Zabawy

Zabawa w „co by było, gdyby”: wybitny pisarz, twój znajomy, czyni cię wykonawcą swego testamentu i prosi, żebyś spalił wszystkie papiery, których sam nie zdążył zniszczyć...

21.01.2013

Czyta się kilka minut

Przeglądasz te papiery, palisz z bolącym sercem, od czasu do czasu coś na boku notując (możesz sobie pozwolić na tę drobną niewierność), gdy nieoczekiwanie, podczas porządkowania mieszkania, natrafiasz na zakurzone pudło, a w nim skończoną powieść, ukończone opowiadanie, gotowy tom poezji. Zaczynasz czytać i widzisz, że to jest dobre, lepsze niż szereg rzeczy, które opublikował. Nie zestarzało się, choć napisał owe teksty wiele lat temu, w okresie, kiedy odnosił pierwsze sukcesy. Dlaczego nie zaniósł ich do wydawcy? Dlaczego nikt o nich nie słyszał?

W pudle nie ma żadnych dodatkowych informacji, nie ma zapisków, które by świadczyły o jakichś rozterkach autora. Zapomniał? Napisał i postanowił, że trochę się przeleży? A może zastawił na ciebie pułapkę? Może to próba – okażesz się wierny danemu słowu, czy je złamiesz?

Testamenty – rzecz święta? Nieprawda, co chwilę ktoś łamie ich zapisy, sprzeniewierza się woli zmarłych. Na przykład zmarły prosi, żeby go pochować tu i tu, z rodziną, znajomymi, ale ktoś wpada na pomysł, że można by przecież godniej, w miejscu bardziej reprezentacyjnym. Inny zmarły prosi, by jego szczątków nie palić, ale jakże nie palić, kiedy nie ma miejsca w krypcie czy piwniczce, a raczej jest go tyle, ile wystarczy na urnę? Ktoś błaga: zniszczcie listy, zniszczcie dziennik – ale jak niszczyć, kiedy to dokument? A zresztą, gdyby naprawdę chciał, zrobiłby to sam. Ci, którzy chcieli, zrobili. I gdyby mu rzeczywiście zależało, napisałby wprost do adresatów: moje listy mają zostać zniszczone. Napisał? Może nie zdawał sobie sprawy, o co prosi. I tak dalej.

Jest trochę takich tekstów – ocalonych wbrew woli autorów. Czytam właśnie wydaną przed kilkoma laty korespondencję Grydzewskiego i Lechonia. Sporo już na ten temat pisano, szkoda byłoby do tego wracać, gdyby nie to, że... No właśnie. Lechoń wypisuje tam rzeczy straszne, językiem ordynarnym. Gdyby istniały wówczas fora internetowe, może pisałby to samo pod jakimś „nickiem”, żeby sobie ulżyć. A jeśli nie? Dochodzi się w końcu do listu z 28 stycznia 1950 r. „Za żadne skarby świata nie drukuj nic z moich listów”, prosi Grydzewskiego. A potem z 5 sierpnia 1951 r. „Oczywiście – pisze Lechoń – ani jedno ze zdań tu napisanych nie jest do druku”. Czytam to zdanie w druku i cierpnę.

Nikt tu zdrady nie popełnił. Grydzewski zachował korespondencję, nie było przecież wskazówki: spal, tylko: nie publikuj. Badacze literatury, badacze epistolografii również mają czyste sumienie: ich rzeczą jest rzetelnie opracowywać to, co pozostało. Czemu więc cierpnę? Czemu cierpnie mi skóra, czemu wewnątrz coś zwija się, ściska niczym pięść? Może na myśl o tym, co sam zrobiłbym postawiony przed podobnym tekstem. A co bym zrobił? Co trzeba by zrobić? Ocenzurować? Uznać, że tego, co jest, nie ma? Po cichu zniszczyć? Pół biedy, gdy mówimy o dowodach wybitności. Ale dowody marności? Lechoń wypada w tych listach tak marnie, że ma się ochotę już nigdy go nie czytać. Mały, zawistny... No, mniejsza o to, kto; on sam znalazłby tu odpowiednio mocne słowo.

Czy przyszli badacze naszej epoki będą mogli śledzić dzisiejsze fora internetowe? A co, jeśli pod rozmaitymi „nickami” ukrywają się obecni lub przyszli pisarze? Inna zabawa w „co by było, gdyby”: pisarz wymyśla sobie internetowego prześladowcę, który na rozmaitych forach obrzuca go błotem. Nie chwalcę (takie przypadki podobno istnieją), ale właśnie kogoś, kto go gnębi, kto bezlitośnie punktuje wady jego chwalonych powszechnie dzieł, kto stara się go wdeptać w ziemię.

Dopiero na myśl o tym cierpnę naprawdę.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2013