Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Karpińskiego "książki zbójeckie" to dzieła powojennych emigrantów, siedmiu twórców "czwartej polszczyzny" i architektów nowego Odrodzenia. Jerzy Stempowski, Józef Czapski, Witold Gombrowicz, Czesław Miłosz, Gustaw Herling-Grudziński, Konstanty Jeleński. I Aleksander Wat, który w 1956 roku, gdy dwunastoletni wówczas autor wraz ze starszym bratem Jakubem czytał po raz pierwszy "Zniewolony umysł", emigrantem jeszcze nie był.
"Spotkanie z tymi pisarzami - pisze dziś Karpiński, w przedmowie do kolejnego wydania książki, która po raz pierwszy ukazała się 21 lat temu - było dla mnie najpoważniejszą przygodą duchową nie tylko młodości, lecz całego życia. Wcześnie miałem to przeświadczenie, które pozwalało mi się czuć bogatszym i swobodniejszym, suwerennym nie tylko w szarej Warszawie komunistycznych rządów Gomułki i jego następców, lecz także w czasie wyjazdów na Zachód: byłem świadomy, że współcześnie istnieje i rozwija się swobodna i silna literatura polska; wiedziałem, że usłyszeć można suwerenny polski głos; czułem, że jestem świadkiem jednego z trzech najważniejszych okresów w całej literaturze polskiej, w moim odczuciu - najważniejszego".
Pojęcie "czwartej polszczyzny" nawiązuje do rozważań Miłosza z "Ogrodu nauk"; on sam, zdaniem Karpińskiego, stał się kodyfikatorem jej głównego nurtu w poezji, tak jak Gombrowicz - w prozie. Tropem Miłosza idzie autor "Książek zbójeckich" w surowej ocenie Młodej Polski, która miałaby być epoką zapaści, wręcz katastrofy stylistycznej. Teza radykalna; może jednak te niezbyt udane próby stworzenia nowego stylu były ceną za poszukiwania myślowe, za rewizję niektórych paradygmatów?
Zresztą, pisząc o Wacie, Karpiński traktuje jego poezję jako realizację potencji ukrytych w młodopolskiej tradycji. Stwierdza: "Dzieło Wata każe myśleć o Młodej Polsce nie takiej, jaką była, lecz o takiej, jaką mogłaby być, gdyby wypracowała język naprawdę odważny i nośny". I wpisuje go w linię "tych, którzy widomie szamotali się z językiem, niczym Jakub z Aniołem, próbowali go sprowadzić na swoje szlaki lub dawali mu się ponosić w nieznane - jak Sęp Szarzyński, ksiądz Baka, późny Słowacki, Norwid". Dodajmy, że bez Norwida - którego autor tej książki zbytnio nie kocha - nie byłoby prozy Józefa Czapskiego. A Czapski, ze swoim stylem oddającym widzenie zwielokrotnione, jest dla Karpińskiego jednym z najważniejszych przewodników po świecie nie tylko kultury.
Opowieść o przygodzie pokoleniowej, której można tylko zazdrościć, przerodzić się więc może i powinna w dyskusję o pryncypiach. A "lekcja swobodnego głosu" zawsze jest potrzebna. "Kto by dziś zwątpił o nadal żywej wyzwalającej sile zawartej w ich pismach - pisze Karpiński o bohaterach swojej książki w cytowanej już przedmowie - mógł znaleźć jej potwierdzenie w fakcie, że w kilkunastomiesięcznym okresie oficjalnych i nieoficjalnych prób retrogradacji polskiego głosu, w owym okresie - chwilowego i miejmy nadzieję już całkiem przezwyciężonego - zaćmienia Polskiego Odrodzenia, chciano usunąć Gombrowicza ze szkół, widząc w nim zagrożenie dla kontroli nad przeszłością, wyzwanie dla narzucanej moralnej, politycznej, narodowej ortodoksji. (...) Wielcy pisarze czwartej polszczyzny okazali się zagrożeniem dla ideologów IV Rzeczypospolitej i stanowią ciągle ważną i żywotną obronę Wolnej Polski (bez samozwańczej numeracji)". (Zeszyty Literackie, Warszawa 2009, ss. 270. Na końcu - poszerzone w tym wydaniu noty o życiu i twórczości bohaterów książki. Na okładce - reprodukcja wspaniałego pejzażu Czapskiego z Maisons-Laffitte, namalowanego w końcu lat 50.)