Zagadka Sawinkowa

Był socjalistą i terrorystą, wrogiem Lenina i sojusznikiem Piłsudskiego. W 1920 r. walczył z bolszewikami po polskiej stronie, aby kilka lat później upaść przed nimi na kolana. Borys Sawinkow: rewolucjonista, który naprawdę kochał lud.

17.01.2012

Czyta się kilka minut

W 1885 r. Aleksander Uljanow, student Uniwersytetu Petersburskiego, sformułował Program Terrorystycznej Frakcji „Narodnej Woli”. Tłumaczył w nim, że „kiedy odebrano inteligencji możność pokojowej walki o swe ideały (...) musiała ona uciec się do walki, której przykład dał sam rząd, tj. do terroru”.

W tym czasie Borys Wiktorowicz Sawinkow miał dopiero sześć lat. Syn rosyjskiego sędziego pokoju i ukraińskiej malarki, wychował się w Warszawie, gdzie ludzie pokroju jego rodziców sprzeciwiali się samodzierżawiu i rusyfikacji. Mając 21 lat, jako student pisze pierwszy tekst: „Ruch robotniczy w Petersburgu a praktyczne zadania socjaldemokracji”, na który zwraca uwagę drugi z braci Uljanowów, Włodzimierz (pseudonim konspiracyjny „Lenin”), w słynnym dziełku „Co robić?”.

Młody Sawinkow się waha: zostać socjaldemokratą (esdekiem) czy socjalrewolucjonistą (eserem)? Trzy lata później nie ma już wątpliwości. Wybiera drogę Aleksandra Uljanowa (powieszonego za próbę zamachu na cara), czyli terror indywidualny. I staje się wrogiem Włodzimierza Uljanowa, zwolennika terroru masowego. Nieraz będą stawać naprzeciw siebie, ze śmiertelnym błyskiem w oku. Sawinkow będzie ścigał Lenina, Lenin – Sawinkowa. Aż w końcu legendarny eser ugnie kolana przed bolszewikami.

Był człowiekiem o wielu twarzach; mówiono o nim „człowiek-teatr”. Anatol Łunaczarski nazwał go „Artystą awantury”. Ilja Erenburg wspominał: „Nigdy dotąd nie zdarzyło mi się spotkać tak zagadkowego i strasznego człowieka. W twarzy jego uderzały przede wszystkim mongolskie kości policzkowe i oczy, to smutne, to niezwykle okrutne”. Podkochująca się w nim poetka Zinajda Gippius przyznawała: „Tak, w Sawinkowie jest coś strasznego. I – och! och! – jakże tragicznego”. Churchill widział w nim „cechy dowódcy wojskowego, odwagę bohatera i wytrwałość męczennika”, a przyjaciel Karol Wędziagolski uważał za bezpretensjonalnego towarzysza o dużym poczuciu humoru.

W ostatnich miesiącach życia od najbliższych współpracowników usłyszy, że jest zdradzieckim psem.

Azef: rozczarowanie po raz pierwszy

Cofnijmy się o kilka dekad – do chwili, gdy przywódcą powołanej w Genewie Organizacji Bojowej PSR (spadkobierczyni Narodnej Woli) zostaje niejaki Grigorij Gerszuni – ideowy uczeń Katarzyny Breszko-Breszkowskiej, ze względu na wiek zwanej „babcią rewolucji”. To ona wpłynie też na Sawinkowa, z którym spotka się w Wołogdzie, jego miejscu zesłania. I spowoduje, że w 1903 r. ucieknie on stamtąd, by przez Norwegię dotrzeć do Genewy.

Gerszuni będzie wówczas już aresztowany, jego miejsce zajmie niejaki Jewno Azef, postać z najkoszmarniejszych snów ideowca. Jako młody chłopak Azef kradnie pieniądze i wyjeżdża do Karlsruhe, gdzie zaczyna studia na politechnice. Musi zapewnić sobie utrzymanie, więc wpada na pomysł rodem z Dostojewskiego: zakłada na uczelni rosyjskie kółko rewolucyjne, po czym... śle do Ochrany, carskiej tajnej policji, propozycję: będzie na nie donosić, za opłatą.

Propozycja pada na żyzny grunt. Na czele Ochrany stoi Siergiej Zubatow, mistrz prowokacji. Poznaje się na zdolnościach Azefa i kieruje go do Genewy, by tam wszedł w krąg eserów. Inteligentny agent o fizjonomii trolla zaprzyjaźnia się z Gerszunim i... wystawia go Ochranie.

Gdy więc w Genewie pojawia się Sawinkow i deklaruje chęć wstąpienia w szeregi eserów, Azef stoi już na czele OB PSR – i przeprowadza z nim rozmowę. Jego metoda oceny kandydatów jest niezawodna: przedstawia im całą gamę argumentacji, dlaczego nie wolno uprawiać terroru. Przyjmuje tych, którzy nie ugną się pod ciężarem wyrzutów sumienia. Sawinkow egzamin zdaje. Przyjęty jest też jego kolega z warszawskiego gimnazjum, Iwan Kalajew.

Obaj mają wziąć udział w akcji na carskiego ministra spraw wewnętrznych, Wiaczesława Plehwego, cieszącego się sławą zamordysty. Ale nie mają wiedzy, którą posiada Azef: że Plehwe był szefem Zubatowa, a potem się go pozbył ze stanowiska, i że na rosyjskiej wierchuszce odbywają się gry, w których rewolucjoniści nieświadomie pełnią rolę prywatnych aniołów śmierci. Po udanym zamachu Azef triumfuje, a Sawinkow obdarza go zaufaniem i podziwem.

Rok później, w 1905 r., ma miejsce kolejna głośna akcja. Tym razem celem jest wielki książę Sergiusz, stryj cara Mikołaja II. Głową operacji zostaje Sawinkow, a bombę rzuca Kalajew. Książę ginie, zaś zranionego zamachowca wieszają w twierdzy szlisselburskiej.

W tym czasie zaczynają szerzyć się pogłoski, że w szeregach partii działają szpiedzy Ochrany. Podejrzenie pada na znajomego Sawinkowa z czasów warszawskich, Mikołaja Tatarowa, i na mnicha Grigorija Gapona. Zbiega się to z szykowaniem zamachów na moskiewskiego generała-gubernatora Fiodora Dubasowa i ministra spraw wewnętrznych Piotra Durnowo – w efekcie czego w 1906 r. gubernator zostaje raniony, minister nietknięty, a Gapon z Tatarowem zlikwidowani. Rzeczywiście, obaj byli agentami – tyle że kto inny tu pociągał za sznurki.

Długo jeszcze Sawinkow nie będzie w stanie uwierzyć w winę Azefa (którego kara nie dosięgnie, zdąży uciec). Azef będzie dla Sawinkowa pierwszym moralnym zawodem. Choć sam twierdził, że nie ma żadnej moralności – jest tylko piękno.

Literat-dekadent

Zdolności literackie objawił już na zesłaniu w Wołogdzie. Tym bardziej że przebywał w doborowym towarzystwie – Bierdiajewa, Łunaczarskiego, Remizowa. Pierwsze próbki podesłał do oceny Gorkiemu. Ten poradził mu zająć się innym fachem...

Jednak Sawinkow pisze dalej, z czasem przyjmując pseudonim W. Ropszyn. Jego styl jest jawnie dekadencki, naśladujący twórczość Przybyszewskiego. Treść nawiązuje do rewolucji w apokaliptycznych barwach, dlatego czołowi ideolodzy PSR mówili o nim z przekąsem „kontrrewolucyjny dekadent na gościnnych występach w rewolucji”. Kolejno zostaje autorem powieści „Koń blady”, „To, czego nie było”, „Koń wrony”, a czas przeżyty w Organizacji Bojowej zawiera we „Wspomnieniach terrorysty”. Szybko zdobywa literacką popularność. Pisze też poezję, w tonacji symbolisty i egzystencjalisty Sołoguba.

Jego pierwsza żona Wiera to córka narodnickiego pisarza Gleba Uspieńskiego. Drugi raz żeni się z siostrą powieszonego kolegi partyjnego Zylbergerga, Ksenią. A więc życie rodzinne i literaturę ściśle łączy z rewolucją. I zawsze w imię miłości do ludu.

Kiereński: rozczarowanie drugie

Gdy wybucha I wojna światowa, przebywa w Paryżu. Nie chce siedzieć bezczynnie, wstępuje do francuskiej armii. Zostaje wojennym korespondentem. Jak przystało na politycznego emigranta, uszy i oczy ma zwrócone ku Rosji. Gdy w Rosji wybucha lutowa rewolucja 1917 r., uznaje, że czas wrócić do ojczyzny. Nie on jeden: Lenin wyrusza z Zurychu zaplombowanym pociągiem i z kieszeniami pełnymi niemieckich pieniędzy; wjeżdża triumfalnie do Piotrogrodu, od razu budując opozycję wobec nowego rządu.

Sawinkow dociera do stolicy Rosji pięć dni po nim, otrzymując propozycję pracy w tym rządzie. Zostaje komisarzem 7. Armii i ma dwa zadania: namawiać buntujących się żołnierzy do pozostania w okopach i obalać agitację bolszewików. Robi to jako narodnik, demokrata, eser i przedstawiciel „cierpiącego, tęskniącego za prawdą ludu” – tak wciąż o sobie mówi. Ale bywa postrzegany jako „faszysta Piłsudski”. Jest mu po drodze z generałem Ławrem Korniłowem. W miarę jak rząd Kiereńskiego traci zaufanie Rosjan, pozycja ich dwóch rośnie. Generał stanie na czele armii, a Sawinkow ministerstwa wojny.

W przeciwieństwie do premiera Kiereńskiego, świetnego adwokata, lecz marnego polityka, który ma dobre intencje, bo chce zapanować nad krajem bez przelewu krwi, oni wiedzą, że bez żelaznej ręki się nie obejdzie. A także, że siostrą bliźniaczką rewolucji jest anarchia, na plecach której opozycja – im bardziej populistyczna, tym lepiej – wjedzie niczym na triumfalnym białym koniu. A takich jak oni rozdepcze koń blady...

Pierwsza próba przejęcia władzy ma miejsce w lipcu 1917 r. Bolszewicy wywołują bunt, który musi być krwawo stłumiony. Lenin ucieka do Finlandii, ścigany listem gończym, a Sawinkow chce aresztować wszystkich czołowych bolszewików. Ale Kiereński się sprzeciwia. Za chwilę dochodzi między nimi do jeszcze poważniejszego konfliktu, nazwanego puczem Korniłowa. W coraz bardziej wrogo nastawionym do kiereńszczyzny kraju naczelny wódz i minister wojny chcą przywrócenia kary śmierci na froncie, zmilitaryzowania fabryk zbrojeniowych i kolei. Premier oskarża Sawinkowa, że jest kimś w rodzaju Lenina i terrorystą. Korniłowa – o zamach stanu i chęć wprowadzenia dyktatury. „Zwariował” – komentuje zachowanie premiera w dziennikach Zinajda Gippius. Łagodność czy wariactwo kończy się klęską pierwszej rosyjskiej demokracji. Wnet władzę przejmą bolszewicy i role się odwrócą: to Lenin zacznie ścigać Sawinkowa. Ogłosi go wrogiem nr 1.

Piłsudski: trzecie rozczarowanie

Sawinkow jeszcze próbuje wzniecić w Rosji bunt, nawet chce współpracy ze swymi odwiecznymi wrogami – carskimi generałami, białymi. Ale znów musi uciekać. Szuka finansowego wsparcia w rządzie czeskim, francuskim i brytyjskim, nawet u Mussoliniego.

W końcu widzi szansę w Polsce. W styczniu 1920 r. przyjeżdża do Warszawy na rozmowy z Józefem Piłsudskim. Tak dochodzi do konfrontacji spadkobiercy idei Aleksandra Uljanowa z tym, który w spisku Uljanowa brał udział, za co wylądował na Syberii. Obaj byli socjalistami z organizacji bojowej i obaj mieli wspólnego wroga – drugiego z braci Uljanowów.

Rozmawiają po polsku: Piłsudski zaciąga po wileńsku, rzucając rosyjskimi przekleństwami, Sawinkow mówi z czystym warszawskim akcentem. Dochodzą do porozumienia: Sawinkow obiecuje wyrzec się rosyjskiej wielkomocarstwowości, Piłsudski deklaruje walkę z bolszewikami, a nie z narodem rosyjskim. Dzięki temu Sawinkow może organizować Rosyjski Komitet Polityczny. Jego przewodniczącym zostaje Dymitr Fiłozofow (krytyk literacki, przyjaciel Józefa Czapskiego), a zastępcą Aleksander Derenthal (eser).

W lipcu, kiedy robi się gorąco na froncie polsko-bolszewickim, Sawinkow zaczyna formować 3. Armię Rosyjską pod dowództwem gen. Głazenappa, później zastąpionego gen. Peremykinem. Lecz gdy armia Tuchaczewskiego podchodzi pod Warszawę, jeszcze nie są gotowi do walki. Ruszają po raz pierwszy znad Wieprza, gdzie dywizja Bułak-Bałachowicza swoim uderzeniem zaczyna polską ofensywę. Trzy kozackie jednostki w tym czasie przechodzą pod dowództwo sprzymierzonego Semena Petlury.

W październiku dochodzi do polsko- -bolszewickiego zawieszenia broni. Piłsudski i Lenin nie chcą ciągnąć tej kampanii. Wojska Sawinkowa czują zawód i nie rezygnują z walki. Chcą przebić się do Morza Czarnego, by tam połączyć siły z białym generałem Wranglem. Ale muszą się cofnąć na teren Polski. A gdy w marcu 1921 r. Polska i Rosja bolszewicka podpisują traktat pokojowy, jest to gwóźdź do trumny 3. Armii: Piłsudski obiecuje bolszewikom, że rozbroi wojska Sawinkowa, umieści szeregowców w obozach internowania, a dowództwo i członków Komitetu wydali z Polski... W Sejmie protestuje PPS, twierdząc, że to złamanie prawa azylu politycznego. Na darmo. Sawinkow ze swoimi ludźmi musi pod eskortą wyjechać do Czechosłowacji.

Operacja „Trust”

Bolszewicka operacja „Trust” do dziś uważana jest za mistrzostwo w sztuce szpiegostwa. Pomysłodawcą jest były szef Ochrany Włodzimierz Dżunkowski, szkolony jeszcze przez Zubatowa. Teraz sam zadeklarował się jako „konsultant” Czeki, bolszewickiej tajnej policji.

Mamy rok 1921. Lenin ogłasza rozprężenie na froncie ekonomicznym (NEP), a jednocześnie każe zewrzeć szeregi na innych frontach. Przede wszystkim należy zlikwidować opozycję, przebywającą na emigracji. O sile jej rażenia wie doskonale – sam był emigrantem.

Na czele urzędu z Łubianki stoi dwóch polskich szlachciców, Feliks Dzierżyński i Wieczysław Miężyński. To im Dżunkowski doradza, że trzeba stworzyć wrażenie, iż w Rosji działa potężna siatka konspiracyjna, pragnąca obalić bolszewików. Ma być na tyle wiarygodnie, że taka siatka rzeczywiście powstaje: jej członkowie to... czekiści. Wydają odezwy, werbują ludzi, ślą sygnały za granicę, że podziemie rośnie w siłę. Ostrzą zęby na wroga nr 1.

I opracowują plan ściągnięcia Sawinkowa do Rosji (kryptonim akcji: „Syndykat-2”). Najpierw przechwytują ludzi Sawinkowa i zmuszają do współpracy. Borys Wiktorowicz otrzymuje od nich listy, w których informują go o sytuacji w Rosji – że konspira się rozwija, ale brakuje charyzmatycznego przywódcy, nim może zostać tylko on.

Operacja trwa dwa lata. W końcu Sawinkow decyduje się na podróż (jego główny wróg, Lenin, nie żyje już od paru miesięcy).

Choć ma złe przeczucia, chce jechać sam. Ale zaprzyjaźnione małżeństwo Derenthalów, Aleksander i Lubow, która jest kochanką Sawinkowa, nalegają, by jechać z nim. Wiele wskazuje, że byli agentami Czeki (choć on do końca w to nie wierzył). Świtem 16 sierpnia 1924 r. we troje docierają do hotelu w Mińsku. Rano na progu stają czekiści. Sawinkow mówi: „Dobra robota, panowie”...

Na Łubiance euforia. Tym bardziej że szef Czeki też jest ścigany listem gończym (polskim)i wisi nad nim wyrok śmierci: jako członek czerwonego rządu, chciał w 1920 r. „wyzwalać” bolszewickimi bagnetami Polskę. A z Sawinkowem niemal się wtedy o siebie otarli: Dzierżyński był na plebanii w Wyszkowie, 60 km od Warszawy, zaś 15 sierpnia Sawinkow z Wędziagolskim udali się do Wyszkowa, by obserwować front. Dzierżyński wyjechał stąd dzień wcześniej (polski sąd polowy wydał na niego, jako zdrajcę ojczyzny, zaoczny wyrok śmierci).

Teraz to Dzierżyński ma w rękach Sawinkowa. Wita go na Łubiance w zaskakujący sposób: wernisażem obrazów młodszego brata Borysa Wiktorowicza, artysty malarza. Żart? Nie, to sygnał, że wróg nr 1 jest cennym nabytkiem, który otrzyma status „więźnia specjalnego traktowania”. Ale Dzierżyński oświadcza też: „Sto tysięcy robotników bez żadnej presji z czyjejkolwiek strony przyjdzie i zażąda pańskiej śmierci – śmierci »wroga ludu«!”. Być może sam nie jest świadom, że uderzył w najczulszy punkt.

Dzierżyński: rozczarowanie ostatnie

Proces zaczyna się szybko, 27 sierpnia. Sąd ma wydać wyrok śmierci. Sawinkow nie sypie ludzi, ale o własnej działalności mówi otwarcie. Wie, co go czeka, a jednocześnie w dzienniku więziennym notuje znamienne słowa: „»nie ma za co umierać«. Właśnie »nie ma za co«... Bo idea umarła już dawno – w Warszawie”. Po czym robi coś, co wielu wprawi w osłupienie. Następnego dnia procesu oświadcza: „Uznaję władzę radziecką”. Po takim wyznaniu sąd zamienia mu karę śmierci na 10 lat więzienia.

To nie koniec. Na Łubiance dają mu do zrozumienia, że zostanie uwolniony, i to szybko, a nawet otrzyma pracę; z jego doświadczeniem będzie prawą ręką Dzierżyńskiego. Ale na razie musi zostać za kratkami, choć w roli więziennego beniaminka. Dostaje dwupokojowy apartament, możność swobodnej korespondencji, wydaje książki, za co otrzymuje solidne honoraria, przyjmuje gości, jest wożony przez czekistów za Moskwę na spacery, a nawet zamieszkuje z nim kochanka Lubow Derenthal...

W zamian ma podpisać ostateczny cyrograf: na łamach „Prawdy” ogłosić wyznanie pt. „Dlaczego uznałem władzę radziecką”. Robi to. I robi coś jeszcze. Pisze listy do przyjaciół za granicą, entuzjastycznie przekonując ich do bolszewików i zapraszając do Rosji, gdzie czeka na nich przebaczenie. Ci początkowo są przekonani, że listy piszą czekiści, że to niemożliwe, by charyzmatyczny eser dopuścił się tak skandalicznej zdrady... Ale potem z bólem stwierdzają, że autorem listów jest jednak on. Dymitr Fiłozofow odpisuje: „Jest Pan człowiekiem skończonym moralnie i politycznie (...) Dla mnie jest Pan martwym lwem. A z tym żywym psem, co żyje teraz w Rosji, nie chcę i nie mogę mieć nic wspólnego”.

9 kwietnia 1925 r. zostaje zwolniona pani Derenthal. Borys, już sam, skupia się na literaturze. Pisze nowe opowiadania, redaguje poprzednie, komentuje, co się da, w dzienniku. 12 kwietnia: „Niedziela. Dni niedzielne są najdłuższe. Zapewne dlatego, że na korytarzu całkowita cisza”. 15 kwietnia: „Świętej pamięci brat Sasza na pewno byłby bolszewikiem” (jego starszy brat, rewolucjonista, w 1905 r. popełnił w więzieniu samobójstwo). 6 maja następuje przełom: „Za radą Spieranskiego [eser pełniący w więzieniu rolę anioła stróża Sawinkowa] napisałem do Dzierżyńskiego...”.

Tak, pisze do szefa Czeki: „Kiedy mnie aresztowano, byłem przekonany, że mam przed sobą dwa wyjścia: pierwsze wydawało mi się prawie nieuniknione – postawią mnie pod ścianą. Drugie – że uwierzą mi, a jeśli uwierzą, dadzą pracę. Trzecie wyjście – tj. pozbawienie wolności – uważałem za wykluczone (...) Zwracam się do Was, obywatelu Dzierżyński, jeżeli wierzycie mi, zwolnijcie mnie i dajcie mi jakąś pracę. Jakąkolwiek, choćby najpodrzędniejszą”.

Następnego dnia otrzymuje odpowiedź: „Na uwolnienie jeszcze za wcześnie”. O godzinie 20.20 wieziony jest na spacer do podmoskiewskiego Carycyna. Zachowuje się dziwnie; konwojenci powiedzą później, że chodził po lesie, trzymając Spieranskiego kurczowo pod rękę. O 23.00 wracają na Łubiankę. Idą na piąte piętro do gabinetu Romana Pilara, współautora „Trustu”. Czekają na konwój, który sprowadzi Sawinkowa do celi. Ten chodzi niespokojnie po pokoju, narzeka, że mu duszno. Co chwila staje w oknie. Nagle znika za parapetem.

Dzierżyński po otrzymaniu informacji wpada w szał. Zaraz też rodzą się podejrzenia, że Sawinkowa zamordowano. Moskwa huczy od plotek. Tym bardziej że miał lęk wysokości. Ale bywa, iż fobia staje się instrumentem w ręku samobójcy. Lecz kto nie chce wierzyć, ten nie uwierzy – np. Aleksander Sołżenicyn.

Klucz do zagadki

Czy Sawinkow został zamordowany? Ależ tak! Jednak nie przez ludzi Dzierżyńskiego, nawet nie przez ostracyzm najbliższych czy więzienną depresję. Zamordował go lud. Ten święty, ukochany przez Dostojewskiego i Tołstoja rosyjski lud, w którego imieniu całe życie walczył. Bowiem lud go nie potrzebował, bowiem lud wybrał tych, którzy obiecali mu raj na ziemi: władzę radziecką. „Taka była wola ludu” – napisał Sawinkow, gdy został już pozbawiony nadziei. 20 lat wcześniej jego warszawski znajomy, Ludwik Krzywicki, wołał do inteligencji: „Dłużnikiem jesteś ludu pracującego”. Sawinkow ten dług spłacił do końca.

Umierając, nie mógł wiedzieć, że szef Czeki w tym czasie przechodzi załamanie psychiczne, stojąc między grupą Stalina a trockistowską opozycją. Przeżył Sawinkowa o 14 miesięcy. Po jego śmierci też plotkowano o zabójstwie. Znaleźli się tacy, którzy twierdzili, że Stalin osobiście władował mu dwie kule z rewolweru w brzuch.

Pozostali twórcy operacji „Trust” pójdą w latach Wielkiej Czystki pod ścianę. Ocaleje tylko Spieranski, który wcześniej zdejmie mundur czekisty i zostanie notariuszem. 

SYLWIA FROŁOW jest autorką biografii Feliksa Dzierżyńskiego, która ukaże się jesienią 2012 r. nakładem wydawnictwa Znak.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2012