Informacja turystyczna

Podajemy wiadomości przydatne dla podróżnych. Oto Wyspa Tolerancji. Jej nazwa jest myląca. Pierwotnie nazywała się Nietolerancja, ale na fali powszechnej mody na uładnianie, skracanie i upraszczanie przyjęła dzisiejsze brzmienie.

25.09.2017

Czyta się kilka minut

Dla przykładu: podobny los spotkał inne znane wyspy, np. Uznam (dawniej Nieuznam) oraz Wolin (dawniej Bezwolin).

Turyści odwiedzający Wyspę Tolerancji, w nadziei na radosny urlop pośród tolerancyjnej ludności, będą rozczarowani. Aż 70 procent wyspiarzy deklaruje nietolerancję, z czego znaczna większość – skrajną. Wyspiarze chętnie dzielą się z przybyszami swymi nietolerancyjnymi poglądami na wszystko. Od nietolerancji wobec flory i fauny, poprzez obyczaje, inne religie, obce upodobania gastronomiczne, sposoby spędzania wolnego czasu, inny niż różowy kolor skóry ludzi, aż po obce im systemy wartości. Obce kultury uważane są tam za bezwartościowe i groźne.

Religią dominującą na Wyspie Tolerancji jest kult Samoświętości złączony z tzw. Męczeństwem Samotności. Obie uzupełniające się doktryny wspomagane są ogromną liczbą bóstw lokalnych i medycyną ludową. Męczeństwo Samotności idealnie współgra z żarliwą islomanią społeczeństwa. Ustrój polityczny panujący na wyspie wymyka się definicjom przyjętym na lądach stałych, co może być ciekawym elementem badawczym.

Na wyspie obowiązuje rodzaj konstytucji złożonej jednak nie z paragrafów wziętych z kodeksowej tradycji, ale opartej na zestawie mądrości zwanych tam przysłowiami bądź porzekadłami. Dla przykładu, najbardziej restrykcyjnie przestrzeganymi nietolerancyjnymi normatywami są: „A kto z nami nie wypije, tego we dwa kije”, „Albo rybki, albo akwarium”, „Chłop żywemu nie przepuści” itp. Z pełnym zestawem tych przepisów każdy turysta winien się zapoznać przed wizytą na Wyspie Tolerancji, by uniknąć nieprzyjemności. Osobliwością wyspy jest zwalczanie przez rząd i policję polityczną własnego, nieobowiązującego zresztą, systemu prawnego. Wydatki na ten zbożny cel liczone są w milionach. Parlament miejscowy czasem modli się o deszcz bądź na odwrót, o suszę. Są to wydarzenia godne uwagi, wstęp na obrady tego ciekawego ciała jest wolny, choć obarczony groźbą oskarżenia o próbę wywołania puczu.

Stosunek rządzących wyspą do osiągnięć cywilizacyjnych np. w medycynie jest pełen rezerwy i nieufności, a obowiązującym paradygmatem jest wiara w tzw. dopust, będący jakoś pokrewnym darwinowskiej koncepcji doboru naturalnego, czego jednak nie wolno mówić, Karol Darwin uważany jest tam bowiem za komunistę.

Wyspą Tolerancji rządzi niepodzielnie Gospodarz, a tytuł ten jest takoż mylący jak nazwa wyspy, ponieważ ów o gospodarowaniu ma pojęcie nikłe. Człowiek ten jest rodzajem wróża, wodza czy może kapłana. Gospodarz jest miejscowym symbolem wszelakiej tężyzny fizycznej i umysłowej. Należy być bardzo ostrożnym podczas dyskusji na temat gibkości intelektualnej Gospodarza. Doktryna państwowa głosi, że człowiek ten umie, wie i może wszystko. Jego władza nie jest umocowana i kontrolowana jakkolwiek, i jest niepodobna do znanych nam umocowań w ustrojach politycznych na planecie. Jego otoczenie tworzy rodzaj gwardii carskiej, a kompetencje doradców przypominają te wymagane od pracowników firm ochroniarskich.

By zrozumieć mowę wyspiarzy, przed każdym wypowiedzianym przez nich słowem należy wstawić przeczenie bądź na odwrót. Dla przykładu określenie „demokratyczny” może tam oznaczać „niedemokratyczny”, choć generalnie znaczenia tego słowa i tak nikt na wyspie nie rozumie. Najczęściej wypowiadanym słowem jest „odwaga”, co jest jednak osobliwe o tyle, że użycie go jest zawsze motywowane strachem. Zjawiska te mają cechy satiacji semantycznej. Turystów należy najpoważniej przestrzec przed demonstrowaniem na całym obszarze Wyspy Tolerancji uczucia szczęśliwości bądź zamożności. Może to mieć poważne konsekwencje, wywołać nietolerancyjne zainteresowanie policji politycznej, skarbowej i religijnej oraz wrogość mas. Poza tym jest miło, tanio i przyjemnie. Słońce wschodzi na zachodzie, a zachodzi na wschodzie. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 40/2017