Prawidła sztuki

Bronimy człowieka w kontekście konkretnego czynu. A w każdym człowieku można znaleźć coś dobrego. Trzeba tylko w niego wierzyć, i – co dla mnie ważne – nawiązać z nim kontakt.

27.02.2012

Czyta się kilka minut

DOMINIKA PYCIŃSKA: Każdego z nas obowiązują pewne ogólnie przyjęte normy etyczne. Ale dla adwokata to chyba za mało – czym jeszcze powinien się kierować?

ROMAN KUSZ: Mamy „Zbiór zasad etyki adwokackiej i godności zawodu”, który mówi, jak mamy się zachowywać – uczymy się przekuwać jego punkty na praktykę. Kiedy jednak my, adwokaci, nie pamiętamy dokładnie tych zasad, musimy posiłkować się starą jak świat regułą: kiedy nie wiesz, jak się zachować, zachowuj się przyzwoicie. Właśnie ona ma nam wskazywać drogę. Sam kodeks głosi między innymi, że powinieneś uprzedzić kolegę, iż spóźni¬ się na rozprawę; że w piśmie nie należy używać zwrotów mogących kogoś urazić... Znajomość tych i wielu innych wskazówek kodeksowych jest bardzo ważna i jeżeli będziemy kierować się zwykłą ludzką przyzwoitością, jeżeli będzie nas cechować elegancja i wysoka kultura osobista, to kodeks o pewnych rzeczach nam tylko przypomni. Jednak, dla porównania, gdy przyjrzymy się życiu publicznemu, językowi naszych polityków, to okazuje się, że bardzo by im się przydał podobny spis. Gdyby zachowywali się w oparciu o zbliżone do naszych standardy, być może debata publiczna byłaby na wyższym poziomie, a społeczeństwo byłoby bardziej wyedukowane.

Staramy się wysoko stawiać poprzeczkę. Pomaga nam w tym tradycja, która różni nas od innych zawodów prawniczych. Żyjemy nią – i wiem, że niektórzy się z nas śmieją. Mówią: etos i patos. Wykonujący podobny zawód prawnicy dodają, że nie potrzebują etosu i patosu, wystarczy im wolny rynek. Ale ten wolny rynek ich zabije; staną się zwykłymi rzemieślnikami. A adwokat nie powinien być rzemieślnikiem, tylko artystą. Wiem, jak to brzmi... Ale to nie tak. Trzeba być osobą dającą przykład innym, zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym; trzeba okazywać szacunek klientowi, koledze, sędziemu czy urzędnikowi. Cóż, wymagajmy najpierw od siebie, by móc wymagać potem od innych. Jako adwokaci z pewną nostalgią – choć i dużym dystansem – spoglądamy też niekiedy na czasy minione. Na szacunek dla urzędu, dla człowieka piastującego stanowisko... Dziś pan premier Tusk jest dla wielu panem Donaldem, a pan prezydent Komorowski – panem Bronkiem. Coś jest nie tak... Może taka fraternizacja jest złem koniecznym przemian ustrojowych, ale ciekawe, że dokonała się teraz, w dobie społeczeństwa kapitalistycznego, a nie wtedy, gdy wszyscy byli towarzyszami.

Rewidujemy nasz zbiór zasad etyki, dostosowujemy go do czasów, w jakich żyjemy – ale jest nam trudno. Trudno także dlatego, że czasem, mimo zmieniającego się otoczenia, musimy trzymać się zasad, które utrudniają nam funkcjonowanie. Na przykład nie możemy posługiwać się reklamą. Powinniśmy bowiem rywalizować między sobą jakością usług i wiedzą. Tylko co zrobić, gdy ci, którzy wykonują czynności podobne do adwokata, pozycjonują swoje strony internetowe, rozdają pod sądami ulotki, pisząc w nich o sobie, że są najlepsi, że załatwią każdą sprawę?

Może więc w tej kwestii adwokaci powinni dotrzymać kroku innym prawnikom?

I tu mamy problem. Nadrzędne znaczenie ma dla mnie pewna kwestia – mówił o tym Korwin-Mikke, i tu akurat się z nim zgadzam – a mianowicie: każdy z nas wykonuje jakiś zawód przez osiem godzin dziennie, ale przez dwadzieścia cztery godziny na dobę jesteśmy konsumentami. Należę do zwolenników urynkowienia, jestem przeciwnikiem wszelkich koncesji, pozwoleń, zezwoleń – to rodzi korupcję i inne niezdrowe zachowania społeczne, ale z drugiej strony uważam, że państwo musi zapewnić obywatelowi należyty poziom usług. Tymczasem dopuszcza się do wykonywania usług prawniczych bez ograniczeń coraz szersze grono osób, a są wśród nich tacy, którzy są zupełnie do wykonywania zawodu prawnika nieprzygotowani. Absolwent uczelni medycznej nie może przecież wykonywać operacji na otwartym sercu, a absolwent wydziału prawa – bronić w sprawie o zabójstwo...

Wszyscy nasi aplikanci – a mamy ich wielu, w samej tylko Izbie Katowickiej ponad pięciuset – tuż po studiach prawniczych mówią, że mogliby prowadzić kancelarię. Po dwóch, trzech miesiącach widzą, że nie wynieśli ze studiów żadnej wiedzy praktycznej. W przygotowaniu do wykonywania zawodu adwokata sprawdza się jedynie relacja mistrz– –uczeń, czyli adwokat-patron i aplikant, o czym wielokrotnie mówił profesor Zoll.

W kodeksie często pojawia się słowo „umiar”, ale wydaje się, że jeszcze ważniejsze, choć nieużywane wprost, jest „wyczucie”. Czyli także wrażliwość, wspomniana już przyzwoitość. To duża odpowiedzialność polegać na własnym wyczuciu.

Istotą jest to, by znaleźć złoty środek – pomiędzy celem, do którego zmierzamy, a oczekiwaniami klienta. A te bywają naprawdę wygórowane, choć przecież trudno się dziwić, na przykład wówczas, gdy w sprawie rozwodowej z żądaniem orzekania o winie mąż dopuścił się szeregu nieprawych zachowań, a żona liczy na formułowanie zarzutów w taki sposób, by oddawał jej tragedię. A docelowo opis nie może być drastyczny, tylko prawdziwy – ma oddawać fakty bez zabarwienia emocjonalnego. I adwokat zdaje suchą relację, nawet nie reporterską, bo ta może być bogata i kolorowa... Klient może czuć rozczarowanie, lecz my musimy panować nad piórem.

Zabrania się adwokatowi obrony osoby bliskiej, a także tej, z którą może mieć jakiś zatarg osobisty. Problem wtedy tkwi w emocjach, które nie powinny dojść do głosu. Co z obroną osób, które wywołują wielkie poruszenie opinii publicznej; co uznanymi za winnych jeszcze przed wydaniem wyroku?

W jednym z wywiadów profesor Kruszyński wspomniał, że nie podjąłby się obrony osób oskarżonych o gwałt, ponieważ wzbudza to w nim zbyt silne emocje.

Z całym przekonaniem twierdzę, że tylko adwokat może być obrońcą. Inni prawnicy nie mają w tej materii żadnego doświadczenia. Proponowanie, aby obrońcami mogli być nie tylko adwokaci, jest szkodliwe społecznie i świadczyć może o nieznajomości problemu. Nie dziwi mnie również wyraźny sprzeciw radców prawnych, broniących się przed narzucaniem im na siłę nowych obowiązków. Uważają oni bowiem, że po to wybrali zawód radcy prawnego, by prowadzić sprawy cywilne, administracyjne i gospodarcze, a tę decyzję podjęli już w chwili wyboru aplikacji. Ja także wielu rzeczy się nie podejmuję, bo albo nie lubię ich robić, albo się na nich po prostu nie znam.

Gdy kogoś bronię, wiąże mnie jego stanowisko, na przykład to, że nie przyznaje się do winy. Bywa, że klient opowiada historię nie z tej ziemi. Niewiarygodną, ale tylko na pozór, gdyż później dowody świadczą o jego niewinności.

Słyszymy w radio, w telewizji: Kowalski popełnił taki a taki czyn, grozi mu wyrok do dziesięciu lat więzienia. Potem powszechne rozczarowanie: Kowalski dostał rok w zawieszeniu na dwa lata, co to za sąd? A przecież sąd ma do dyspozycji górne granice, właściwe w konkretnych okolicznościach. Ale jak silne emocje społeczne wzbudza wiadomość, że oskarżony dostał tak mało...

Rolą adwokata w wypadku osoby winnej jest to, by wyeksponować, co jest dobre w człowieku; wskazać, że należy dać mu szansę i jaka kara spełni cele prewencji bez szkody dla społeczeństwa. Dodam, że nie wierzę w skuteczność kary pozbawienia wolności. Nie wierzę, że spełnia rolę resocjalizacyjną, wychowawczą. Nasze więzienia to izolacja – ale nie resocjalizacja. Pomijając naprawdę złe warunki żywieniowe (nie sugerujmy się tak zwaną zawartością kalorii) czy mieszkaniowe, to ile czasu osadzony spędza w towarzystwie psychologa, a ile wśród osób z – nierzadko – o wiele większym niż on „doświadczeniem”, edukujących go na swój sposób? A jaką ofertę ma państwo dla opuszczających zakład karny? Wielką tragedią prawników jest to, że od setek lat nie wymyślono innej, lepszej metody karania ludzi.

Jak bronić winnego? Przede wszystkim nigdy się z nim nie utożsamiać. Bronimy przecież człowieka w kontekście konkretnego czynu. Powiem też może trochę patetycznie – w każdym człowieku można znaleźć coś dobrego. Trzeba w niego wierzyć. I jeszcze, co dla mnie bardzo ważne – trzeba nawiązać kontakt z osobą, której się broni. Broniłem w wielu sprawach karnych i zawsze mi się to udawało. Trzeba starać się zrozumieć zachowanie oskarżonego w kontekście na przykład jego przeszłości... To bardzo pomaga.

Musimy też wyzbyć się przekonania, że najlepszy adwokat to ten, który ma sto procent spraw wygranych, zakończonych uniewinnieniem klienta. To mit z filmów amerykańskich.

Opinia publiczna bywa bezwzględna, zwłaszcza gdy opiera się na mitach. Może warto byłoby mówić, że oskarżonemu grozi kara „od roku więzienia”, a nie „do lat dziesięciu”?

Operując górnymi granicami ustawowego zagrożenia karą, media stosują manipulację. Wszyscy szukają sensacji. Chcemy czytać o czymś, co przemawia do wyobraźni. Od razu nasuwa się też pytanie o dziennikarską odpowiedzialność – jak ją rozumieć? Jak się nią kierować, gdy decyduje liczba sprzedanych egzemplarzy gazety czy też oglądalność programu?

Jak bardzo odporny musi być adwokat na nienawiść społeczeństwa kierowaną w stronę osoby, której broni? Czy gdy zewsząd docierają do niego negatywne i kategoryzujące komunikaty, sprawa nie staje się dla niego bardziej osobista?

W tym samym czasie, kiedy miała miejsce tragedia w Sosnowcu, inna matka urodziła dziecko, które później zmarło, a ta kobieta spaliła je w piecu. W podkrakowskich Słomnikach babcia zabiła córkę i wnuczkę. Media nie zajęły się tymi zdarzeniami, choć były bardziej drastyczne. Tym samym wracamy do odpowiedzialności mediów i kwestii podsycania społecznych emocji, a nawet sterowania nimi. Patrząc z punktu widzenia adwokata, powiem, że to bardzo indywidualna sprawa, lecz uważam, że zasadniczo medialne zamieszanie nie wpływa na naszą pracę; zapewne w większej mierze pozostaje problemem prokuratora i sądu.

Jednak nie bez powodu w USA ławę przysięgłych izoluje się od prasy, radia i telewizji. Bo przecież wszyscy żyjemy w tym samym świecie i atakują nas te same informacje.

Czy adwokat może poczuć pokusę, by być niejako rzecznikiem osoby, której broni?

Nurtuje mnie czasem pytanie, czy adwokat naprawdę powinien unikać mediów, czy nie powinien do nich wychodzić? To jest pytanie o granicę pomiędzy informacją a reklamą oraz o granicę między reprezentowaniem klienta a promowaniem własnej osoby. A to ostatnie zwyczajnie nie jest właściwe, choć zdarza się mimowolnie. Należy zawsze pamiętać, że najważniejszy jest interes klienta.

Bycie adwokatem to prawdziwe wyzwanie. Powtarzam aplikantom – ktoś powie, że zbyt górnolotnie – jestem adwokatem, bo dostałem coś od społeczeństwa, od państwa, samorządu adwokackiego, patrona, a mianowicie: wykształcenie i doświadczenie. Teraz powinienem dać coś od siebie. Powinienem spłacić dług. Na różne sposoby, także przez angażowanie się w akcje pro bono, działalność społeczną i udział w życiu publicznym. Mówię więc aplikantom i młodym adwokatom: macie zaciągnięty kredyt. Pracujemy oczywiście również dla pieniędzy, zgadza się, ale czuję, że ten zawód to pewna misja. Znów ten etos i patos... Ale czasem mi ich brakuje. 

ROZMAWIAŁA DOMINIKA PYCIŃSKA

ROMAN KUSZ jest wykładowcą prawa karnego, adwokatem, dziekanem Okręgowej Rady Adwokackiej w Katowicach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2012

Artykuł pochodzi z dodatku „30 lat prawa o adwokaturze