Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Chociaż Republika Federalna, jako największy kraj Unii, musi płacić najwyższą składkę do wspólnego unijnego budżetu, to z drugiej strony – właśnie niemiecka gospodarka, nastawiona na eksport, najbardziej profituje z faktu istnienia wspólnej waluty. A że Niemcy na nowo ożywiły sprawdzone cnoty z kanonu społecznej gospodarki rynkowej, mianowicie konsens między pracodawcami i związkami zawodowymi i wzmocnienie klasy średniej, silnej w obrębie produkcji przemysłowej – kraj wyszedł wręcz wzmocniony z obecnego kryzysu.
Tylko 6,8 procent: tyle wynosi w Niemczech bezrobocie – to wskaźnik najniższy od bardzo dawna. PKB sięga 3,6 biliona dolarów. Także dzięki wysokiemu zatrudnieniu pieniądze z podatków płyną do fiskusa szerokim strumieniem. Przemysł nie może opędzić się od zamówień – zwłaszcza niemieckie maszyny, a także auta są pożądane w świecie. Np. koncern Volkswagena przymierza się do pozbawienia pierwszego miejsca swego głównego konkurenta: japońskiej Toyoty.
Patrząc na wskaźniki ekonomiczne, Niemcy są bezsprzecznie numerem jeden w Europie. A jeśli wierzyć amerykańskiemu prezydentowi, są też trzecim – po USA i Chinach – najsilniejszym krajem świata. Nawet nowojorska agencja ratingowa Moody’s, znana z krytycznego nastawienia do euro, orzekła niedawno, iż akurat niemieckie banki „przetrwały już to, co najgorsze” i są „znowu stabilne”.
Jeszcze jedno jest dziś ważne – i odmienne od tego, co działo się w poprzednich dekadach: nareszcie fakty mają przełożenie na nastroje w kraju. Wydaje się, że Niemcy przezwyciężyli swój – słynny nie tak dawno – kolektywny lęk przed przyszłością. Teza o „German Angst”, tym typowo niemieckim lęku, z którego w latach 70. i 80. wyśmiewał się zwłaszcza świat anglosaski, dziś nie ma już uzasadnienia; nie sposób dziś mówić o lękliwości jako o jednej z cech narodowych współczesnych Niemców. Niemcy dostrzegają wprawdzie „niebezpieczeństwa”, zwłaszcza gdy chodzi o zapewnienie ich standardu życia – stwierdza hamburski Instytut Badań Społecznych – ale mają świadomość, że ich kraj jest dziś „wielkim zwycięzcą tego kryzysu”.
Choć są też głosy krytyczne. Na przykład Matthias Horx, badacz z Frankfurtu, ubolewa, że Niemcy – jego zdaniem – nie mają wizji. Horx twierdzi, że Niemcy nie mają dziś w ogóle skłonności do poszukiwania „radykalnie innej, prawdziwie nowej, utopijnej przyszłości” i dostrzega „wypalenie się dynamiki postępu”. Być może w takiej konstatacji należy szukać przyczyn, dla których Republika Federalna istotnie nie jest w czołówce takich branż, jak elektroniczny przemysł przyszłości. Stąd częste dziś ubolewania, że choć Niemcy są „mistrzem świata”, gdy idzie o przemysł maszynowy, to o palmę pierwszeństwa w dziedzinie komputerów, iPadów, smartfonów i innych produktów innowacyjnych konkurują inni – USA, Japonia, Korea Południowa.
Jesienią 2013 r. Niemcy cierpią na samozadowolenie; kraj skupia się na sobie samym, pogrąża w egocentryzmie. Brakuje wysiłków, aby sukces gospodarczy zabezpieczyć na przyszłość. Brakuje też odpowiedzialności międzynarodowej, wynikającej z nowej pozycji ekonomicznego giganta. Niemcy w epoce Merkel są – niestety – mistrzem również w omijaniu problemów. Gdy właśnie taka postawa jest zagrożeniem dla przyszłości.