Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pochłonięty paryskimi wydarzeniami, na nigeryjską rzeź świat nie zwrócił niemal uwagi. Tymczasem doszło do niej w wyniku tej samej światowej wojny między dżihadystami (marzącymi o utworzeniu państwa islamskiego: kalifatu sprawiedliwych i wiernych) a Zachodem i wszystkim, co zachodnie. „Wszystko, co zachodnie, jest złe i przeklęte”: tak mniej więcej tłumaczy się z języka hausa nazwę Boko Haram, którą przyjęli dżihadyści z północy Nigerii. Za zachodnie, gdyż utworzone przed ponad stu laty przez Brytyjczyków, uważają oni też nigeryjskie państwo; wydali mu wojnę, by zastąpić je państwem islamskim.
Dżihadyści z Boko Haram pojawili się na początku XXI w. i przypominali afgański ruch talibów z pierwszych lat jego istnienia. Ich przywódcy nauczali, że wszystkim nieszczęściom Nigerii, afrykańskiego olbrzyma (co piąty Afrykanin to Nigeryjczyk), jej wojnom domowym, religijnym i etnicznym rzeziom, bezprawiu, korupcji, wyzyskowi i biedzie można zaradzić tylko w jeden sposób: unieważnić świeckie i obce państwo, i zastąpić je kalifatem oraz prawami Koranu. A jeśli zamieszkujący południe kraju chrześcijanie (200-milionowa Nigeria podzielona jest mniej więcej po połowie na chrześcijańskie południe i islamską północ) nie będą sobie tego życzyć, muzułmanie odłączą się i odrodzą swe dawne wspaniałe państwa – kalifat Sokoto i imperium Bornu – które, zanim podbili je Brytyjczycy, należały do najpotężniejszych w Afryce.
Z odnowicielskiego ruchu moralnego, krwawo rozbitego przez nigeryjskie wojsko, pięć lat temu Boko Haram przerodził się w jedną z najgroźniejszych w Afryce partyzanckich armii. Odwołując się do hasła „świętej wojny”, nawiązała ona sojusze z ruchami dżihadystów na świecie. Sprzyjała jej międzynarodowa koniunktura: wojna domowa w Libii zaowocowała m.in. rozgrabieniem arsenałów obalonego Kaddafiego, a główne łupy przypadły dżihadystom z Sahary. Uzbrojeni po zęby, natychmiast przejęli kontrolę nad połową Mali.
Nigeryjczycy z Boko Haram wykorzystali malijską wojnę jako bojowe przetarcie. A gdy wraz z tamtejszymi dżihadystami zostali pokonani przez interweniujących Francuzów, wrócili z bronią do Nigerii. Wiosną 2013 r. przejęli kontrolę nad północno-wschodnimi stanami Borno, Yobe i Adamawa, przy granicy z Kamerunem, Czadem i Nigrem, na obszarze których rozciągało się kiedyś imperium Bornu. Kontrofensywa nigeryjskiej armii i ogłoszenie stanu wyjątkowego ich nie powstrzymały. Zarzucili taktykę zasadzek i zamachów, a na zajętym terenie ustanawiają dziś własne prawo i administrację. Jesienią 2014 r. ogłosili powstanie odrodzonego kalifatu pod wodzą emira Abubakara Shekau, który nie kryje sympatii dla kalifatu iracko-syryjskiego.
Jak dotąd, trzy czwarte partyzantów Boko Haram wywodzi się z ludu Kanuri, z północno-wschodniej Nigerii. W tym roku spróbują przenieść wojnę na zamieszkane przez rodaków ziemie w Kamerunie i Czadzie, a także na północny zachód Nigerii, do dawnych muzułmańskich stolic Sokoto, Kano, Zarii i Kaduny. Koniunktura wciąż im sprzyja. W lutym Nigeria wybiera prezydenta, a każda elekcja w tym kraju rozdrapuje stare podziały, także religijne.
WOJCIECH JAGIELSKI jest dziennikarzem PAP i autorem kilkunastu książek reporterskich, m.in. o Afryce.