Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Irytują mnie wszystkie te krwawe rocznice i obchody. Wołyń mamy za sobą, teraz Powstanie Warszawskie. Narodowy nieboszczyk peregrynuje po Polsce. Mnie każe się obmacywać rany, pieścić czaszki z otworami po kulach i pamiętać o poderżniętych gardłach. Ciągle odbywają się ekshumacje i odtwarza się tragedie. I pośrednio zachęca do kultywowania nienawiści. Co mam powiedzieć pani z Ukrainy, która sprząta moje mieszkanie? Jak rozmawiać z niemiecką rodziną, która stała się też moją? Tymczasem opisywane przypadki tragedii to przykłady naszej słabości. Na Wołyniu była tragedia, bo byliśmy słabi. W Katyniu podobnie. Do tego Powstanie Warszawskie, które zakończyło się klęską i gigantycznymi stratami, bo byliśmy naiwni i słabi. Ponadto przeciwko niemieckiej machinie wojennej skierowaliśmy dzieci!
I rzecz ostatnia. Jakie wyrośnie społeczeństwo polskie wychowane na obchodach klęsk, masakr i pamięci o tym, jak nas zabijano i jak byliśmy słabi?