Ukraina: dyplomacja last minute

Berlin stał się głównym aktorem kryzysowej dyplomacji – choć pole manewru Merkel w istocie jest małe.

09.02.2015

Czyta się kilka minut

Na korytarzach nobliwego hotelu Bayerischer Hof w Monachium – gdzie corocznie na początku lutego odbywa się międzynarodowa konferencja o globalnym bezpieczeństwie, uważana za najważniejsze takie spotkanie na świecie – w tym roku niemal fizycznie dało się odczuć lodowaty polityczny wiatr. „Kiedyś dyskutowaliśmy, jak zmieniać świat, dziś o wojnie”, relacjonowali prominentni goście, w tym prezydenci i premierzy. Tematem, który zdominował wszystko, była rosyjska agresja na Ukrainę.

Zwłaszcza zakłamana tyrada ministra Ławrowa, szefa rosyjskiego MSZ, rozwiała nadzieje, że możliwe jest jakieś akceptowalne rozwiązanie dyplomatyczne. W narracji Ławrowa kryzys ukraiński jawił się jako punkt kulminacyjny na długiej liście antyrosyjskich działań Zachodu w minionych 25 latach, a wszystko miało zacząć się od tego, że zachodni politycy „mieli sen, iż są zwycięzcami zimnej wojny”. Tyle że w Europie trwa gorąca wojna [patrz materiały w dziale Świat – red.]. A przekonanie, że nie dotyczy ona bezpośrednio krajów Zachodu, podzielają już chyba tylko nieliczni. Wersje oficjalne mówią, że zginęło w niej dotąd 1200 ukraińskich żołnierzy i 5400 cywilów – tymczasem dziennik „FAZ” podał w minioną niedzielę, powołując się na źródła w niemieckich „instytucjach odpowiedzialnych za bezpieczeństwo”, że faktyczna liczba zabitych może sięgać 50 tys., tj. dziesięć razy więcej.

Czy to prawda, nie sposób zweryfikować. Ale może to także jeden z powodów, dla których kanclerz Merkel i prezydent Hollande podjęli próbę dyplomacji ostatniej szansy – ze świadomością, jak mówiła Merkel, iż choć szansa jest niewielka, to z uwagi na los Ukraińców nie można nie spróbować. W chwili, gdy zamykaliśmy to wydanie „TP”, nie było jeszcze pewne, czy w połowie tygodnia dojdzie w Mińsku do spotkania Merkel, Hollande’a, Poroszenki i Putina. Wcześniej Merkel poleciała do Waszyngtonu, by skoordynować swe kroki z Obamą.

W ten sposób Berlin stał się głównym aktorem kryzysowej dyplomacji – choć pole manewru Merkel w istocie jest małe. Decydująca jest tu, podkreśla pani kanclerz, jedność Zachodu wobec Rosji oraz wytrwałość, gdyż, jak mówiła w Monachium, trzeba się nastawić na długi spór z Putinem. Ale też właśnie w kwestii jedności i cierpliwości tkwi niebezpieczeństwo. Ukraina nie ma czasu, a Zachód jest podzielony, czy powinno się dostarczyć jej broń. Merkel jest przeciw: uważa, że to nie rozwiąże problemu, a Putin odpowie eskalacją. Polska i kraje bałtyckie widzą to inaczej, co zrozumiałe. USA rozważają nadal różne opcje; w Monachium senator McCain zarzucił Merkel, że uprawia „głupią politykę appeasementu” (czyli ustępstw). Wszystko to nie są dobre przesłanki dla rozmów z Rosją.

©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1935-2020) Dziennikarz, korespondent „Tygodnika Powszechnego” z Niemiec. Wieloletni publicysta mediów niemieckich, amerykańskich i polskich. W 1959 r. zbiegł do Berlina Zachodniego. W latach 60. mieszkał w Nowym Jorku i pracował w amerykańskim „Newsweeku”.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2015