Wystawa dla publiczności

Od ponad dekady nie było tak obszernego przeglądu twórczości powstającej w Polsce. Wystawa „Co widać” w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej pokazuje, jak wiele zmieniło się w naszej sztuce i w jej instytucjonalnym otoczeniu.

17.03.2014

Czyta się kilka minut

Slavs and Tatars, „Friendship of Nations: Polish Shi’ite Showbiz” / Fot. Bartosz Stawiarski / MUZEUM SZTUKI NOWOCZESNEJ
Slavs and Tatars, „Friendship of Nations: Polish Shi’ite Showbiz” / Fot. Bartosz Stawiarski / MUZEUM SZTUKI NOWOCZESNEJ

Na dwóch piętrach dawnego domu meblowego Emilia, tymczasowej siedziby warszawskiego Muzeum Sztuki Nowoczesnej, zgromadzono prace blisko 80 artystów. W większości powstałe w ostatnich trzech-czterech latach. Obok siebie współżyją: symbol sztuki zaangażowanej Artur Żmijewski i „zmęczeni rzeczywistością”, jak niegdyś mówiło się o artystach wracających do tradycji surrealizmu – Tomasz Kowalski i Jakub Julian Ziółkowski. Są tu obrazy grającej z tradycją dawnego malarstwa portretowego Ewy Juszkiewicz oraz minimalistyczne płótna Rafała Bujnowskiego i Tomasza Barana. Katarzyna Krakowiak przygotowująca dźwiękowe mapy kolejnych przestrzeni i zapis działań ekstremalnej formacji BNNT założonej przez Konrada Smoleńskiego i Daniela Szweda. Nie zabrakło nawet działającej w Krakowie w latach 2008-12 niezależnej spółdzielni Goldex Poldex, starannie pielęgnującej swój antyestablishmentowy profil.

Wielość produkcji artystycznych i proponowanych narracji może wprawiać w konfuzję. Za bardzo przyzwyczailiśmy się do dekretowania kolejnych przełomów i jedynych obowiązujących linii. Tymczasem kuratorzy tej wystawy – Sebastian Cichocki i Łukasz Ronduda – nie chcą ogłaszać nowych otwarć, początków ani końców. Raczej chcą pokazać to, co aktualnie można zobaczyć w galeriach i pracowniach artystów. „Co widać” jest rodzajem przewodnika czy mapy pomagającej w poruszaniu się po współczesnej sztuce. Powstała też interaktywna strona cowidac.artmuseum.pl/pl, która niemal daje możliwość zwiedzania wystawy bez wychodzenia z domu.

PRZESZŁOŚĆ, ALE INNA

Cichocki i Ronduda sięgają po dobrze znane hasła do opisu powstającej współcześnie twórczości: „feminizm”, „surrealizm” czy „mistrzowie”. Niejednokrotnie przekonująco wyłapują zachodzące w naszej sztuce zmiany.

„Mistrzowie” są tu dobrym przykładem. Jednym z fenomenów sztuki ostatniego 20-lecia było odkrywanie i przypominanie przez artystów wybitnych twórców, zwłaszcza polskiej neoawangardy. Teraz pojawia się w tych działaniach element gry, zabawy czy przewłaszczenia. Ginie powaga. Przed dwoma laty londyńska wystawa Piotra Uklańskiego „Polska neoawangarda” wzburzyła wielu artystów. Uklański pokazał na niej, niczym własne, dzieła ważnych twórców lat 70. Obecnie w Emilii reprodukcje ich prac, pokryte niczym dawne obrazy werniksem, zestawił z wykonanymi przez siebie gobelinem czy kompozycją z użyciem ceramiki użytkowej, w których odwołał się do postponowanej, a nawet wyszydzanej stylistyki lat 60. i 70. Wszystko zamienił w zbiór starych rupieci.

Odwołań do przeszłości sztuki na wystawie jest więcej. Nie tylko do ubiegłego stulecia. Jakub Woynarowski w erudycyjnym cyklu „Novus Ordo Seclorum” (2013) śledzi – z dystansem, a nawet ironią – próby wprowadzania porządku, a wręcz geometrycznego rygoru w nowożytnych ogrodach, uczynienia z nich obrazu wszechświata. Z kolei Aleksandra Waliszewska – czerpiąc wzory z twórczości działającego na początku XVII wieku grafika Jana Ziarnki – stworzyła cykl niewielkich, malarskich, mocno niepokojących prac, w których powtarzają się sceny przemocy, podporządkowania i tortur. Na jednej nad młodą dziewczyną pochyla się kościotrup, na innej jest ona pochłaniana przez piekielne płomienie.

ZAANGAŻOWANIE, ALE INNE

Nie oznacza to, że wszyscy artyści odwracają się od rzeczywistości. Przeciwnie. Sztuka odwołująca się do kwestii społecznych czy politycznych ma się całkiem nieźle. Przy czym to zaangażowanie przybiera inne formy. Zbigniew Libera w „Wolnym strzelcu” stworzył okrutny wizerunek artysty, który bywa spychany na margines i wykluczany. Sam wcielił się w rolę bezdomnego. Nagi, brudny, zostaje usunięty z nowego, chronionego osiedla.

Uwaga artystów kieruje się też na kwestie dotąd słabo obecne czy pomijane, jak choćby wieś. Młody performer Michał Łagowski przeprowadził wywiad z członkiniami Koła Gospodyń Wiejskich w Osicach. Próbuje wciągnąć swe rozmówczynie w ogólne dywagacje na temat roli kobiet i funkcji w wiejskiej społeczności, używając przy tym feministycznego, słabo zrozumiałego dla nich języka. One zaś swą wolność odnajdują, porządkując kwietniki czy zajmując się szydełkowaniem. To ich forma emancypacji.

Bardziej przekonujące są działania Daniela Rycharskiego, który po studiach artystycznych wrócił do swej rodzinnej wsi. Na opuszczonych budynkach w Kurówku zaczęły pojawiać się malunki przedstawiające dziwne stworzenia. Niepotrzebne już stare maszyny rolnicze przekształcił w zabawny, rzeźbiarski ogród. Jego ingerencje – za zgodą mieszkańców – zaczęły zmieniać wieś. Wprowadzać w niej ład.

NOWY AKADEMIZM?

O „Co widać” można przeczytać, że jest hipsterska. Ktoś inny napisał o jej akademizmie czy konserwatyzmie. To ostatnie określenie nie jest pozbawione sensu. Mniej na wystawie – tak charakterystycznego dla dotychczasowych działań Muzeum Sztuki Nowoczesnej – eksperymentowania, wychodzenia w nieznane. Ale dzięki temu „krokowi w tył” udało się uchwycić zmiany, jakie zaszły w polskiej sztuce w ostatnich latach: powstanie nowych, coraz silniejszych instytucji publicznych, a przede wszystkim galerii prywatnych. Większość artystów zgromadzonych na wystawie stale z nimi współpracuje, co zostało starannie odnotowane w podpisach pod pracami. „Obecne pokolenie młodych artystów jest pierwszą generacją, która wchodzi w świat sztuki już bardzo zdefiniowany, sprofesjonalizowany, z wyraźnie ustanowionymi hierarchiami i precyzyjnymi zasadami funkcjonowania” – zauważa Łukasz Ronduda w wywiadzie dla „Obiegu”. Twórcy są coraz bardziej sprawni, mają także coraz więcej możliwości technicznych. Znają reguły rynku. Nigdy dotąd sztuka polska tak dobrze nie wyglądała. Ale też staje się coraz bardziej przewidywalna.

Kuratorzy podkreślają, że chcieli „zrobić wystawę sztuki”. Nie programów, idei, manifestów. „Wrócić do artystów”. Ale „Co słychać’ jest także powrotem do dzieł. Niewiele tu dokumentacji działań etc. etc. Nawet Artur Żmijewski jest na niej reprezentowany przez akwarele wykonane wspólnie z więźniarkami. W innym miejscu można zobaczyć pieczołowicie umieszczone w gablocie zaschnięte drzewko pochodzące z terenów dawnego obozu Auschwitz. To pozostałość po projekcie Łukasza Surowca pokazanym na Biennale w Berlinie przed dwoma laty. Do Emilii przetransportowano także wózki, które należały do bezdomnych uczestniczących w innym działaniu tego artysty. Dzieło sztuki jako obiekt wydaje się konieczne.

„Co słychać” jest wreszcie próbą przemyślenia funkcjonowania warszawskiego muzeum. Powstała wystawa dla publiczności. Chociaż większość artystów, a nawet poszczególne dzieła są znane z innych wystaw, często organizowanych przez prywatne galerie, to tu znalazły innego odbiorcę. Znacznie liczniejszego, by nie powiedzieć masowego. Ubiegłoroczną wystawę „W sercu kraju” obejrzało ponad 69 tys. osób.

Pojawienie się tego widza to zmiana, która często umyka piszącym o sztuce, chyba zbyt łatwo utożsamiającym odbiorców z uczestnikami modnych, wernisażowych pokazów. Niesie ona za sobą następstwa, nie zawsze łatwe do oceny, bo jak zauważył Arek Gruszczyński, pisząc o tej wystawie dla magazynu „Szum”: „egalitarność można bardzo łatwo pomylić z populizmem”. Pozostaje szukanie równowagi między przystępnością i niepopadaniem w uproszczenia, a nawet przymilanie się do widza. W przypadku „Co widać” to się udało. 


„Co widać. Polska sztuka dzisiaj”, Warszawa, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, wystawa czynna do 1 czerwca 2014 r., kuratorzy: Sebastian Cichocki i Łukasz Ronduda.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2014