Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Bardzo możliwe, że wychylało się spomiędzy chmur i mgły tylko po to, żebyśmy poczuli, jak bardzo go nam brakuje. Ludzie zjeżdżali ze stoków z twarzami sinymi, pokrytymi lodem. Szczęśliwi posiadacze kominków długo w noc siedzieli i wpatrywali się w buzujący ogień.
Ferie były ciemne i nie przeszkadzało mi to. Nie miałem wolnego, pracowałem od rana do wieczora, przynaglany przez kolejne zobowiązania. Kiedy niebo się przecierało, brałem pieniądze i wychodziłem do sklepu. Przyglądałem się, jak kierowcy obijają swoje auta z lodowych skorupek. W niektóre dni mimo mrozu padał deszcz. Ludzie na chodnikach kołysali się we wszystkie strony niczym rośliny w szarym akwarium. Deszcz natychmiast tworzył na wszystkim nową skorupę. Kiedy musiałem gdzieś jechać, rozgrzewałem auto, opuszczałem boczną szybę i wybijałem łokciem cienką warstwę lodu.
Zima to zima, nie musi być jasno i nie musi się niczego chcieć. Ci, którzy przyzwyczajeni są do pracy nocą, jakoś dają radę. Zasypiają po obiedzie na pół godziny, budzą się rozczarowani i źli, że ten czas przeciągnął się do dwóch godzin, a oni nawet nie odpoczęli. Robią kawę, siadają przed komputerem, na ich zafrasowanych twarzach łagodnie kładzie się niebieska poświata.
Czasem zanim usiądą do pracy, włączają telewizor. Słuchają o klęskach, na które powinni się przygotować w nadchodzących latach. Słuchają, że dzięki kryzysowi bogaci stali się jeszcze bogatsi i kupili więcej luksusowych samochodów. Słuchają o rychłym zwycięstwie dotychczasowych przegranych i o tym, że obecny układ jeszcze długo utrzyma się przy władzy. Słuchają, co głupiego wypalił pewien sędzia i jakie głupie wzbudziło to reakcje. Słuchają sporu o nowe radary i przypomina im się rozmowa ze znajomym policjantem, który opowiadał, jak przełożeni na komendzie opieprzają tych, którzy z patroli wracają bez mandatów. Wyłączają telewizor i słuchają, jak za oknem wyje syrena karetki, a potem robi się cicho, tak cicho, jakby cała okolica się wyprowadziła. Ubierają kurtkę i czapkę, wychodzą na balkon, żeby sprawdzić, co się stało, i widzą, że na balkonie naprzeciwko w czapce i kurtce stoi równie zdezorientowany sąsiad.
Zawsze dobrze mi się pracowało zimą. A teraz nie. Teraz coś jest inaczej. W nocy śnią mi się jakieś ciepłe kraje, Australie, Nowe Zelandie, gdzie nigdy nie byłem. Oświetlone pomarańczowym światłem leżaki nad prostokątem basenu, w którym nikt nie pływa. Madagaskar i lemury skaczące po drzewach i odpędzające krzykiem intruzów. Małe włoskie miasteczko położone na osłonecznionej równinie, z zaniedbanymi domkami i otwieranym raz w tygodniu romańskim kościółkiem.
Tej zimy tylko czyta się dobrze. Ale pisze się ciężko, pod górkę. Jakby ciągnął za sobą człowiek wielkie sanie, pełne śniegu.