Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W tym roku Witoldowi Wnukowi, dyrektorowi Festiwalu Jazzowego w Piwnicy pod Baranami, nie tylko udało się zgromadzić polskich jazzmanów, którzy do końca lipca przewiną się przez krakowskie sceny, i niezbędne grono gwiazd, ale i sprowadzić jeden z najlepszych big-
-bandów w Europie - Norddeutscher Rundfunk Big Band z Hamburga, który przez trzy dni pełnił rolę gospodarza na scenie Opery Krakowskiej. Można było posłuchać, jak brzmi profesjonalny (założony w 1945 r.) jazzowy big-band o krystalicznym brzmieniu, przyjrzeć się, jak odnajduje się w rozmaitych kontekstach, i zobaczyć, jak reaguje na siłę osobowości kolejnych gwiazd, nie tylko importowanych, ale i polskich. Pomysł pewnie spaliłby na panewce, gdyby nie pomoc Władysława "Adzika" Sendeckiego, który od kilkunastu lat jest etatowym pianistą big-bandu NDR i rzecznikiem "sprawy polskiej" na Zachodzie.
Big-bandy wracają do łask. Dość wspomnieć o płytach McCoy Tynera, Joe Hendersona, Dave’a Hollanda czy Marii Schneider, która pojawiła się na deskach krakowskiej opery pierwszego wieczoru. Ta filigranowa bandliderka ze Stanów Zjednoczonych jest dziś najpoważniejszą sukcesorką Gila Evansa. Pod jej batutą big-band NDR wykonał jej własne kompozycje, w tym słynną suitę "Scenes from Childhood". Zespół zabrzmiał czysto i potężnie (co okazało się jego cechą wyróżniającą), ale urzekł mnie najmocniej w nastrojowym "Dança Ilusória", który wymagał lisiej (fokstrot) lekkości i sprytu. Koncert zapamiętam jako objawienie bogactwa barw i nastrojów. Po przerwie puzonista Nils Landgren grał i śpiewał funkowe szlagiery Hancocka. Nie był to jazz najwyższych lotów, ale trzeba pamiętać, że big-band narodził się jako zespół taneczny.
Następnego dnia wieczornym setom przewodzili: brazylijski gitarzysta i pieśniarz Jo?o Bosco oraz utytułowany nowojorski saksofonista Joe Lovano. Ten pierwszy zaprezentował wiązankę własnych kompozycji i evergreeny Jobima. Jego ciepły głos i bezpretensjonalny sposób interpretacji zyskały czułe wsparcie big-bandu, który lubi latynoskie rytmy i melodykę bossa novy. To był dobry aperitif przed występem Lovano, który sięgnął po jazzowe standardy. Nowojorczyk co prawda oszczędzał się podczas solówek, ale pokazał np. oryginalne harmonicznie odczytanie "Skylark" czy "Take the »A« Train". W jego obecności big-band zabłysnął ellingtonowską elegancją brzmienia.
W ostatnim dniu NDR wystąpił najpierw w projekcie własnym, w którym zaprezentował "Teatr Kurta Weila". Suita, w której pobrzmiewały znane frazy z "Alabama Song" czy "Mack the Knife", przypominała trochę Mahlerowskie projekty Uri Caine’a. Big-band mniej improwizował, zbliżając się do brzmienia orkiestry symfonicznej. W aranżacjach zaskakiwały odcienie sonoryczne i motywy marszowe, ale zespół nie "zakrzykiwał" melodii. Zwieńczeniem święta big--bandu w Krakowie był projekt polsko-niemiecki, w którym muzycy z Hamburga spotkali się z Janem Ptaszynem Wróblewskim i Jarosławem Śmietaną, by wspólnie zagrać kompozycje Komedy, Stańki i Ptaszyna. Największe wrażenie zrobiło na mnie wykonanie "Astigmatic", podczas którego stanęli obok siebie Ptaszyn, alcista Peter Bolte i cierpko brzmiący trębacz Reiner Winterschladen. Jest szansa, że krakowskie spotkanie zaowocuje wspólnym projektem "Polish-German Jamboree".
Jak wiadomo "frankfurtczycy" - Adorno i Horkheimer - zżymali się onegdaj na prostactwo jazzu. Hamburczycy dali im po latach skuteczny odpór.
XIV Letni Festiwal Jazzowy w Piwnicy pod Baranami, Kraków 5-31 lipca 2009 r.