Pomówmy o czymś innym

Matematyk Theodore Hill ujawnił kulisy trwającej od półtora roku walki o opublikowanie artykułu naukowego, którego jedyną wadą było poruszone w nim zagadnienie. Chodzi o drobną różnicę między płciami.

17.09.2018

Czyta się kilka minut

 / LISBETH HJORT / GETTY IMAGES
/ LISBETH HJORT / GETTY IMAGES

Jest to jedna z tych historii, które jeżą włos na głowie – i chodzi zarówno o detale, jak o to, co mówi na temat świata, w którym żyjemy. Matematycy Theodore Hill i Sergiej Tabacznikow napisali w 2017 r. artykuł na temat przypuszczalnego pochodzenia różnic genetycznych pomiędzy mężczyznami i kobietami. Od tamtej pory spotkały ich rzeczy następujące: tekst został najpierw przyjęty, a potem nagle odrzucony przez czasopismo naukowe; Tabacznikow wycofał się z publikacji po serii gróźb, jakie usłyszał na uczelni; agencja finansująca badania, National Science Foundation, zażądała usunięcia swojej nazwy z treści artykułu; tekst został przyjęty do druku przez nowe czasopismo, jednak na zapowiadanej stronie w ostatniej chwili znalazł się zupełnie inny artykuł.

Tydzień temu przelała się czara goryczy i 7 września Hill opublikował szczegółowy opis całej historii, zawierający wyimki jego korespondencji z przełożonymi, redaktorami, a także matematykami i, zwłaszcza, matematyczkami. Obraz, który wyłania się z tej relacji, jest przerażający. Co się, u licha, wydarzyło?

La petite différence

W naukach biologicznych od paru stuleci przewija się hipoteza (wspomniana choćby przez Darwina, który mógł ją wyczytać w pismach niemieckiego anatoma Johanna Meckela z początku XIX w.), że pod względem niektórych cech osobniczych samce wykazują większe zróżnicowanie od samic. Przypuszczenie to określa się fachowo jako „hipotezę o większym zróżnicowaniu samców” (Greater Male Variability Hypothesis, GMVH), czasem krócej jako „hipotezę zróżnicowania” (­variability hypothesis); ja będę używał też czasem określenia „zmienność” w miejsce „różnorodności”. Co istotne: mowa tu nie o średniej wartości danej cechy, lecz o stopniu jej zmienności (co często wyraża się poprzez tzw. odchylenie standardowe, będące miarą tego, jak bardzo grupa wyników odbiega od średniej). W przypadku inteligencji nie, oznaczałoby to więc że mężczyźni mają średnio wyższą inteligencję, lecz raczej, że większy procent mężczyzn ma inteligencję skrajnie niską i skrajnie wysoką.

W artykule „Greater Intrasex Phenotype Variability in Males Than in Females is a Fundamental Aspect of the Gender Differences in Humans” („Większa różnorodność fenotypu u mężczyzn niż u kobiet jest fundamentalnym aspektem różnic płciowych u ludzi”) z 2008 r. opisano ów efekt na podstawie olbrzymiej próby badawczej: 48 tys. niemowląt, 575 nastolatków, 2700 dorosłych oraz wyników 222 tys. standaryzowanych egzaminów studenckich. Szczególnie przekonujące są analizy tych parametrów, które łatwo zmierzyć. Ot, wzrost. W tym przypadku różna jest oczywiście sama średnia (wyprzedzając pytania statystyków, tu: mediana), wynosząca 178 cm dla mężczyzn i 166 cm dla kobiet (mówimy o dość wysokim społeczeństwie norweskim). Hipoteza GMVH mówi jednak o rozstrzale; odchylenie standardowe wyniosło 6,9 cm dla mężczyzn i 6,2 cm dla kobiet. Przykładowy skutek: nawet mimo większego średniego wzrostu mężczyzn, więcej jest mężczyzn mających poniżej 150 cm wzrostu niż kobiet w tym samym przedziale.

Inny przykład: krew. Autorzy zbadali wyniki standardowego badania 2700 osób w wieku 18-90 lat – mowa tu o 31 parametrach, takich jak poziom magnezu, żelaza czy cholesterolu. W 13 przypadkach zmienność była wyraźnie wyższa u mężczyzn, a tylko w 7 u kobiet (w 11 różnica była nieistotna statystycznie).

Jeszcze jeden przykład: wynik biegu na 60 m nastolatków (13-16 lat). Chłopcy mieli wyniki w zakresie 7,6-12,4 s, a dziewczęta: 8,4-12,1 s. Wzorzec jest więc ten sam: wyniki mężczyzn są bardziej rozstrzelone, wyniki kobiet równiejsze.

Hipoteza jak każda inna?

Czy hipoteza różnorodności została jednoznacznie potwierdzona? Nie. Istnieją badania, które wydają się pokazywać czarno na białym, że zmienność u samców jest wyższa niż u samic (jak cytowane powyżej), ale inne temu przeczą. Może być też tak, jak we wspomnianym przypadku parametrów krwi: prawidłowość ta mogłaby dotyczyć tylko niektórych zmiennych, przy czym dla hipotezy istotne byłoby wtedy to, aby różnorodność była częściej większa u mężczyzn.

Dla omawianej tu historii najistotniejsza jest kwestia różnorodności w zakresie możliwości intelektualnych. Dziś na podstawie lektury dużych zbiorczych badań (tzw. meta analiz) z ostatnich 10-15 lat można ostrożnie orzec, że przynajmniej w niektórych aspektach ludzkiej inteligencji mierzonych w standaryzowanych testach – zwłaszcza inteligencji matematycznej i przestrzennej – mężczyźni prawdo- podobnie wykazują się większą różnorodnością niż kobiety. Badania takie nie są jednak łatwe, choćby dlatego, że inteligencji nie da się zmierzyć z taką łatwością jak poziomu bilirubiny we krwi.

Prawdę mówiąc, prawdziwość tej hipotezy nie powinna mieć większego znaczenia. Przecież w nauce rutynowo omawia się i analizuje hipotezy, których jeszcze nie dowiedziono, prawda? Ba, można by wręcz powiedzieć, że na tym właściwie nauka polega! W tym przypadku wymiar, powiedzmy, „polityczny” zagadnienia stoi jednak na drodze zwykłym procedurom naukowym.

Hipoteza różnorodności wpisuje się w szeroki i rwący nurt dyskusji na temat różnic płciowych. Przez długie lata główną odpowiedzią na pytanie o przyczyny ewidentnej nadreprezentacji mężczyzn w górnych warstwach majętności, władzy czy struktury akademickiej były „różnice kulturowe” – w praktyce oznaczające niewątpliwy i doskonale dziś potwierdzony wpływ stuleci seksizmu. Na poparcie tej tezy mamy stosy wysokiej jakości badań. Ale hipoteza GMVH każe na nowo rozważyć bardziej kłopotliwy aspekt genetyczny: gdyby była prawdziwa, oznaczałoby to, że nawet wtedy, gdy mężczyźni i kobiety są średnio równi pod względem danej cechy, powinniśmy się spodziewać, że będzie w społeczeństwie większa populacja mężczyzn o skrajnie wysokiej wartości tej cechy – i o skrajnie niskiej. Więcej jest bowiem nie tylko mężczyzn noblistów, ale i mężczyzn bezdomnych; mężczyzn arcymistrzów szachowych, ale i tych mających poważne deficyty intelektualne. W więzieniach jest więcej mężczyzn niż kobiet. Mężczyźni częściej popadają w uzależnienia od substancji. Trudno to wyjaśnić przy pomocy kulturowo zakorzenionego seksizmu.

Artykuł Hilla i Tabacznikowa stanowi w istocie sugestię, że w populacji istot dwupłciowych, które kierują się określoną strategią reprodukcyjną (o czym niżej), większa różnorodność samców musi się z czasem wyłonić, co mogłoby częściowo tłumaczyć większą reprezentację mężczyzn w zawodach wymagających szczególnie wysokiej inteligencji. Nie trzeba dodawać, że można pośród tych zawodów odnaleźć takie jak matematyk, dziekan, redaktor czasopisma naukowego, recenzent artykułów matematycznych...

Idźmy już może po kolei.

Recenzja prawie naukowa

Na początku 2017 r. Theodore Hill, zasłużony specjalista w dziedzinie teorii prawdopodobieństwa, oraz geometra Sergiej Tabacznikow napisali artykuł „An Evolutionary Theory for the Variability Hypothesis” („Ewolucyjna teoria dla hipotezy różnorodności”). Przedstawili dość proste w istocie rozumowanie. Jeżeli w populacji składającej się z dwóch płci – które nazywają, jak to matematycy, A i B – jedna płeć (powiedzmy A) jest bardziej selektywna (tj. wybiera do rozmnażania się wyłącznie osobniki płci B o szczególnie wysokich wartościach pożądanych cech), to z czasem osobniki o płci B będą cechowały się większą zmiennością tych cech. Inaczej mówiąc: większa zmienność u samców miałaby, zgodnie z ich modelem, być skutkiem tego, że samice są bardziej wybiórcze niż samce i decydują się mieć potomstwo tylko z osobnikami należącymi do, powiedzmy, górnych 25 proc. populacji ze względu na pewne cechy.

I tyle. Dużo wzorów i wykresów, parę ścisłych dowodów, imponująca lista cytatów na korzyść hipotezy różnorodności, wybrana z dziesiątków rozmaitych źródeł naukowych.

Artykuł został najpierw wysłany do czasopisma „Mathematical Intelligencer”. Nie jest to typowe czasopismo naukowe, raczej forum akademickie, na którym matematycy publikują prowokujące, czasem żartobliwe teksty. Redaktor naczelna pisma, Marjorie Wikler Senechal, tak napisała w upublicznionym przez Hilla mailu: „z zasady lubię budzić kontrowersje, a mało tematów rodzi ich więcej niż ten”. Przy jej wsparciu 3 kwietnia 2017 r. artykuł został przyjęty do druku, a w maju – jak to jest w zwyczaju – robocza wersja tekstu została upubliczniona w serwisie www.arXiv.org, aby społeczność matematyków mogła się z nim zapoznać przed publikacją.

I tu zaczęły się schody. 16 sierpnia do Tabacznikowa zgłosiła się przedstawicielka organizacji Women in Mathematics (WIM), zajmującej się „wspieraniem kobiet matematyków” na Penn State University, gdzie pracuje geometra. Autorka maila przestrzegła go, że choć sama „popiera otwarte mówienie o kontrowersji”, ktoś mniej biegły w matematyce mógłby odebrać jego artykuł jako głos poparcia dla „kontrowersyjnych, potencjalnie seksistowskich poglądów”. Wywiązała się korespondencja mailowa i 4 września Tabacznikow pisał już do Hilla z wyraźnym niepokojem: „Skandal na naszym wydziale nie wydaje się cichnąć”. Na spotkaniu wydziału matematycznego dziekan przestrzegł, że wolność słowa stoi czasem w sprzeczności z „innymi wartościami, które wyznaje Penn State”, a koleżanka po fachu stwierdziła wprost, że sugestia, iż „kobiety mają mniejszą szansę na osiągnięcie sukcesu w matematyce”, jest przejawem uprzedzenia.

Tłumaczenia nie pomogły. Badania nad hipotezą różnorodności porównano do naukowego rasizmu, a samemu Tabacznikowowi zasugerowano usunięcie swojego nazwiska z listy autorów „dla świętego spokoju”.

Dzień 8 września 2017 r. Hill i Tabacznikow zapamiętają na długo. W porannym mailu National Science Foundation – duża amerykańska agencja finansująca naukę, podobna do Fundacji Nauki Polskiej – zwróciła się do nich z żądaniem usunięcia z sekcji podziękowań wzmianki, że badania były prowadzone przy wsparciu NSF. Jest to sytuacja rzadka, w zasadzie bezprecedensowa, a umieszczanie tego typu informacji jest wręcz obowiązkiem naukowców, którzy otrzymują granty badawcze. Zdezorientowani autorzy zgodzili się, przypuszczając, że zadecydowały mało istotne względy formalne.

Po kilku godzinach przyszedł jednak drugi mail, od Marjorie Senechal, która „z głębokim żalem” poinformowała o wycofaniu artykułu z publikacji. Jest to sytuacja zdarzająca się właściwie tylko w przypadkach ujawnionego oszustwa naukowego i nigdy bez formalnego postępowania. Przyjęty formalnie do druku artykuł to w świecie akademickim świętość. Senechal przyznała wprost, że nie ma do tekstu zastrzeżeń merytorycznych, jednak otrzymała szereg ostrzeżeń, że publikacja spotka się z „ekstremalnie silną reakcją” i że artykuł może przynieść czasopismu złą prasę.

Co zaszło w międzyczasie? Późniejsze dochodzenie Hilla wykazało, że matematyczka Amie Wilkinson z Uniwersytetu w Chicago dowiedziała się o planowanej publikacji artykułu i rozpoczęła skierowaną przeciwko niemu kampanię mailową, w którą włączyła również swego ojca – zasłużonego matematyka – oraz innych znajomych akademików.

A to nie koniec przygód. 13 października Mark Steinberger, redaktor naczelny „New York Journal of Mathematics” (NYJM), wyraził chęć publikacji kontrowersyjnego artykułu. Na tym etapie Tabacznikow, bojąc się o swoją karierę, wykreślił już swoje nazwisko z listy autorów i na placu boju pozostał tylko Hill, który – jak sam pisze – jako emeryt i weteran wojny w Wietnamie nie dał się tak łatwo zastraszyć. 6 listopada publikacja została formalnie potwierdzona i autor odetchnął z ulgą. „NYJM” ukazuje się online i w ciągu kilku godzin badania zostały upublicznione.

Radość była jednak przedwczesna. Po trzech dniach artykuł zniknął, a kolejnych parę dni później na jego miejscu – na tych samych stronach tego samego numeru „NYJM” – pojawił się niezwiązany z tematem tekst innych autorów. Wszelkie ślady po artykule Hilla znikły z internetu i do dziś pozostaje po nim tylko kopia na serwisie arXiv. Ewaporacja.

Okazuje się, że znów interweniowała Wilkinson. Tym razem pomógł jej mąż, Benson Farb, będący nie tylko matematykiem, ale, jak się okazuje, członkiem redakcji „NYJM”. Steinberger przyznał potem wstydliwie, że otrzymał tyle pogróżek, włącznie z groźbą rezygnacji ze współpracy większej grupy członków kolegium redakcyjnego, że postanowił po prostu usunąć kłopotliwego gościa z łamów.

Tymczasem kampania medialna nabrała pełnego rozmachu, zwłaszcza na Facebooku. W jednym ze szczególnie emocjonalnych wpisów z kwietnia 2018 r. profesor Wilkinson zagroziła, że usunie ze swojej listy znajomych wszystkich ludzi, którzy wspierają publikację nieszczęsnego artykułu.

A fe, nieładnie tak mówić!

Historia Hilla to wyjątkowo spektakularny przypadek szerszego zjawiska. W 2005 r. głośno było o ataku na ­rektora Harvardu Lawrence’a Summersa, gdy ten przelotnie wspomniał w trakcie wykładu, że hipoteza różnorodności może częściowo tłumaczyć, dlaczego na wydziałach matematycznych, technicznych i ścisłych wciąż większość stanowią mężczyźni – mimo heroicznych starań władz uczelni, aby temu przeciwdziałać. Summers został publicznie potępiony i zmuszony do przeprosin. Jedna z uczestniczek spotkania, profesor biologii Nancy Hopkins, powiedziała reporterom, że „zrobiło jej się słabo”, „serce jej waliło i miała płytki oddech”. Wyszła więc z pomieszczenia w trakcie wystąpienia rektora. „Tego typu uprzedzenia osłabiają mnie fizycznie – gdybym została, mogłabym zemdleć albo zwymiotować”, wyjaśniła.

7 sierpnia 2017 r. z Google’a zwolniony został inżynier James Damore po tym, jak zasugerował, że nierówny udział mężczyzn i kobiet na niektórych stanowiskach w jego firmie może wynikać z różnic biologicznych. W jego tekście pojawiły się cytowania artykułów naukowych i wykresy, również te ilustrujące hipotezę różnorodności. W mediach wybuchła burza, a pod szczególnym ostrzałem znalazła się Danielle Brown, wiceprezydent Google’a ds. różnorodności, która była de facto odpowiedzialna za jego zwolnienie. Tłumacząc decyzję o zwolnieniu podwładnego napisała, że „sugerowanie, iż pewna grupa pracowników jest ze względów biologicznych mniej odpowiednia na pewnych stanowiskach [czego Damore nie twierdził – ŁL] jest obraźliwe i nie jest OK”.

W komentarzach towarzyszących atakowi na Summersa, zwolnieniu Damore’a, a teraz wycofaniu artykułu Hilla i Tabacznikowa poświęca się nieproporcjonalnie dużo energii na kwestię wiarygodności hipotezy różnorodności – jak gdyby miało to znaczenie dla oceny tego, co ich spotkało. Uwagę powinniśmy skupić przede wszystkim na antybohaterach tej opowieści: osobach takich jak Amie Wilkinson, Nancy Hopkins czy Danielle Brown, które próbują dyktować w imię wyznawanej przez siebie ideologii, jakie hipotezy naukowe wolno dyskutować publicznie. W nauce tymczasem była, jest i zawsze być musi tylko jedna zasada – dyskutować można na każdy temat.

Nietrudno dostrzec, że kobiety domagające się wyciszenia badań nad hipotezą różnorodności są w sytuacji konfliktu interesu. Gdyby w populacji osób o wybitnie wysokiej inteligencji matematycznej czy przestrzennej było tyle samo kobiet, co mężczyzn, domaganie się parytetu w zawodzie profesora matematyki czy inżyniera w Google’u byłoby uzasadnione przynajmniej na poziomie statystycznym. Gdyby natomiast w populacji tej była autentyczna nadreprezentacja mężczyzn, argument ten zostałby obalony. Wilkinson i Brown, walcząc z hipotezą różnorodności, działają po prostu w interesie własnego zatrudnienia.

Dodajmy na koniec, że wysuwany przez nie argument, iż omawianie hipotezy może „obrazić” albo „zniechęcić” kobiety, jest w istocie głęboko obraźliwy dla kobiet: sugeruje bowiem pośrednio, że są zbyt nierozumne, by zauważyć, że, po pierwsze, ta abstrakcyjna, statystyczna regularność w żadnym stopniu nie determinuje ich losów jako odrębnych, samodzielnych jednostek (bo statystyki przecież nigdy nie mówią nic o jednostce...), ale też, po drugie, że dochodzenie prawdy o różnicach między kobietami i mężczyznami (bo takie różnice, na Boga, po prostu są...), podobnie jak prawdy na jakikolwiek temat, nigdy, ale to przenigdy nie może być i nie będzie szkodliwe dla żadnego racjonalnie myślącego człowieka. Rysowany jest przez nie obraz kobiety niepewnej siebie, dającej się zastraszyć przez wykres słupkowy, mdlejącej na samo wspomnienie o groźnej hipotezie biologicznej. To seksistowski absurd. ©℗

 

Linki do cytowanych w tekście źródeł:

Artykuł Theodore’a Hilla, w którym opisuje szczegółowo aferę: T. Hill, Academic Activists Send a Published Paper Down the Memory Hole, „Quillette”, 7.09.2018

Artykuł naukowy Hilla i Tabacznikowa, który wywołał kontrowersję: T. Hill, S. Tabacznikow, An Evolutionary Theory for the Variability Hypothesis

Norweskie badanie hipotezy różnorodności: A.C. Lehre, K.P. Lehre, P. Laake, N.C. Danbolt, Greater Intrasex Phenotype Variability in Males Than in Females is a Fundamental Aspect of the Gender Differences in Humans, „Developmental Psychology” 2009, 51(2),
198-206

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof przyrody i dziennikarz naukowy, specjalizuje się w kosmologii, astrofizyce oraz zagadnieniach filozoficznych związanych z tymi naukami. Pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, członek Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 39/2018