjeździe studyjnym, zorganizowanym dla współpracowników “Tygodnika" przez jednego z brazylijskich przyjaciół. Największe wrażenie zrobił na mnie kontakt z mieszkańcami faveli na jednym ze wzgórz okalających Rio de Janeiro. Szczególnie uderzająca była przepaść między nędzą slumsów i bogactwem innych dzielnic dawnej stolicy Brazylii. Bieda miała wymiar nie tylko ekonomiczny: społeczność faveli stanowią w większości potomkowie dawnych niewolników. I pamiętać przy tym trzeba, że niewolnictwo zniesiono w Brazylii dopiero pod koniec XIX w.

Poraziła mnie informacja o tym, jak wyglądała praca Kościoła wśród niewolników: poprzestawano na chrzcie dzieci, potem nikt już się nimi nie interesował. Niewolnikom nie udzielano sakramentu małżeństwa, bo ich właściciele cenili sobie swobodę handlu żywym towarem, a oficjalne małżeństwa stanowiłyby przeszkodę. Tak więc dzieci rodziły się na ogół z wolnych związków i pozostawały przy matkach, które musiały szukać środków na ich utrzymanie. Nie powstały żadne tradycje ani obyczaje związane z życiem rodzinnym i tak pozostało do dziś. Widziałem kobiety z małymi dziećmi na rękach, gdy dalszych dwoje trzymało się spódnicy. Starsze biegały po błotnistych ulicach, trudniąc się kradzieżą albo handlem narkotykami w bogatych dzielnicach. Wiele z nich wpadło w sidła mafii, która sposobiła nastolatków do bandyckiego zawodu.

Teologia wyzwolenia starała się wyjść naprzeciw tym problemom: Kościół miał nie być wyniosłą instytucją związaną z bogatymi, ale zakorzenić się w codzienności biedaków. Miał działać nie odgórnie, ale oddolnie budować tzw. wspólnoty podstawowe, dzielące się Ewangelią i troskami każdego dnia. Tekstem paradygmatycznym była Księga Wyjścia - opowieść o wyzwoleńczym czynie Boga, który wyprowadził swój lud z ziemi niewoli.

Jednak wielu teologów wyzwolenia poszło znacznie dalej, nadając ruchowi charakter ideologiczny. Niektórych zafascynował marksizm, który uznali za znakomite narzędzie analizy położenia krajów Trzeciego Świata. Także wspólnoty podstawowe wzbudzały niepokój, bo nieraz sytuowały się poza władzą biskupów. To wszystko sprowokowało ostrą reakcję Watykanu: w 1984 r. Kongregacja Nauki Wiary wydała instrukcję dotyczącą tzw. teologii wyzwolenia.

Taki był gorący kontekst, w jakim powstała encyklika “O społecznej trosce Kościoła". Dokument wprawdzie nie zajmuje się wprost teologią wyzwolenia, ale czytelne pozostają odniesienia do wspomnianego ruchu, czasem Papież nawet przywołuje charakterystyczne dla niego sformułowania. I tak jednym z typowych haseł teologów wyzwolenia była “opcja na rzecz ubogich". W encyklice czytamy, że trzeba poważnie potraktować “opcję czy miłość preferencyjną na rzecz ubogich. Jest to rodzaj opcji, czyli specjalna forma pierwszeństwa w praktykowaniu miłości chrześcijańskiej, poświadczona przez całą Tradycję Kościoła. Odnosi się ona do życia każdego chrześcijanina, które ma być naśladowaniem życia Chrystusa, ale stosuje się również do naszej społecznej odpowiedzialności, a zatem do stylu naszego życia, do decyzji, które trzeba stosownie podejmować w odniesieniu do własności i użytkowania dóbr".

Oczywiście, “ubodzy" w rozumieniu encykliki nie są tymi “ubogimi", o których myśleli teologowie wyzwolenia; dla nich była to klasa społeczna na kształt marksistowskiego proletariatu, czyli klasa historyczna i heroiczna, do której należy przyszłość. Tymczasem encyklika nie ma ideologicznego kontekstu, mówi po prostu o pozbawionych środków do życia, wyzutych z podstawowych praw ludzkich. Musimy pamiętać, że ubóstwo ewangeliczne (“błogosławieni ubodzy") jest zawsze ubóstwem dobrowolnym, a nie wymuszoną nędzą ekonomiczną. Dlatego poważnym błędem teologii wyzwolenia było ideologiczne pomieszanie tych dwóch sensów ubóstwa.

Jan Paweł II chciał opisać nie tylko sytuację Trzeciego Świata, ale wskazać także na niektóre przyczyny dramatycznego niedostatku Południa. Otóż na tym terenie trwała ostra rywalizacja między dwiema potęgami: “Mamy na myśli istnienie dwóch przeciwstawnych bloków, powszechnie określanych umownymi nazwami Wschód i Zachód. Uzasadnienie takich określeń nie ma charakteru czysto politycznego, ale również, jak zwykło się mówić, geopolityczny. Każdy z tych bloków zmierza do asymilacji lub skupienia wokół siebie innych krajów lub grupy krajów, przy różnym stopniu ich przynależności czy uczestnictwa".

Niektórzy komentatorzy z niepokojem przyjęli symetryczne przedstawienie roli, jaką w Afryce czy Ameryce Południowej odgrywają zarówno kraje demokratyczne, jak i komunistyczny totalitaryzm. Sądzę jednak, że taka interpretacja encykliki jest nadużyciem. Przecież faktem było, że oba systemy ostro rywalizowały ze sobą - starając się poszerzyć obszar wpływów, a jednocześnie ignorując troskę o prawdziwie ubogich. Prawdą jest też jednak, że na kartach “Sollicitudo..." znajdujemy sformułowania, które wymagały późniejszych uściśleń, np. że “społeczna nauka Kościoła jest krytyczna zarówno wobec kapitalizmu, jak i wobec marksistowskiego kolektywizmu". Temu zagadnieniu poświęcimy następny odcinek cyklu.

Na razie warto zacytować jeszcze jeden fragment encykliki: “Nauka społeczna Kościoła nie jest jakąś »trzecią drogą« między liberalnym kapitalizmem i marksistowskim kolektywizmem ani jakąś możliwą alternatywą innych, nie tak radykalnie przeciwstawnych wobec siebie rozwiązań: stanowi ona kategorię niezależną. Nie jest także ideologią, lecz dokładnym sformułowaniem wyników pogłębionej refleksji nad złożoną rzeczywistością ludzkiej egzystencji w społeczeństwie i w kontekście międzynarodowym, przeprowadzonej w świetle wiary i tradycji kościelnej. Jej podstawowym celem jest wyjaśnianie tej rzeczywistości poprzez badanie jej zgodności czy niezgodności z nauką Ewangelii o człowieku i jego powołaniu doczesnym, a zarazem transcendentnym; zmierza zatem do ukierunkowania chrześcijańskiego postępowania. (...) Nauczanie i upowszechnianie nauki społecznej wchodzą w zakres ewangelizacyjnej misji Kościoła. A ponieważ chodzi o naukę zmierzającą do kierowania postępowaniem człowieka, wynika z niej jako konsekwencja »zaangażowanie dla sprawiedliwości« według roli, powołania i warunków każdego".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2005