Szkoła przetrwania

Joanna Kluzik-Rostkowska: Zarządzanie strachem było elementem wychowania sto lat temu. Teraz od szkoły oczekujemy czegoś innego.

14.03.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. Ministerstwo Edukacji Narodowej
/ Fot. Ministerstwo Edukacji Narodowej

PRZEMYSŁAW WILCZYŃSKI: Co Pani myślała, czytając regulamin z legnickiej szkoły

JOANNA KLUZIK-ROSTKOWSKA: Że dzieciom trzeba stawiać granice; że doświadczenie tzw. bezstresowego wychowania sprawia, iż dziecko się gubi...


CZYTAJ WIĘCEJ: W jednej z legnickich szkół podstawowych na korytarzach powieszono dziesięciopunktową „Procedurę wejścia do klasy”. Dokument jeży włos na głowie »


Ale...

Ale ten regulamin umieściłabym raczej gdzieś u początków szkoły powszechnej. To pruski rygor, a nie stawianie granic. Na przełomie XIX i XX w. zdawało się oczywiste, że mamy podział: na tego, który wie wszystko, i to „wszystko” przekazuje uczniowi, oraz tego, który w pokorze ma słuchać. Zarządzanie strachem i stresem było wtedy ważnym elementem wychowania. Dzisiaj oczekuje się od nauczyciela innej postawy. To już nie ma być relacja jednostronna. Chcemy, by nauczyciel był raczej rodzajem miękkiego przewodnika, pozwalającego na rozwijanie pasji i wyobraźni, na poszukiwania. Oraz – co ważne – na poniesienie porażki.

Co Pani zrobiła w sprawie legnickiego regulaminu?

Poprosiłam kuratora, by sprawdził, czy ów zestaw reguł nie jest aby częścią większej całości. Obawiam się, że te dzieci – w takim drylu i posłuszeństwie, bez możliwości odezwania się – zachowują się podobnie również w klasie. Bo nie da się przecież podobnej dyscypliny utrzymać tylko na chwilę, przed wejściem do klasy.

Mamy podejrzenie, że to część jeszcze większej całości. Że podobne metody są stosowane w wielu szkołach.

Że dzieci stoją na baczność bez możliwości odezwania się? Mam nadzieję, że to jedyny taki przypadek w Polsce.

Mam na myśli nie ekstremalne przykłady, ale zasadę, którą Pani nazwała zarządzaniem stresem i strachem. Albo, w wersji nieco łagodniejszej, system nagród i kar za zachowanie.

Za mojej kadencji zniesiono przepis, zgodnie z którym można nie uzyskać promocji do następnej klasy za złe zachowanie. Bo jak są kłopoty wychowawcze, to trzeba dziecku pomóc, a nie je karać. Systemu przyznawania punktów za złe i dobre uczynki w ciągu roku nie znam, nie słyszałam o nim. Mam poczucie, że jeśli ktoś robi coś dobrego, to powinien się z tym po prostu dobrze czuć, a system punktowy może prowadzić do naciągactwa.

Ale wracając do diagnozy sytuacji, powtórzę: mam nadzieję, że takich regulaminów nigdzie indziej nie ma. Choć pewnie filozofia wychowania rodem z poprzedniego wieku to problem szerszy niż jedna szkoła. W tym sensie zgoda: mam świadomość, że regulamin z Legnicy to część większej całości.

Jak to zmienić?

To długi proces zmiany modelu pracy. Jestem pewna, że w wielu miejscach nauczyciele odeszli od tablic i wykładów, że stali się dla swoich uczniów przewodnikami. Ale spora grupa innych nadal zarządza strachem. To nie jest łatwa zmiana, bo wszyscy – mam na myśli nas, dorosłych – kończyliśmy szkoły, w których wychowanie było oparte właśnie na takim zarządzaniu. Po prostu nie mamy innych doświadczeń.

W zmianie podejścia do pracy z uczniami najważniejszy jest dyrektor. To on powinien budować klimat, w którym nauczyciel będzie chciał tworzyć zdrową relację z uczniem. To też oczywiście kwestia szkoleń dla nauczycieli, pokazywania dobrych wzorców itd.
Zmiana nie będzie łatwa również z innego powodu. W logice „nauczyciel mówi, uczeń słucha” obie strony czują się dość bezpiecznie. Nauczyciel „wie wszystko”, uczeń o nic nie pyta – koło się zamyka. W filozofii, do której powinniśmy dążyć, nauczyciel nie jest ukryty za danym mu „z urzędu” autorytetem – on musi sobie autorytet dopiero wyrobić. Musi być gotowy na to, że nie będzie czegoś wiedział, że odpowie: „Sprawdźmy to razem”.

Dzięki badaniom wiemy, że im wyższa klasa, tym uczeń zadaje mniej pytań. To pokazuje, że w wielu szkołach uczniowie i nauczyciele uczą się formuły przetrwania, w której brak pytań i wątpliwości oznacza większe bezpieczeństwo. To trzeba zmieniać. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2015