Cud malowania

Postać Jerzego Nowosielskiego pojawia się w tych filmach tylko na ekranie małego monitora. Słychać jego głos: wypowiedzi sprzed kilku, kilkunastu lat. Najbardziej wstrząsa aktualnością ta, w której artysta mówi o złu wypełniającym świat do tego stopnia, że każde dobro wydaje się zadziwiającym cudem.

11.04.2004

Czyta się kilka minut

Ten dokument jest groźny - mimo że mówi o sztuce uwalniającej pierwiastek najwyższego dobra. Nie ma tu łagodzących niedomówień, oswajających metafor. Przejmująco brzmią słowa Andrzeja Starmacha, przyjaciela wielkiego malarza i opiekuna jego twórczości, gdy mówi, że teraz nie widzi go przy pracy, ale skulonego na wersalce i jedzącego bób. Że tak naprawdę rozumie go już tylko wtedy, gdy profesor powtarza: “Panie Andrzeju, ja chyba jestem bardzo chory".

Do tego świadectwa cierpienia dołączają inne: artystów, architektów, kapłanów, krytyków i historyków sztuki. Mówią o alkoholu, który pozwalał Nowosielskiemu oswajać grozę świata i który sam stawał się grozą jego życia. O bolesnym buncie człowieka przeciw złu, atakującemu śmiercią każdej rośliny i każdego zwierzęcia - śmiercią najbliższej osoby. O trudzie nadawania materii nieprzemijalnej godności - o przemianie doczesności w ikonę. O erotycznej, wyzwalającej urodzie świata. O głębokości wiary, w której zaufanie w zbawcze Miłosierdzie wynika wprost z doświadczenia potęgi zła, wiary, która jest tym, co prof. Mieczysław Porębski - apollinaire’owski towarzysz twórczości Nowosielskiego - nazwał “realizmem eschatologicznym". Prowadzą do niego “Liturgia", “Retrospekcja", a wreszcie “Portret z lustrem" - to tytuły kolejnych odcinków filmowej serii zrealizowanej przez Stanisława Kubiaka.

Aby dotrzeć do tajemnicy, trzeba zrozumieć strukturę tryptyku, którego boczne skrzydła odsłaniają (i osłaniają) scenę główną. W średniowieczu ołtarze tego typu otwierane były tylko podczas najważniejszych świąt. W zwykły dzień wierni oglądali jedynie to, co prowadziło do kulminacji. Dokument poświęcony Nowosielskiemu jest tryptykiem nie tylko formalnie: dlatego że składa się z trzech części, z których środkowa trwa dwa razy dłużej niż pozostałe. Jest nim, bo - podobnie jak średniowieczny ołtarz - najpierw przygotowuje do doświadczenia pełni, potem objawia sens całości, a w końcu uspokaja, dając jednocześnie wrażenie przemiany.

Pisał Mieczysław Porębski w książce o Nowosielskim: “Jest sacrum łączące wspólnoty religijne (religio znaczy łączę), jest również sacrum prywatności, zdajemy sobie z tego sprawę, gdy przekraczamy próg czyjegoś mieszkania, jest sacrum wyobraźni, sacrum czyjegoś przeżywania, wewnętrzny świat artysty. Jest wreszcie sacrum, w którym to, co najbardziej prywatne, osobiste, włącza się w to, co wspólnotowe, nadaje mu kształt i barwę, proponuje taki a nie inny sposób, modus - samookreślenia się, współprzeżywania, zaistnienia".

Wszystko to rozpisane zostaje w filmie między samotną kontemplacją a poczuciem wspólnoty. Świadkowie tej sztuki rozmawiają przede wszystkim z obrazami. Albo usuwają się w cień, pozwalając mówić samym dziełom.

Do malarstwa wprowadza tu architektura: wnętrza krakowskiej cerkwi i kościołów łacińskich - na Azorach, w Tychach, w podwarszawskiej Wesołej. Wypełnianie ich wizerunkami Chrystusa i Bogurodzicy, Apostołów i pierwszych rodziców - w odpowiedniej hierarchii, w “eschatologicznie realistycznym" kanonie - staje się nabożeństwem, czyli doświadczonym fizycznie przeżyciem tajemnicy. Pełnią tego nabożeństwa okazuje się cerkiew greckokatolicka w Białym Borze na Pomorzu Zachodnim - niewielka, ale za sprawą malowideł Nowosielskiego rozrastająca się na zewnątrz, zdolna przyjąć dziesięć tysięcy osób. Tych, którzy zostali tu przesiedleni w czasie Akcji “Wisła".

Być może właśnie to miejsce jest w najwyższym stopniu wyznaniem wiary malarza - i to nie wyłącznie religijnej. Dlatego staje się on tutaj także architektem. Współtwórca budowli Bogdan Kotarba opowiada o pragnieniu profesora, by osiągnąć poczucie pełni, pragnieniu, które realizowało się w niezwykłym wyczuciu przestrzeni, w rezygnacji ze wszystkiego, co niepotrzebne. A przecież to pragnienie ma czysto metafizyczny charakter...

W jednej z opowieści profesor oburza się, usłyszawszy o honorarium, które należy mu się za pracę we wnętrzu kościelnym. Za ten przywilej nie można brać pieniędzy! W innym wspomnieniu malarz zdejmuje ze ściany galerii przygotowany do wystawienia obraz i ofiarowuje go znajomej. Gdy ta waha się, czy przyjąć nieoczekiwany prezent, do profesora dołącza jego żona, nakazując jak najszybciej wynieść płótno z sali wystawowej. Oboje wiedzą, że liturgią jest spotkanie z drugim - które jest zarazem spotkaniem z Bogiem i z samym sobą. Stąd tak ważną funkcję pełni w filmie lustro. Powracające w aktach, w scenach porannych toalet. I towarzyszące wspomnieniom przyjaciół. Lustro, w którym odbija się wychylona ku teraźniejszości przeszłość. Znak wieczności.

Tak sacrum i profanum łączą się w tej twórczości - bo tylko tak można występować przeciw wszechogarniającemu złu. Aż stają się polifoniczną melodią - jakiej wysłuchać można tylko w cerkwi. Dowodem tej polifoniczności życia i sztuki były gęsto zawieszone na ścianach warszawskiej Zachęty podczas wielkiej “Retrospektywy" Nowosielskiego obrazy.

Ale dwa dzieła artysty - i to wcale nie te najwybitniejsze - mówią w filmie Kubiaka najwięcej. Oto niedokończony krucyfiks z kościoła dominikańskiego w Warszawie. Profesor nie chciał już przyjąć tego zlecenia. Czuł się coraz gorzej. Zarys ciała na desce, pojawiające się tylko gdzieniegdzie plamy koloru są zapisem choroby. I dlatego dobrze się stało, że właśnie ten krucyfiks znalazł się w świątyni. Druga praca, ostatnia, jaką stworzył Nowosielski, to niewielki, ascetyczny akt: zredukowany do kilku kresek, odwrócony, zanikający. Zapowiedź zamilknięcia. Ale przecież ono bywa czasem najgłębszym wyrazem artyzmu.

Dlatego takiego znaczenia nabiera fakt, że Telewizja Polska zdecydowała się pokazać tryptyk poświęcony Jerzemu Nowosielskiemu w okresie Triduum Paschalnego i Wielkanocy. Ten czas pozwala mieć nadzieję na cud malowania.

Trzy filmy Stanisława Kubiaka pokaże TVP 1. “LiturgiĘ" - 9 kwietnia o godz. 16.00, “RetrospektywĘ" - 10 kwietnia o godz. 15.40, “Portret z lustrem" - 11 kwietnia o godz. 16.35.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2004