Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W kazaniu będącym komentarzem do perykopy o Kanie Galilejskiej (J 2, 1-11) franciszkański Doktor Kościoła poświęca jeden z akapitów „sześciu słowom Maryi”.
Nigdy wcześniej nie natrafiłem na taką refleksję. W tradycji Kościoła chętnie i często mówi się o „siedmiu słowach Jezusa” – czyli o Jego siedmiu wypowiedziach podczas męki. Wokół nich osnuto setki kazań pasyjnych; napisano dziesiątki książek i medytacji. Ale „sześć słów Maryi”? Nigdy o tym nie słyszałem... Choć nie wykluczam, że po prostu nie miałem szczęścia lub, całkiem po prostu, jestem niedouczony. W każdym razie, dla mnie to jest odkrycie, które we mnie pracuje!
Maryja w całej Ewangelii przemawia do nas jedynie sześciokrotnie – tyle Jej „słów” znamy: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża” (Łk 1, 34); „Oto ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według Twego słowa” (Łk 1, 38); „Wielbi dusza moja Pana...” („Magnificat”, Łk 1, 46-55); „Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie” (Łk 2, 48); „Nie mają już wina” (J 2, 3) i wreszcie: „Zróbcie wszystko, cokolwiek Wam powie” (J 2, 5).
Sześć słów! Według św. Antoniego składają się one w pewną całość. Są jak sześć kolejnych stopni niezwykłego, imponującego tronu Salomona (por. 1 Krl 10, 19). Pierwsze „słowo” jest pochwałą dziewictwa; drugie – wyrazem posłuszeństwa; trzecie – uwielbieniem, które się rodzi w duszy świadomej niezwykłego obdarowania przez Boga; czwarte jest słowem zatroskania o sprawy Boże; piąte – słowem współczucia potrzebującym; szóste – pouczeniem pełnym zawierzenia.
Antoni nie wychodzi w swym tekście (i trudno się dziwić – w końcu to tylko jeden akapit) poza tak syntetyczną, skrótową intuicję. Myślę jednak, że może się ona przekształcić w inspirującą dyspozycję – np. dla rekolekcji o charakterze „maryjnym”. Tym bardziej że każde z owych „słów” może prowadzić do głębokiej medytacji. Ostatnie słowo, przykładowo, jest przecież cytatem z Księgi Rodzaju (zob. Rdz 41), i identyfikuje Jezusa jako nowego Józefa egipskiego – Tego, który znajduje lekarstwo na ludzki głód i groźbę śmierci, a czyni to mimo (albo wręcz w efekcie) odrzucenia przez swoich braci, bycia skazanym na śmierć i niewolę! Niewątpliwie, tym swoim słowem Maryja niezwykle głęboko rozszyfrowuje „znak” Kany Galilejskiej, ze swej strony już przeczuwając treść (dopiero zapowiedzianej) Godziny Jej Syna.
Sześć słów. Tylko tyle. I aż tyle!