Skradzione serca

Porwanie zamiast oświadczyn i przymusowy ślub – to w Kirgistanie wciąż popularna recepta na związek. Dla mężczyzn, bo uprowadzone kobiety przyszłego męża widzą pierwszy raz w życiu.

19.11.2013

Czyta się kilka minut

We wsi, gdzie mieszka Gulzat (na zdjęciu) dochodzi do wielu przymusowych małżeństw. Gulzat miała szczęście: wyszła za mężczyznę, którego kocha. / Fot. Marta Zdzieborska
We wsi, gdzie mieszka Gulzat (na zdjęciu) dochodzi do wielu przymusowych małżeństw. Gulzat miała szczęście: wyszła za mężczyznę, którego kocha. / Fot. Marta Zdzieborska

Czyhające na ofiarę auto, jazda w nieznane i przepłakana z bezsilności noc – to nieodłączne obrazy towarzyszące kirgiskiej tradycji przymusowych małżeństw. Nazywa się to „ala kachuu”, czyli: „łap i uciekaj”. Kirgiskie Women Support Centre twierdzi, że w tym niewiele ponadpięciomilionowym kraju w Azji Centralnej dochodzi rocznie do prawie 12 tys. takich porwań.

Kobiety – ściągnięte siłą do domu przyszłych teściów – do zawarcia małżeństwa przekonywane są groźbami, czasem gwałtem. Większość decyduje się na życie z porywaczem ze strachu przed marginalizacją społeczną. Dla tradycyjnych rodzin powrót „skalanej” córki byłby hańbą.

Munara Beknarazowa z fundacji Open Line z Biszkeku mówi, że do przymusowych małżeństw dochodzi głównie na wsi. Mężczyźni często zachęcani są przez rodziców do szybkiego „znalezienia” wybranki, bo potrzebne są dodatkowe ręce do pracy – lub też rodziny nie stać na wystawne wesele. Z badań fundacji wynika, że motywacją dla porywaczy jest też lęk przed odrzuceniem oświadczyn lub podżeganie ze strony kolegów.

Ale organizacja obserwuje też, że w ostatnich latach niechlubna tradycja przenika również do Biszkeku, liberalnej stolicy Kirgistanu. – Przyjeżdżający tu imigranci ze wsi nie zmieniają nagle zwyczajów. Porwanie dziewczyny w obcym środowisku i z dala od rodziny staje się jeszcze prostsze niż w rodzimej wsi – mówi Beknarazowa.

NAZGUL: ŻYCIE I ŚMIERĆ

Pragnęła być dziennikarką, miała dryg do języków obcych. Dorabiała jako pielęgniarka w szpitalu, by zaoszczędzić na studia w Biszkeku. Nie zdążyła. Pewnego dnia, gdy wychodziła ze szpitala po całodniowej zmianie, zaatakowała ją grupa mężczyzn. Związali jej ręce, wsadzili do auta i zawieźli do domu przyszłego męża. W oczach mieszkańców wioski 21-letnia Nazgul stała się mężatką. Nie mogła liczyć na pomoc rodziny – ojciec i matka już nie żyli, w rodzinnym domu została tylko młodsza siostra Gulmira.

Dziewczynie z aspiracjami przyszło więc żyć z mężczyzną, który nie skończył podstawówki. Urodziła mu trójkę dzieci, ale nienawidziła go do końca.

– Wszystko było w porządku, dopóki Nazgul wychowywała dzieci w domu. Ale gdy siostra zapragnęła wrócić do pracy, zaczęło się piekło – opowiada Gulmira. – Mąż krzyczał, że w szpitalu będą patrzyli na nią inni mężczyźni. Nie mógł zaakceptować, że Nazgul wróci do zawodu. Codziennie bił i poniżał moją siostrę. A gdy na skraju wytrzymałości zażądała rozwodu, zadźgał ją nożem podczas dyżuru w szpitalu. Dwanaście ciosów. W miejscu, z którego ukradł ją 11 lat temu jako narzeczoną – Gulmira płacze, gdy wspomina siostrę.

Dziś siostra Nazgul jest wolontariuszką wspomnianej już organizacji Women Support Centre – dzięki wsparciu której udało się wsadzić do więzienia męża Nazgul. Został skazany na 19 lat.

Stało się to możliwe dopiero po nagłośnieniu sprawy w mediach. Wcześniej rodzina zabójcy korumpowała lokalną policję, by ignorowała zgłoszenie Gulmiry. Trudności mnożyły też miejscowe domy dziecka, które nie chciały załatwić rodziny zastępczej dla dzieci Nazgul.

Dziś Gulmira jest największym wrogiem rodzimej wioski: przerwała milczenie w patriarchalnej społeczności, gdzie przemoc wobec kobiet jest tabu. – Pamiętam, gdy podeszła do mnie dawna sąsiadka. Zapłakana przyznała się, że mąż bije ją co wieczór. Gdy sprawa śmierci Nazgul wyszła na jaw, powiedział jej, że mężczyzna ma prawo zabić nieposłuszną kobietę. Zmroziło mnie. Chcę pomagać Kirgizkom, które są ofiarami we własnym domu – mówi Gulmira.

AYNURA: PORYWANA TRZY RAZY

Nie każda rodzina jest obojętna na los porwanej córki. 19-letniej Aynurze udało się – dzięki wsparciu rodziców – uniknąć przymusowego małżeństwa.

W rodzinnej wiosce, w północnym regionie Tałas, została trzykrotnie porwana przez 30-latka z kilkoma rozwodami na koncie. – Pewnego wieczoru przyszła koleżanka i poprosiła, żebyśmy wyszły zadzwonić do wspólnej znajomej. Zdziwiło mnie, że skręciłyśmy w boczną uliczkę. Zrozumiałam wszystko, gdy zobaczyłam grupkę mężczyzn. Wciągnęli mnie do auta, a koleżanka uciekła – wspomina Aynura. – Tego wieczoru siostra porywacza wykrzykiwała, żebym przestała płakać, bo i tak już żaden inny mężczyzna nie będzie mnie chciał. Na szczęście następnego dnia przyjechał po mnie ojciec.

Aynura nie cieszyła się długo wolnością. Kilka dni później niedoszły mąż znów zapakował ją do auta. Tym razem rodzice dziewczyny zawiadomili policję. Ale policjanci, zamiast zacząć śledztwo, wypili flaszkę z rodziną porywacza. Na kolejne uprowadzenie nie trzeba było długo czekać.

Rodzice Aynury nie poddali się. Dzięki pomocy fundacji Open Line sprawa trafiła do sądu. Czekają teraz na decyzję.

Ta sytuacja to raczej wyjątek: w Kirgistanie na sali rozpraw szybciej stanie złodziej bydła niż porywacz kobiet. Według danych kirgiskiego ministerstwa spraw wewnętrznych, w 2012 r. do sądu trafiło tylko 10 pozwów o porwanie kobiet, podczas gdy w sprawie kradzieży bydła złożono ich aż 666. Takie dane nie dziwią, jeśli uświadomić sobie, że do niedawna za kradzież owcy groziła wyższa kara niż za porwanie kobiety.

Rimma Sultanowa z Women Support Centre uważa, że szansą na lepszą ochronę praw Kirgizek jest reforma przeprowadzona przez prezydenta Almazbeka Atambajewa na początku 2013 r.: karę za uprowadzenie kobiety wydłużono z 3-7 lat do 5-10 lat więzienia.

Nowością jest też możliwość składania publicznego pozwu. – Kiedyś dochodzić praw mogła tylko poszkodowana kobieta i jej najbliższa rodzina, teraz pozwać porywacza może osoba trzecia lub organizacja. Z pierwszych obserwacji wynika, że po tej reformie mężczyźni mniej chętnie podejmują decyzję o porwaniu. Ale nie należy spodziewać się szybkiej poprawy, wciąż gwarancją uniknięcia kary jest korupcja i milczenie lokalnej społeczności – mówi Sultanowa.

Aynura miała szczęście, że porwał ją starszy od niej mężczyzna, na dodatek z biedniejszej rodziny. Gdyby nie jego przeszłość i agresywni krewni, być może rodzice dziewczyny zgodziliby się na ślub. Bez ich wsparcia trudno byłoby jej przeciwstawić się presji ze strony otoczenia.

Po trzykrotnym porwaniu Aynura przez pół roku nie chodziła do szkoły. Bała się kolejnego ataku i nie chciała stanąć oko w oko ze zdradziecką koleżanką oraz jej matką, która uczyła w miejscowym liceum. Open Line załatwiła jej psychologa, pomogła eksternistycznie skończyć liceum.

Dziś dziewczyna próbuje zapomnieć o koszmarze sprzed roku i szykuje się na kurs gotowania w stolicy. Chce kiedyś założyć własną restaurację. Męża wybierze sobie sama.

ZAMIRA: PASJA DO TEATRU

Przymusowe małżeństwa uważane są powszechnie za kirgiską tradycję. Jednak wielu badaczy uważa, że w przeszłości dochodziło tylko do aranżowanych porwań.

Mimoza Nurakowa z centrum kryzysowego dla kobiet w kirgiskim Dżalalabadzie twierdzi, że do nasilenia niechlubnego zwyczaju doszło po upadku ZSRR. Choć sowiecki zakaz „ala kachuu” utrzymano, to brak skutecznej kontroli prawa w połączeniu z ubóstwem i bezrobociem stały się katalizatorem przymusowych małżeństw. W każdym razie ofiarami tej sytuacji są kobiety, które taki los niekiedy przypłacają życiem. Wśród przymusowych mężatek zdarzają się samobójstwa. Niektóre po latach decydują się na rozwód.

Wśród nich jest 40-letnia Zamira, energiczna liderka lokalnej społeczności kobiet w Dżalalabadzie. – Jeszcze 8 lat temu bałam się publicznie odezwać. Przemoc i poniżanie ze strony męża wpędziły mnie w depresję – wspomina Zamira. – Byłam dla niego zbyt ambitna. Po odchowaniu trzech synów skończyłam studia i zaczęłam pracować jako animatorka kultury w szkole, tej samej, w której mąż pracował jako kierowca. Jego bierność mnie przytłaczała. Harowałam w kilku pracach, by utrzymać synów i męża-pijaka. W końcu złożyłam pozew o rozwód, z pomocą matki.

Dziś życie Zamiry nie straciło tempa: wciąż ima się kilku zajęć, ale nie musi słuchać obelg męża. Po rozwodzie własnymi siłami zbudowała dom: – Nie mogłam już żyć na walizkach. W ciągu 15 lat małżeństwa zmieniałam mieszkanie 12 razy. Chciałam mieć coś swojego, na stałe.

W Zamirze odżyła dawna pasja do teatru. Nauczycielka wyreżyserowała sztukę opartą na swoim życiorysie. – Grając scenę, gdy w drodze na zajęcia z fortepianu porywa mnie mój przyszły mąż, nie mogę opanować płaczu – mówi. – Widzowie czują, że opowiadam mój los.

AYDIN: JUŻ NIEPOTRZEBNA

Wiele kobiet nie ma tyle odwagi co Zamira.

Większość przymusowych małżeństw zawieranych jest w meczecie, bez oficjalnej rejestracji. Kobiety żyją latami w takich związkach, nie mając żadnych praw. Brak majątkowego zabezpieczenia prowadzi niekiedy do tragedii.

Tak było w przypadku Aydin: 20-latki, którą mąż przegonił zaledwie 5 miesięcy po urodzeniu dziecka. Umarł jego brat, więc nagle musiał poślubić jego żonę. Aydin była już niepotrzebna.

Dziś 23-latka mieszka z rodzicami. Bezrobotna, bez ukończonej szkoły i z głęboką depresją. W konserwatywnym społeczeństwie jej szanse na ponowny ślub są nikłe. – Dopóki kobiety nie przestaną być traktowane jak przedmiot, ciężko będzie o pozytywne zmiany – mówi Rimma Sultanowa.

Nawet Zamira, choć odważna i świadoma swoich praw, czasem nie ma odwagi powiedzieć otwarcie, że jest rozwódką. – Aby uniknąć gadania, mówię, że mąż pojechał w delegację.   

Imiona bohaterek zostały zmienione


MARTA ZDZIEBORSKA jest dziennikarką i podróżniczką, doktorantką na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW. Prowadzi portal Refugee.pl.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka specjalizująca się w tematyce amerykańskiej, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego”. W latach 2018-2020 była korespondentką w USA, skąd m.in. relacjonowała wybory prezydenckie. Publikowała w magazynie „Press”, Weekend Gazeta.pl, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2013