Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Z tej perspektywy spojrzałam na dwa teksty o śmierci i życiu Boga opublikowane w "TP". Oczywiście o Bogu nic na pewno powiedzieć nie możemy, ale tym właśnie jest wiara, a właściwie zawierzenie. Bardziej zawierzenie Komuś niż wiara w Coś. To jedna myśl. I druga - zawierzenie Bogu, który jest niedostępny dla ludzkiego rozumu (logos), pomimo prób racjonalizacji wiary, musi pozostać dobrowolnym zawierzeniem. Nic dobrego nie wyniknęło poprzez wieki z przymuszania ludzi do wyznawania określonej religii. I wreszcie trzecia myśl - nawet największa świętość życia (np. św. Teresy z Lisieux czy Matki Teresy z Kalkuty) nie chroni przed przeżywanymi okresami zachwiania wiary. Przeżywanie zawierzenia Bogu nie jest czymś, co jest constans.
Pesymistyczna pewność niewiary prof. Hartmana, jak i jego dramatyczne prognozy co do utraty wiary przez Polaków, wydają się zaskakująco uproszczone (co zauważa abp Życiński). Przyznam, że trudno mi czytać ten tekst inaczej niż tylko jako intelektualną prowokację. Zawierzenie Bogu jest życiem wiarą, we wspólnocie wiary, momentami w poczuciu transcendencji, momentami w poczuciu pustki, chodząc do kościoła, bo taki jest zwyczaj, ale też dlatego, że tam jesteśmy wspólnie bliżej Tajemnicy. Tego nie da się ogarnąć tylko intelektem.
Anna Niżegorodcew, Kraków