Przed nami mały sobór

Przygotowanie do Synodu na temat rodziny jest unikalną szansą dla polskiego Kościoła, by zmobilizować świeckich. Niewiele świadczy o tym, że ta szansa zostanie wykorzystana.

11.11.2013

Czyta się kilka minut

Miałem sen. Wśród polskich katolików ogromne poruszenie. Ludzie dyskutują podczas lunchu w pracy, spotykają się wieczorami w salkach przykościelnych, spierają się na Facebooku, niektórzy coś intensywnie piszą. A wszystkiemu winien zapowiedziany Nadzwyczajny Synod o rodzinie. Polscy biskupi diecezjalni umówili się i zredagowali list do wiernych, proszący o pomoc w opracowaniu odpowiedzi na przysłany z Watykanu kwestionariusz. Pytania rzeczywiście aktualne i trudne: o sytuację osób rozwiedzionych, które zawarły nowe związki; czy uproszczenie procedur stwierdzających nieważność małżeństw mogłoby tu coś zmienić; o związki nieformalne; o opiekę duszpasterską nad dziećmi z takich związków; o związki jednopłciowe; o problemy z metodami regulacji poczęć i słabą recepcją nauczania w tej dziedzinie.

„Problemy, o których mówią te pytania, spotykacie w swoim życiu – to są wasze pytania. Porozmawiajcie o nich – zachęcali biskupi. – Jako ochrzczeni i wierzący macie odpowiednie kompetencje. Będąc w łączności z nami – biskupami – i z całym Kościołem macie gwarantowaną pomoc Ducha Świętego i dysponujecie zmysłem wiary (sensus fidei), który wam pomoże zobaczyć problemy we właściwym świetle i sformułować ważne uwagi. My te uwagi prześlemy do Rzymu, po to, by nad nimi debatować w październiku przyszłego roku na Synodzie. Być może papież w szerszym niż dotychczas wymiarze do synodalnej dyskusji zaprosi także was, świeckich”.

SZARA RZECZYWISTOŚĆ

To był jednak tylko sen. Rzeczywistość wygląda bardziej prozaicznie. Polscy biskupi długo nie wiedzieli, że jakiekolwiek dokumenty trafiły z Sekretariatu Synodu do sekretariatu przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. Na nasze pytania, czy wiedzą coś o ankiecie zadającej pytania o rozwodników i antykoncepcję, niektórzy nasi rozmówcy nie dowierzali, że to w ogóle możliwe.

 – Uważajcie, bo to może być dziennikarska prowokacja – przestrzegał jeden z hierarchów.

Świat o „ankiecie Franciszka” (taka potoczna nazwa przyjęła się dla kwestionariusza zwyczajowo dołączanego do „Lineamentów” – dokumentu rozsyłanego przed Synodem do Kościołów lokalnych w celu zebrania materiału do synodalnych dyskusji) dowiedział się 1 listopada, choć już od tygodnia wisiała ona w internecie na stronie brytyjskiego episkopatu. Gdy „Tygodnik Powszechny” próbował się dowiedzieć w sekretariacie przewodniczącego KEP, czy na liście przewodnim Sekretariatu Synodu do polskich biskupów widnieje podobna data do tej z opublikowanego w internecie listu do kard. Dolana – przewodniczącego amerykańskiego episkopatu (czyli 19 października), dowiedzieliśmy się, że „to nie powinno interesować mediów”. Ale polski episkopat nie był jedynym spóźnionym – 1 listopada o ankiecie nie wiedzieli także nic np. irlandzcy biskupi.

Pewna niejasność ciągle dotyczy odpowiedzi na pytanie, czy ankieta rzeczywiście trafi „pod strzechy”, jak chciał sekretarz Synodu abp Lorenzo Baldisseri („Nie chcemy osobistych opinii biskupów, chcemy dowiedzieć się, co ludzie myślą i jak żyją” – mówił 5 listopada na konferencji w watykańskim Biurze Prasowym). Sekretarz KEP bp Wojciech Polak zapewniał „Tygodnik”, że pytania powinny dotrzeć do świeckich. Ale jednocześnie stwierdził, że nie będą brane pod uwagę anonimy, co utrudni jednak chyba szczere zwierzenia z delikatnych i skomplikowanych życiowych sytuacji. Bp Polak zapowiedział także, iż Polacy nie będą mieli możliwości odpowiedzenia na ankietę w internecie na oficjalnych stronach kościelnych (poza – oczywiście – nieoficjalnymi akcjami, takimi jak na naszym „tygodnikowym” forum).

Szkoda. Entuzjastycznie o internecie jako narzędziu pracy przedsynodalnej wypowiadał się abp Henryk Muszyński, który ma duże synodalne doświadczenie, był bowiem sekretarzem specjalnym Synodu Zwyczajnego poświęconego formacji kapłańskiej w 1990 r. oraz przez trzy kadencje członkiem Rady Stałej Synodu.

– Choć jestem człowiekiem sprzed ery internetu, dzisiaj trudno sobie wyobrazić świat bez niego. Internet to właściwie jedyny sposób dotarcia do bardzo szerokich kręgów – mówi „Tygodnikowi”.

Aż się prosi, żeby z internetu skorzystać właśnie tym razem.

OBIEKTYWNE TRUDNOŚCI

Ale są też obiektywne trudności. Nigdy do tej pory synod nie został tak ekspresowo zapowiedziany – na jego przygotowanie jest niecały rok. Dotychczasowa praktyka obejmowała zwykle okres pięcioletni. Było więc wiele czasu na przygotowanie „Lineamenta” i kwestionariusza, na rozesłanie tych materiałów do episkopatów, katolickich Kościołów wschodnich i ośrodków uniwersyteckich. Okres na przygotowanie odpowiedzi zwykle wynosił ponad pół roku. Tym razem jest to zaledwie trzy miesiące (episkopaty mają odesłać swoje opracowania do końca stycznia 2014 r.).

To odbija się na jakości. Pesymistycznie do przygotowań odnosi się Halina Bortnowska, aktywna uczestniczka zwołanego przez kard. Wojtyłę legendarnego już Synodu krakowskiego, który burzliwie debatował w latach 1972–1979.

– Kto dziś pamięta o tym synodzie? Kto sięga do jego dokumentów, skoro nie zostały one nawet porządnie wydane? Mamy dużą zdolność zaprzepaszczania owoców wspólnej pracy – twierdzi Bortnowska i przedstawia wątpliwości co do merytoryczności ankiety. – Jest ona metodologicznie wadliwie sformułowana. Ma zbyt wielu adresatów. Czy świecki, choćby zaangażowany, jest w stanie odpowiedzieć na pytanie o społeczny zasięg związków nieformalnych? To pytanie do specjalistycznych ośrodków badawczych – czy jednak episkopat stać będzie na zamówienie takich badań? – zastanawia się Bortnowska. Jej zdaniem jeszcze większą wadą jest brak pytań dotyczących wielu poważnych problemów. Wylicza: – Przede wszystkim in vitro – co ma oznaczać milczenie na ten temat? Poza tym utrapienia, które polegają na nieradzeniu sobie w związku. Przemoc w rodzinie. Jakakolwiek dominacja, która odbiera możliwość rozwoju – to niezwykle ważny problem. Problem starych ludzi w rodzinie – o tym nie ma ani słowa. Tak jakby rodzina nie miała innych problemów niż prokreacja. I ten okropny język, który dopiero trzeba ludziom przetłumaczyć (np. konkubinat ad experimentum).

– Pytania są jednostronne z jednym wyjątkiem – zauważa Bortnowska. – Rękę Franciszka rozpoznaję w pytaniu, jak miłosierdzie Boże jest przepowiadane. Jeśli miłosierdzie Boże będzie przepowiadane, to całą resztę można poukładać. Czy w sprawie dyscypliny sakramentalnej dla powtórnych związków coś się jednak zmieni? Obawiam się, że nie i Synod okaże się wielkim rozczarowaniem – mówi Bortnowska.

SYNOD OD KUCHNI

Optymistą jest natomiast abp Henryk Muszyński: – Myślę, że można liczyć na zmianę dyscypliny w kwestii komunii dla osób w nowych związkach po rozwodzie, gdyż problem ten jest w tej chwili głęboko rozważany od strony teologicznej. A co do luk w pytaniach – przecież pytania są jedynie orientacyjne, mają pobudzić do zastanowienia. Pokazujmy wszystkie problemy, jakie dostrzeżemy – po to jest okres przygotowawczy i po to jest też w ankiecie pytanie zachęcające do wskazywania na inne problemy – zauważa były prymas Polski.

– W moim przekonaniu synody były małymi soborami. To wręcz niezwykłe doświadczenie powszechności i reprezentatywności Kościoła: średnio na 25 biskupów przypadał jeden wybierany delegat – mówi wielokrotny Ojciec Synodalny. Abp Muszyński zdradza także szczegóły debat: – Czasami wysuwano sugestie, które się wzajemnie wykluczały. Trzeba było z tych sugestii stworzyć jedną propozycję dla całego Kościoła. Jako sekretarz Synodu doświadczyłem tego, że w takich sytuacjach można było jakby odczuć wsparcie Ducha Świętego. Przykład: jeden z biskupów mówi, by zapisać w „Propozycjach” dla papieża, że rodzina jest kolebką powołań. Na co głos zabrał jeden z afrykańskich biskupów i powiedział, żeby tego nie pisać, bo u niego rodziny są pogańskie. W tym przypadku łatwo było znaleźć kompromisową formułę: napisaliśmy, że z reguły rodzina jest kolebką powołań.

Arcybiskup opowiada także o sporach na drażliwe tematy: – Na Synodzie poświęconym formacji kapłańskiej grupa niemiecka przygotowała traktat o celibacie. Był to materiał znakomity, ale na synodzie nie opracowuje się przecież traktatów, tylko propozycje. I mieli później pretensje, że ich opracowanie nie przeszło.

– Synody to wspaniałe połączenie kolegialności i autorytetu papieskiego z dużym potencjałem rozwojowym. To największy dar ostatniego Soboru! – przekonuje abp Henryk Muszyński.

BĄDŹMY ASERTYWNI!

Nie powinniśmy się oglądać tylko na biskupów. Ankieta Franciszka, zgodnie z wolą sekretarza generalnego Synodu abp. Baldisseriego, ma trafić do dziekanatów i parafii. To szansa dla proboszczów, by zaktywizowali wiernych w parafii. Przecież zależy im na tym, a na pobudzanie świeckich do współodpowiedzialności za Kościół nie muszą mieć specjalnego pozwolenia od biskupów – takie zadanie doskonale mieści się w ich misji duszpasterskiej. Nikt nie powinien mieć do nich pretensji, jeśli zwołają radę parafialną i wspólnie będą dyskutować (a gdy takiej rady jeszcze nie ma wbrew zaleceniom dokumentów Kościoła, ankieta jest doskonałą okazją do jej utworzenia).

Na dobrą sprawę my, świeccy, nie musimy się oglądać na nikogo. Jeśli czujemy wewnętrzne poruszenie, to znak, że sami powinniśmy zacząć działać. Przestańmy myśleć o Synodzie (ani o wielu innych sprawach w Kościele) w ten sposób, że musimy mieć od kogoś jakieś specjalne pozwolenie, by móc zabrać głos. Nie tylko możemy przekazać uwagi własnemu biskupowi i powinny one zostać przyjęte (dlaczegóżby nie?), ale ponadto, jeśli chcemy mieć stuprocentową pewność, że trafią na Synod, przetłumaczmy je np. na język włoski czy angielski i wyślijmy bezpośrednio do Sekretariatu Synodu. To nie żadna nowość – taka możliwość istnieje od dawna, tyle że my, Polacy, mamy za małą – jak to się teologicznie mówi – „eklezjalną świadomość” i kłopoty z asertywnością. Informację na temat takiej praktyki można nawet odnaleźć w „Instrumentum laboris” ostatniego Synodu poświęconego nowej ewangelizacji, który obradował w październiku rok temu (tekst znajduje się w internecie). Czytamy tam, że oprócz episkopatów „swoje spostrzeżenia nadesłali również poszczególni biskupi, kapłani, członkowie instytutów życia konsekrowanego, ś w i e c c y [podkreślenie moje], stowarzyszenia i ruchy kościelne”.

Najbardziej potrzebne są nie tyle nasze komentarze, co sądzimy na temat poszczególnych pytań (choć już sam fakt, że możemy być wysłuchani, jest nie bez znaczenia), ile świadectwa konkretnych życiowych problemów. I takie zwierzenia już się pojawiają na naszym „tygodnikowym” forum. Przykładem głos Joanny w temacie „edukacji religijnej dzieci z nieuregulowanych związków”. „Ja jestem owocem takiego związku – pisze internautka. – Moi rodzice, jako osoby wierzące, głęboko cierpią z powodu braku możliwości przyjęcia komunii. W pewnym sensie pogodzili się z tą sytuacją i trzymają się od Kościoła na uboczu. Myślę, że czują się wykluczeni. Zostali swojego czasu bardzo źle potraktowani przez księdza na kolędzie, który kazał mnie oddać do domu dziecka, a moją mamę wyzwał w obecności wszystkich od dziw...i. To prawdziwa historia, która niestety ma swoje konsekwencje do dzisiaj. Na szczęście wiem, że nie jest to powszechny sposób traktowania ludzi przez księży”. I à propos sakramentów dla dzieci: „Pomimo dużych obaw ze strony rodziców zostałam ochrzczona normalnie, w niedzielę na mszy, dalsze sakramenty tak jak wszyscy. Nikt nigdy nie wypomniał mi mojego »pochodzenia«. Choć znam praktyki chrztów nieślubnych dzieci po cichu. Przestrzegam wszystkich księży przed taką praktyką. Gdybym miała świadomość, że do Kościoła byłam przyjmowana pokątnie i z problemami, to czułabym się naprawdę strasznie”.

„Tygodnik Powszechny” spróbuje pomóc w tym namyśle. Już w tym numerze piszemy o sytuacji osób po rozwodzie (zob. dział "Temat Tygodnika"). Będziemy pisać także, skąd się bierze tak słaba recepcja wśród katolików nauczania na temat etyki małżeńskiej, w tym na temat antykoncepcji. Chcemy także przyjrzeć się sytuacji osób wierzących i identyfikujących się z grupami LGBTI. Zachęcamy do wspólnej refleksji.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2013