"A Love Supreme"

Ktoś, kto sięga po płytę Wyntona Marsalisa, nie spodziewa się zapewne, że znajdzie na niej muzykę spod znaku jazzowej awangardy. Po dawniejszych - moim zdaniem całkiem udanych - próbach nawiązywania do stylistyki kwintetu Davisa z lat 60., Marsalis stał się rzecznikiem jazzowej tradycji, którą promuje z dużym powodzeniem medialnym.

13.03.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Kiedy zatem zobaczyłem płytę z jego najnowszym dziełem - orkiestrową wersją “A Love Supreme" Coltrane’a, nie spodziewałem się muzyki spod znaku “the new thing". Ma niewątpliwie rację recenzent Diapazonu (www.diapazon.pl) Maciej Nowak, który zwraca uwagę na to, że trębacz postanowił pokazać zakorzenienie tematów Coltrane’a w jazzowej tradycji.

A przecież u podstaw dzieła Coltrane’a stoi głęboka inspiracja religijna. Nieprzypadkowo na okładce płyty zostały umieszczone słowa: “I will do all to be worthy of Thee, o Lord. It all has to do with it. Thank to you God. Peace...". Cały utwór przepełniony jest swoistym religijnym uniesieniem; czuje się, że poprzez muzykę Coltrane pragnie wyrazić to, co w istocie niewyrażalne. Przypomina to próby mistyków, którzy nie znajdując słów do oddania swoich przeżyć sięgali po język poezji (swoją drogą ciekawe byłoby przebadanie związków free jazzu, w którym religijna inspiracja pojawia się dość często, ze znanymi z tradycji sposobami wyrażania przeżyć mistycznych).

Czy ten religijny element został zatracony w interpretacji Marsalisa? Moim zdaniem nie, został natomiast umieszczony w nieco innym kontekście. Tym kontekstem jest nie tyle przeżycie mistyka, co nabożeństwo w kościele baptystów na Południu. Aby lepiej zrozumieć intencję lidera Lincoln Jazz Center Orchestra, warto sięgnąć po “Sacred Concerts" Ellingtona lub po dzieło samego Marsalisa “In this House, on this Morning". Sacrum jest tu nadal obecne, ale obecne jako interpretacja religijnych śpiewów niedzielnego zgromadzenia (jak wiadomo, gospels i spirituals to jedno ze źródeł jazzu). W takim kontekście zrozumiały stanie się również pomysł na powtarzanie tematu “A Love Supreme" przez różne instrumenty w końcu pierwszej części utworu (to również jest element religijnego nabożeństwa) i nieco podobny pomysł aranżacyjny w zakończeniu trzeciej części utworu, kiedy to różne części sekcji instrumentów dętych prowadzą ze sobą dialog w formie call and response. Warto zwrócić uwagę na początek czwartej części: przypomina momentami jazzowe opracowanie “Bogurodzicy" przez naszego Piotra Barona.

Podsumowując można chyba powiedzieć tak: o ile Coltrane to samotnik (niezależnie od wsparcia przyjaciół z kwartetu), który nie bez bólu poszukuje Absolutu we własnym wnętrzu, o tyle muzyka Marsalisa jest raczej formą radosnego wyrażania Bożej chwały przez parafialną wspólnotę.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2005