Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Odszedł na drugą stronę jako twórca godny podziwu i jako człowiek budzący najwyższy szacunek. Jako ktoś bliski, mimo iż przez wiele lat ostatnich rozmijaliśmy się, jeśli chodzi o kontakty osobiste.
Mam jeszcze w pamięci ów moment z przełomu lat 60., kiedy odważną partyturą „Riffu 62” – wraz ze „Scontri” Góreckiego i „Trenem” Pendereckiego – powoływał do życia nurt polskiej awangardy, młodej i gniewnej. Trudno także zapomnieć chwilę poruszenia i zadziwienia, gdy na ostatnich Spotkaniach Muzycznych w sandomierskim Baranowie, we wrześniu roku 1981, zabrzmiał „Krzesany”, prezentowany w obecności kompozytora, objawienie żywiołu zarazem natury, kultury i osobistego, ludzkiego élan vital.
Był mi bliski szczególnie jako miłośnik Tatr i muzyki autora „Odwiecznych pieśni”, Mieczysława Karłowicza, jako kompozytor daleki od wszelkich autotelizmów, zaangażowany w sprawy ojczyzny i wiary. Ostatnie poruszenie wywołał dźwięk dzwonu Zygmunta, jakim otworzył swój drugi i ostatni Koncert fortepianowy, skomponowany w reakcji na tragedię smoleńską.
MIECZYSŁAW TOMASZEWSKI jest chopinologiem, profesorem Akademii Muzycznej w Krakowie, badaczem muzyki współczesnej. Był pierwszym wydawcą Wojciecha Kilara, w latach 1954-88 sprawując funkcję redaktora naczelnego Polskiego Wydawnictwa Muzycznego.