Widzieć i nie upokarzać

W życiu brakuje nam czasu, sił, cierpliwości czy zapału. Ten brak zawstydza nas, tak jak puste dzbany po winie zawstydziły gospodarza wesela w Kanie Galilejskiej. Nie zawsze mamy odwagę, by prosić o pomoc – wszak nasze niedobory są tak prozaiczne.

11.03.2013

Czyta się kilka minut

Nie mają już wina” (J 2, 3)

Było wesele. Radość, taniec i śpiew. I było wino. Goście dobrze się bawili, ale po jakimś czasie (w owym czasie wesela trwały zazwyczaj siedem dni) wina zabrakło. Czy gości przyszło więcej, niż planowano? Czy wypili więcej, niż zakładał gospodarz? Tego nie wiemy. W każdym razie gospodarz się przeliczył – wina zabrakło.

Wśród gości weselnych był Jezus razem ze swoimi uczniami. A także Maryja. Zapewne rozniosła się już wieść o świadectwie, jakie o Jezusie dał Jan, chociaż Jezus nie uczynił jeszcze niczego, co dowodziłoby jego nadzwyczajnego posłania. Czy weselnicy zdawali sobie sprawę, że jest wśród nich oczekiwany Mesjasz – Syn Boży? Uczniowie pewnie tak; Natanael wyznał to wszak wyraźnie (pytanie tylko, czy rozumiał?), ale, jak powiedzielibyśmy dzisiaj, jego słowa nie przedostały się jeszcze do publicznej świadomości. Inaczej weselni goście mieliby chyba problem z zabawą – obok nich siedzi oczekiwany tysiące lat Mesjasz, Boży Syn (!), a oni, jak gdyby nigdy nic, pozwalają sobie na harce! Maryja wierzyła, ale dla Maryi obecność Jezusa nie była niczym wyjątkowym; przecież był z nią „od zawsze”, oczywiście tego ziemskiego „zawsze”...

To, że zabrakło wina, nie było dla weselników tajemnicą, dla gospodarzy wesela to sytuacja tyleż niezręczna, co kompromitująca... Maryja postanawia temu zaradzić, ale nie sama. Zanotowane przez Jana słowa Maryi wpisane są w dialog z Jezusem, z interpretacją którego egzegeci mają nie lada problem. Czego – bez wnikania w egzegetyczne zawiłości – dowiadujemy się z tego dialogu?

Tego, że Matka bardzo dobrze rozumie się z dorosłym już Synem. Matki „rozważanie w sercu” tego, czego nie rozumiała, kiedy znalazła dwunastoletniego Syna w świątyni, przyniosło po latach wzajemne zrozumienie, któremu wiele słów nie trzeba. W Jeruzalem Jezus porzuca na czas krótki swoje zwyczajne dzieciństwo, zdając się wyraźnie wskazywać Matce, kim jest; w Kanie Galilejskiej sytuacja wydaje się jakby „odwracać” – to Ona zwraca się do Niego o „niezwyczajną interwencję”, mimo że Nauczyciel z Nazaretu nie pokazał jeszcze swojej nadzwyczajnej mocy. Dwunastoletnie dziecko zdawało się mówić Matce: nie jestem stąd! Teraz Matka zdaje się zwracać do dorosłego Syna: pomóż, Ty możesz, bo nie jesteś stąd! Zwyczajni ludzie nie zamieniają wszak wody w wino.

Problem, któremu ma zaradzić Jezus, jest dość prozaiczny – przecież nie o zbawienie chodzi, nie o uzdrowienie, nawet nie o nakarmienie głodnych czy napojenie śmiertelnie spragnionych (wody gospodarzowi nie brakowało). Wino lepsze, ale przecież goście przeżyją i bez niego... Matka prosi o wiele i o niewiele. O wiele – bo trzeba cudu, żeby uczynić prośbie zadość; o niewiele – bo właśnie nie chodzi o rzeczy wielkie. Maryja jest przy tym wrażliwa, ale nie małostkowa; kłopot gospodarza jest ważniejszy od niedoboru weselnego trunku. Nie mówi wszak: „nie ma wina”, tylko: „nie mają wina”. Ot, taki ludzki, nieskomplikowany problem, współcześni biesiadnicy powiedzieliby może: źle obliczony catering.

A w życiu przeliczyć się dość łatwo. Wina brak? Czasu brak, sił brak, cierpliwości czy zapału... Ten brak nas zawstydza, jak puste dzbany po winie zawstydziły gospodarza wesela; nie zawsze mamy od razu odwagę, by prosić o pomoc, wszak nasze niedobory są tak prozaiczne. I jakże nam brak tych „widzących”, którzy dostrzegliby i wsparli nasz niedostatek, jeszcze zanim zdobędziemy się na nieśmiałą prośbę! Tych, co widzą, ale nie upokarzają; pomagają, ale nie pytają; niosą, ale tak dyskretnie, że zdaje się nam, jak byśmy szli sami; tych, co bez ogłoszeń stają przy nas w chwilach małych i większych klęsk, lecz nie narzucają nam swojej obecności; którzy w deszczowe dni osłaniają nasz wstyd, jak mgła kryje górskie szczyty – a skoro tylko wzejdzie słońce, znikają, jak gdyby ich nigdy nie było...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Etyk, filozofka, profesor i wykładowczyni Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, gdzie kieruje Katedrą Etyki Szczegółowej. Należy do Zgromadzenia Misyjnego Służebnic Ducha Świętego. Zajmuje się bioetyką, jest członkiem Komitetu Bioetycznego przy PAN.

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2013