Szeherezada z placu Żłóbka

Palestynka, katoliczka, profesorka uniwersytetu, feministka. A także matka pięciorga dzieci i wdowa po, jak tu mówią, męczenniku. Oto Vera Baboun: pierwsza burmistrzyni w historii Betlejem.

14.12.2014

Czyta się kilka minut

Palestyńska rodzina przy izraelskim „murze bezpieczeństwa”, przez Palestyńczyków zwanym „murem aneksyjnym”; Betlejem, 2010 r. / Fot. Bernat Armangue / AP / EAST NEWS
Palestyńska rodzina przy izraelskim „murze bezpieczeństwa”, przez Palestyńczyków zwanym „murem aneksyjnym”; Betlejem, 2010 r. / Fot. Bernat Armangue / AP / EAST NEWS

W internecie krąży taki obrazek: Trzej Królowie w drodze do Dziecięcia przystają nagle i ze zdumieniem wpatrują się w mur, który przed nimi wyrósł. To trochę tak jak w opowieściach kierowcy Dauda – z tą różnicą, że na obrazkach były wielbłądy, a oto stoi przed nami jego odpowiednio oznakowana taksówka.

Daud, izraelski Arab ze Wschodniej Jerozolimy, cieszy się sympatią dziennikarzy: ma to, czego potrzebują: zezwolenie na poruszanie się po obu stronach muru i bliskowschodnie know-how. Zna cenę bezpieczeństwa, dlatego po niedawnych zamachach w Jerozolimie przybyło mu klientów. Za kilkaset szekli w obie strony wiezie chętnych do Betlejem – sobie znanymi ścieżkami, omijając „mur bezpieczeństwa”, przez checkpointy, na których izraelscy żołnierze nie fatygują się nawet, aby rzucić okiem na fizjonomię kierowcy.

W Betlejem słońce chyli się ku zachodowi. Dzień pracy dobiega końca, lecz pod Bazyliką Narodzenia gwarno jak w samo południe. Przewodnik Faradż wyłapuje wzrokiem pojedynczych turystów. To ta pora dnia, kiedy traci nadzieję, a w jego głosie pod ofertą oprowadzania po mieście kryje się cicha prośba. A potem nawet wyrzut, jeśli spotyka się ze stanowczą odmową. Bo Faradż nie zarobił dziś ani szekla, a w domu czekają dzieci. Ma zmęczone, smutne oczy. Skarży się na przewodników z Jerozolimy: że wysadzają turystów z autokarów, prowadzą do Bazyliki, po pół godzinie wyprowadzają ich z powrotem, zaganiają do autokarów i po turystach pozostaje na drodze tuman piasku.

Takich jak Faradż na placu Żłóbka stoi wielu. To kierowcy i przewodnicy, sklepikarze i bezrobotni. Stoją, rozmawiają, czekają na pracę. Zaklinają ją, ale nie przychodzi.

Jednak dziś przynajmniej coś się dzieje: jest początek grudnia, miasteczko przygotowuje się do bożonarodzeniowego jarmarku. Nad Betlejemskim Centrum Pokoju krąży dron, bezzałogowa maszyna latająca: będzie robił zdjęcia, które obiegną czołówki gazet i może sprawią, że turystów przyjedzie w tym roku więcej niż zwykle. Na placu króluje choinka, powstają konstrukcje jarmarcznych budek i sceny. Za kilka dni zawiśnie na niej banner z hasłem tegorocznych obchodów świąt: „All we want for Christmas is justice” (Wszystko, czego pragniemy na Święta Bożego Narodzenia, to sprawiedliwość). Za kilka dni to miejsce rozbłyśnie w światłach kamer i fleszy. Przez chwilę świat popatrzy na nie z uwagą. Przez chwilę.

Czyste ulice, odnowione budynki: w zadbanym Betlejem widać kobiecą rękę. Przeczucie nie myli: od dwóch lat rządzi nim Vera Baboun, pierwsza burmistrzyni w historii miasta. Jest Palestynką, katoliczką, profesorką Uniwersytetu w Betlejem, feministką, badaczką gender studies. A także – matką pięciorga dzieci i wdową po, jak się tutaj mówi, męczenniku, czyli uczestniku intifady, więzionym przez Izraelczyków.

W sekretariacie pani burmistrz chwilowe urwanie głowy. Dlatego jej asystentka Ekram, chrześcijanka i poliglotka, prosi, aby napisać „Jezu ufam Tobie” na fiszce, którą za chwilę przyklei nad biurkiem na dobrze Polakom znanym wizerunku Chrystusa.

Tych symboli jest tu zresztą wiele, tworzą oryginalne konstelacje. Najwięcej ich w gabinecie z oknami wychodzącymi na plac Żłóbka: nad biurkiem po obu stronach palestyńskie flagi i portrety Mahmuda Abbasa (prezydenta Autonomii Palestyńskiej) i Jasira Arafata (dawnego lidera Organizacji Wyzwolenia Palestyny). A między nimi: zdjęcia papieża Franciszka, ściskającego ręce eleganckiej kobiety o kruczoczarnych włosach. Ponad nimi wszystkimi: Matka Boża Królowa.

Kilka minut później w drzwiach staje 50-letnia kobieta, ta ze zdjęć z Franciszkiem. Ciepły uśmiech, stanowcze ruchy i chłodne, uważne spojrzenie. Pani burmistrz.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. w 1987 r. w Krakowie. Dziennikarka, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego” z Izraela, redaktorka naczelna polskojęzycznego kwartalnika społeczno-kulturalnego w Izraelu „Kalejdoskop”. Autorka książki „Polanim. Z Polski do Izraela”, współautorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2014