Rozmowa niemożliwa / możliwa

Wmówiono nam, że w dzisiejszej Polsce ateista i wierzący nie mogą się spotkać. Bo wyśmieją albo posadzą na stosie. Nie musi wcale tak być.

29.10.2012

Czyta się kilka minut

 /
/

Zamieszczona w tym numerze rozmowa ks. Andrzeja Draguły z Marią Peszek prowokuje, zachwyca i zmusza do myślenia. „Czy jest dziś w Polsce możliwa prawdziwa rozmowa ateistki i księdza?” – pyta Andrzej Franaszek. I potem ta rozmowa ateistki z księdzem... Więc jednak jest możliwa.

Ks. Andrzej Draguła: „Nie próbowałaś się odnaleźć w tym doświadczeniu opuszczenia, którego doznał także Jezus?”. Maria Peszek: „Nie, bo mnie nie opuścił Bóg. Ja go opuściłam i nie bolało mnie to. Przeciwnie”. Prawdziwa rozmowa. Nie apologetyczna dysputa, nie nawracanie, nie antyklerykalny atak i obrona. Rozmowa... Co z niej wynika? Z prawdziwej rozmowy nie musi zaraz coś wynikać. Z dysputy – tak, z nawracania – wiadomo, w przypadkach ataku i obrony – punkty, kto, ile razy kogo znokautował. Ale z rozmowy? Maria: „A teraz ja chcę Ciebie zapytać: po co Tobie jest rozmowa z Bogiem?”. Ksiądz Andrzej modyfikuje pytanie: „Po co jest mi potrzebny Bóg?”. Rozmowa...

Maria Peszek wyraża, jak sądzę, to, co czuje i przeżywa wielu ludzi. Ks. Andrzej Draguła reprezentuje wierzących, którzy zrozumieli, jakiej rozmowy oczekuje niewierzący i jakiej potrzebuje wierzący. Ich rozmowę znamionuje spokój. O stan spokoju często nam, wierzącym (księżom), trudno. Pamiętam list ks. Władysława Korniłowicza, współtwórcy Lasek i ich duchowości. Pisał (cytuję z pamięci): „co z X? Pożyczyłem mu Biblię. Niech się nawraca albo niech odda Biblię, bo jest mi potrzebna”. Pragnienie, by mój bliźni się nawrócił, nie jest w końcu złe. W zasadzie jest pragnieniem podzielenia się tym, co samemu uważa się za dobro. „W zasadzie”, bo w rzeczywistości motywacje nie zawsze są tak jednoznacznie kryształowe.

Ks. Andrzej mówi, że „dowodem na istnienie Boga są wierzący w Niego ludzie... Tylko tak samo można powiedzieć, że dowodem na Jego nieistnienie są ludzie obojętni”. Słusznie, jednak równowagi w tych dowodach nie ma. Kto dziś bardziej irytuje i niepokoi, wierzący czy niewierzący? Myślę, że jednak wierzący. To oni są dziwowiskiem. W Charkowie we wczesnych latach 90. studentka-ateistka po kilku tygodniach obserwowania grupy młodych neofitów remontujących odzyskany kościół spytała ich, co ma zrobić, by być taka jak oni. Odpowiedzieli: „musisz uwierzyć w Pana Jezusa Chrystusa”. Chciała. Potem przyjęła chrzest.


A Kościół? Kościół, który po to jest, by prowadzić człowieka drogą wiary, często się jawi jako przeszkoda na tej drodze. Jerzy Turowicz powiedział: „Jan Paweł II wysunął niesłychanej wagi formułę płynącą z jego doświadczenia Soboru: w pierwszej encyklice, »Redemptor hominis«, powiedział, że człowiek jest drogą Kościoła. To jest formuła rewolucyjna, gdyż zwykło się mówić, że Kościół jest drogą człowieka, człowiek powinien przez Kościół iść do zbawienia, powinien przyjść do Kościoła, wracać do Kościoła, jeżeli się oddalił. A to stanowisko budzi opór, bo może ono znaczyć, że Kościół chce władzy, rządu dusz. Natomiast jeśli człowiek jest drogą Kościoła, należy przez to rozumieć: każdy człowiek, a więc wyklucza to koncepcję państwa wyznaniowego czy getta katolickiego, nawet jeżeli byłoby statystycznie bardzo obszerne. Oznacza to odrzucenie konfrontacji, a postawienie na dialog i tolerancję, które nie oznaczają kapitulacji. Z tego rodzaju obecności Kościoła w świecie i w Polsce płynie konieczność diakonii, służby Kościoła wszystkim potrzebującym – potrzebującym materialnie i duchowo – służby nie tylko w sensie charytatywnym, ale w sensie bycia z potrzebującymi, dawania im pierwszeństwa. Kościół ma obowiązek obrony wartości, tych wartości wielkich, jak godność osoby ludzkiej, prawa człowieka, sprawiedliwość – wartości, które są wartościami chrześcijańskimi, ale także wartościami ogólnoludzkimi. Kościół nie jest ich dysponentem, nie jest ich właścicielem, aczkolwiek ma najgłębsze uzasadnienie dla tych wartości. Istnieją także wartości specyficznie chrześcijańskie; to są te wartości, które – powiedziałbym skrótowo – najlepiej wyrażają się w Magnificat (złożył możnych z tronu i wywyższył maluczkich)” (Głos w dyskusji na temat: „Przyszłość Kościoła w Polsce”, zob. „Znak” nr 1, 1997, str. 20-34).

Czy jest dziś u nas możliwa prawdziwa rozmowa ateisty z Kościołem?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2012