Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ale perspektywa ostatecznej (nawet jeśli znacznie oddalonej w czasie) i nieuchronnej zagłady wszystkiego stawia jednak wszelkie nasze marzenia i wysiłki w sytuacji co najmniej dwuznacznej. Choćbyśmy nie wiem jak stawali na głowie, wszystko i tak przepadnie. Najpierw sami rozsypiemy się jak domek z kart, a po jakimś czasie – wszystko inne, cokolwiek zbudowaliśmy. Nie pozostaje nam nic innego, jak siąść i płakać. Albo też, w myśl porzekadła „hulaj dusza, piekła nie ma” – szaleć, dopóki ma się zdrowie i pieniądze na koncie. Tyle tylko że to żadne wyjście. Jeśli nie w dzień, to w nocy, wcześniej lub później, zacznie w człowieku coś skuczeć, uwierać, niepokoić. Będzie to coś trudnego do nazwania, a jednak skutecznie niszczącego nasze samopoczucie.
Tymczasem Paweł Apostoł twierdzi, że ta kosmiczna i nasza prywatna katastrofa wcale nie musi nas przerażać. Co więcej, mówi: do kosmicznej katastrofy sami się przyczyniamy. Sami staramy się „przyspieszyć przyjście dnia Bożego, który sprawi, że niebo zapalone pójdzie na zagładę, a gwiazdy w ogniu się rozsypią”. Nie wiem, na ile świadomie, ale przynajmniej raz na jakiś czas namawiamy Boga, aby zamknął ten etap dziejów świata. Podczas każdej mszy, codziennie rano i wieczorem w Modlitwie Pańskiej prosimy Boga: „Przyjdź królestwo Twoje”. Według Izajasza i Pawła ta tragedia wcale nie musi nas przerażać.
Opis tej przerażającej wizji finału dziejów Wszechświata liturgia mszalna poprzedza wezwaniem: „»Pocieszcie, pocieszcie mój lud!«, mówi wasz Bóg”. Na czym to Boże pocieszenie ma polegać? Jak i kiedy ma się spełnić? Po pierwsze, polega na pogodzeniu się z tym, że my i wszystko inne, „wszystko ciało”, jak mówi Biblia, cały Wszechświat jest śmiertelny. Co się urodziło, umrzeć musi.
To prawda, ale nie do końca. Umrzeć – nie oznacza bowiem automatycznie: przestać istnieć, ulec unicestwieniu. Według proroka Izajasza na końcu tego świata, który jakoś tam znamy, będzie tak: „Oto Pan, Bóg, przychodzi z mocą i ramię Jego dzierży władzę. Oto Jego nagroda z Nim idzie i przed Nim Jego zapłata. Podobnie pasterz pasie swą trzodę, gromadzi ją swoim ramieniem, jagnięta nosi na swej piersi, owce karmiące prowadzi łagodnie”. Jeśli tak, to nietrudno dostrzec, że dzień Pański już trwa, i to od początku świata. Chrześcijanie i nie tylko, wszyscy, którzy mają odwagę sięgać tam, gdzie wzrok nie sięga, są tego faktu świadkami. Na różne sposoby, nieustannie słyszymy przecież słowa Boga i widzimy Go w Jego Ciele i Krwi. Widzimy nie w nadzwyczajnych objawieniach, ale w codzienności.