Przeminęło z nowym wiatrem

Niespodzianki nie ma: wybory prezydenckie w Rosji wygrał Władimir Putin. Co teraz?

05.03.2012

Czyta się kilka minut

Stary-nowy prezydent jako zwolennik ewolucjonizmu, Moskwa, 3 marca 2012 r. / fot. John MacDougall / AFP / East News
Stary-nowy prezydent jako zwolennik ewolucjonizmu, Moskwa, 3 marca 2012 r. / fot. John MacDougall / AFP / East News

Na wiecu swych zwolenników, zorganizowanym pod Kremlem jeszcze w niedzielny wieczór, wzruszony Putin przemówił do tłumu entuzjastów i uronił łzę ulgi: „Odnieśliśmy czyste zwycięstwo. Dziękuję wszystkim, którzy powiedzieli »TAK« wielkiej Rosji. Obiecałem wam, że wygram. I wygrałem”. Grupa Lube zaśpiewała piosenkę „Batiania Kombat”.

Stan podwyższonej gotowości

Według nieoficjalnych jeszcze danych Putin zdobył prawie 64 proc. głosów.

Przeciw kolejnej, tym razem sześcioletniej prezydenturze Putina – trzykrotnego już prezydenta, a ostatnio premiera – jeszcze przed głosowaniem protestowała „przebudzona” część rosyjskiego społeczeństwa. Teraz zapowiadane są kolejne demonstracje niezadowolonych. W samą wyborczą niedzielę, 4 marca, protestów nie było. Tego dnia Moskwa wyglądała jak miasto szykujące się do odparcia natarcia uzbrojonego po zęby wroga: zwieziono liczne oddziały OMON-u, w wielu punktach ustawiono wielkie samochody formacji MSW. W resortach siłowych nadal obowiązuje stan podwyższonej gotowości.

Czy Rosję pod rządami nowego-starego prezydenta czeka teraz przykręcanie śruby, czy raczej wyczekiwana przez wielu liberalizacja? Czy obecna ekipa utrzyma monopol na scenie politycznej? Czy zechce usłyszeć postulaty dużej części społeczeństwa i czy będzie miała pomysł na zrealizowanie tego modernizacyjnego zamówienia? A może jedynym pomysłem jest trwanie w niezmiennym układzie, dającym lukratywne bonusy „swoim”? Czy Putin dotrwa do końca kadencji, a może zostanie w cichym spokoju na tronie nawet do 2024 r.?

Na te pytania nie ma dziś odpowiedzi. Ale już samo to, że się pojawiły, i że na politycznym olimpie zapanowała niepewność, stanowi novum w rosyjskiej polityce, zdominowanej przez bezalternatywnego dotąd Putina. Jedno można powiedzieć: ta prezydentura nie będzie różowa i puszysta. Trend spadkowy w poparciu dla władz jest coraz wyraźniejszy.

Pognieciona legitymacja władzy

Czterech panów gra w wista. Dosiada się piąty. Przynosi własną talię kart. „Ależ te karty są znaczone!” – krzyczą oburzeni gracze. „Owszem, są – odpowiada nowo przybyły. – Ale ja osobiście gram uczciwie”. Tak obecne wybory przedstawia pisarz Władimir Sorokin. Znaczone karty – czyli brak równych szans w wystawianiu kandydatów, brak równego dostępu do mediów, wykorzystywanie przez władze tzw. zasobu administracyjnego – gracz numer jeden próbował zrównoważyć pokazaniem wszem wobec, że gra uczciwie. Kazał we wszystkich lokalach wyborczych ustawić kamery, przez które można było oglądać w internecie przebieg głosowania, a także przezroczyste urny z pleksiglasu. Kamery nie rejestrowały jednak wszystkiego, a zwłaszcza podliczania głosów. Naruszenia wyborcze zostaną zaskarżone przez licznych obserwatorów. Owa demonstracyjna przezroczystość miała przekonać niedowiarków co do niepodważalności zwycięstwa Putina. Żeby nikt nie zakwestionował jego legitymacji władzy. Legitymacja ta jest jednak kwestionowana przez niesystemową opozycję i „ruch białej wstążki”, który nie chce się pogodzić z perspektywą zastoju, gwarantowanego pod rządami Władimira Władimirowicza.

Jego sztab wyborczy „straszył” elektorat widmem rosyjskiej Pomarańczowej Rewolucji i przypierał do muru pytaniem: „Kto, jeśli nie Putin?”. Zdaniem Lilii Szewcowej z moskiewskiego Centrum Carnegie to hasło miało zakodować personalistyczny model władzy w świadomości społecznej. „To rudyment archaicznego myślenia” – pisze Szewcowa. – „Oficjalna propaganda koncentruje uwagę na osobie lidera, a nie na zasadach gry. Dlatego większość społeczeństwa skupia się na poszukiwaniu alternatywy dla Putina, a nie alternatywy dla panujących reguł gry. Tymczasem Rosja nie potrzebuje nowego zbawcy, nowego idola, którego będą uwielbiać kobiety. Rosjanie muszą znaleźć nową adekwatną formułę dla nowej rosyjskiej mentalności – to powinna być idea kolektywnego przywództwa. Do tego niezbędne są zmiany w konstytucji”.

Czy pierwszą jaskółką liberalizacji systemu politycznego będą zmiany w ustawach dotyczących partii, obniżające wymagany limit podpisów potrzebnych do ich rejestracji? Czy grupa trzymająca władzę zechce się tą władzą dzielić? I z kim? Z planktonem, na jaki może w nowych warunkach rozpaść się niezorganizowany jeszcze politycznie „ruch białej wstążki”?

„Albo liberalizacja, albo monopol” – mówią obserwatorzy. Złamanie monopolu jest śmiertelnym zagrożeniem dla tej władzy.

Dwie, a nawet trzy Rosje

„Ruch białej wstążki” to szansa na zmiany – oddolne, spontaniczne, czyli takie, jakich Rosja nie zaznała, i jakie trudno ogarnąć, przewidzieć, nazwać.

Stąd też trudność prognozowania, co się wykluje z tego jajka. Protest „dekabrystów” (demonstracje ruszyły po wyborach parlamentarnych w grudniu 2011 r., stąd nazwa) był w istocie protestem przeciw zbudowanemu przez Putina systemowi – systemowi, w którym władza jest jednocześnie twórcą i tworzywem, działa bez kontroli społecznej, ma w ręku instrumenty rządzenia i własność, tłumi inicjatywy, których nie może wziąć pod obcas, hamuje rozwój. A Putin jest tego rozwoju największym hamulcowym.

„Czyż nie fałszowali wyborów wcześniej? – pytała w programie telewizyjnym wdowa po Aleksandrze Sołżenicynie, Natalia. – Ależ fałszowali. I nikogo to nie oburzało. Skąd teraz to powszechne oburzenie? Bo została przekroczona cienka granica: władza pokazała, że nie liczy się z ludźmi”.

Czy więc teraz, po wygranych wyborach, Putin weźmie sobie do serca społeczny sygnał niezgody na trwanie w skorumpowanym bagnie i zacznie porządki w swej stajni Augiasza? To zależy nie tylko od niego samego, ale i od jego stajennych. Czy zechcą wzmocnić osłabioną pozycję lidera, czy może poszukają mu następcy, jeśli okaże się zbyt kłopotliwym balastem?

A samo społeczeństwo? Siemion Nowoprudski, publicysta internetowej „Gazety.ru”, dostrzega nowe podziały, które zarysowały się po grudniowych demonstracjach: „Główny rezultat kampanii prezydenckiej, świadomie przeprowadzonej przez władze według stalinowskiej zasady zaostrzenia walki klasowej, był zaskakujący. Okazało się, że to nie była żadna bitwa dwóch klas, kreatywnej i robotniczej, bo w Rosji podział majątkowy i mentalny nie przebiega wzdłuż podziałów klasowych. Naprzeciw siebie stanęły dwa narody: jeden naród chce stać się obywatelskim narodem postsowieckiej Rosji; to naród, który poczuł, że może być opozycją wobec władz. Drugi naród nadal jest sowiecki – żyje w okowach paternalistycznych wyobrażeń o państwie. To na tym drugim Putin opiera swą władzę”.

Stowarzyszenie „Gołos”, prowadzące niezależne podliczanie głosów, podało, że na Putina zagłosowało 50,8 proc. wyborców.

Oblężona twierdza wiecznie żywa

Jednym z chwytów kampanii wyborczej Putina było publikowanie przez siedem kolejnych tygodni artykułów w prasie na ważne tematy. W ostatnim, w dzienniku „Moskowskije Nowosti”, pochylił się on nad polityką zagraniczną. Osią wizji świata, przedstawioną przez Putina, był antyamerykanizm (jego zdaniem USA są głównym źródłem zagrożenia dla ładu światowego). W warunkach niepewnej sytuacji międzynarodowej Rosja jest oblężoną twierdzą, której trzeba pospołu bronić. Retoryka ostra, jak w sławnym przemówieniu Putina na konferencji w Monachium w 2007 r.

Tymczasem pragmatyczny Putin musi zdawać sobie sprawę, że deszcz petrodolarów nie będzie padał na rosyjskie głowy tak obficie, jeśli Zachód przestanie kupować rosyjskie surowce energetyczne. To po pierwsze. A po drugie, pójście w ślady Alaksandra Łukaszenki, wojującego z Zachodem, też się Putinowi i jego otoczeniu nie uśmiecha – przecież na Zachodzie elita ma konta, wille, jachty, na Zachodzie kształci dzieci, ubiera żony itd.

Po wyborach Putin zapewne podkręci anty- zachodnią retorykę, aby umocnić swą pozycję w kraju (taka retoryka ma w Rosji wielu zwolenników), i aby przywrócić zwietrzałą wiarę w możliwość odbudowy imperium. To nawrót do starej koleiny, wytartej, nieefektywnej w dzisiejszych warunkach. A czy pojawią się nowe pomysły na rolę, jaką Rosja może odegrać w skomplikowanym świecie? Niewiele na to wskazuje. Konserwacja i tu zwycięża w myśleniu rosyjskiego establishmentu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2012