Pleśń na zimnej skorupie

Rüdiger Safranski: SCHOPENHAUER. DZIKIE CZASY FILOZOFII - "Życie to kłopotliwa sprawa, postanowiłem je spędzić na rozważaniach o nim" - powiedział kiedyś młody Schopenhauer w rozmowie z Wielandem, starszym o pół wieku klasykiem niemieckiego Oświecenia. Czy udało mu się zrealizować ten plan? Jak układały się losy tego radykalnego pesymisty, filozofa sprzeciwu wobec "świeckiej religii rozumu"?

05.03.2008

Czyta się kilka minut

Rüdiger Safranski: SCHOPENHAUER. DZIKIE CZASY FILOZOFII /
Rüdiger Safranski: SCHOPENHAUER. DZIKIE CZASY FILOZOFII /

Rüdiger Safranski - rocznik 1945, uczeń Adorna, autor m.in. prac o E.T.A. Hoffmannie i Heideggerze, a także tłumaczonych u nas książek "Nietzsche. Biografia myśli" i "Zło. Dramat wolności" - rekonstrukcję kolei życia Arthura Schopenhauera (1788-1860) łączy z wprowadzeniem w jego filozofię. Mapa faktów biograficznych nakłada się na mapę prądów "dzikich czasów filozofii", pod wpływem których, a przede wszystkim - w opozycji do których kształtowały się poglądy Schopenhauera. Powraca on bowiem, jak pokazuje Safranski, do przeprowadzonej przez Kanta radykalnej krytyki metafizyki, odrzucając rozwiązania przyjęte przez Fichtego, Schellinga i Hegla, i w centrum swojej myśli umieszczając pojęcie woli.

Konflikt ze współczesnymi znajdzie dobitny wyraz w 1820 roku, już po ukazaniu się pierwszego wydania najważniejszego dzieła Schopenhauera, jakim jest "Świat jako wola i przedstawienie". Otrzymawszy docenturę na Uniwersytecie Berlińskim, rzuci wyzwanie triumfującemu wtedy Heglowi, wyznaczając termin swoich wykładów na ten sam dzień i godzinę co on. I oczywiście przegra - liczba słuchaczy, od początku niewielka, wkrótce spadnie do zera... Sława przyjdzie jeszcze za życia, ale będzie musiał na nią czekać ponad trzydzieści lat.

Mizantrop, przekonany o swojej wielkości, boleśnie przeżywający porażki i łatwo wchodzący w konflikty, mimo przelotnych związków unikający zaangażowania emocjonalnego, zwolennik zachowania "umiarkowanej odległości" wobec innych, traktujący burze polityczne swoich czasów z wrogim dystansem - a równocześnie wyznawca łagodzącej pesymizm etyki współczucia; Safranski kreśli portret człowieka trudnego i niewolnego od sprzeczności. Pisze o jego stosunku do ojca, gdańskiego (potem hamburskiego) kupca, i o trudnych relacjach z matką, która po śmierci męża osiadła w Weimarze, prowadząc salon, w którym bywał Goethe, i odniosła sukces jako pisarka (Maria Janion w posłowiu broni zresztą Joanny Schopenhauer przed Safranskim). O lekturach, podróżach i uniesieniach, jakie budziła w nim natura, o dyskusjach z Goethem na temat teorii barw i o wieloletnim procesie związanym z pobiciem pewnej berlińskiej szwaczki. O długim czekaniu na akceptację dzieła, które w zasadniczym zrębie powstało w ciągu pięciu lat. I o rosnącym potem wpływie, zwłaszcza na pisarzy i artystów.

"W nieskończonej przestrzeni miliardy kul ognistych, wokół każdej koło tuzina mniejszych, oświetlonych, wewnątrz rozpalonych, na zewnątrz okrytych zastygłą, zimną skorupą, na której warstwą pleśni osiadły żywe, poznające istoty - oto prawda empiryczna, rzeczywistość, świat. Nie do pozazdroszczenia to jednak dla myślącej istoty sytuacja, kiedy stoi na jednej z owych licznych kul, swobodnie unoszących się w przestrzeni, i nie wie, skąd się bierze ani dokąd dąży, i jest tylko jedną z niezliczonych, podobnych do siebie istot, które cisną się, pędzą, dręczą, szybko powstają, szybko giną...". Sławny początek drugiego tomu "Świata..." przypomina, że jego autor to nie tylko myśliciel, ale i porywający pisarz. Możemy to ocenić dzięki pracy zmarłego przed sześciu laty Jana Garewicza, świetnego tłumacza i znawcy Schopenhauera, który przełożył zarówno największe dzieło tego filozofa, jak i dwutomowy zbiór pism drobnych doskonale wprowadzający w świat jego myśli. Gdyby jednak ktoś chciał sięgnąć po owe "Parerga i paralipomena" (wydane u nas jako "W poszukiwaniu mądrości życia"), niech pamięta, że tom pierwszy ukazał się w PWN-owskiej Bibliotece Klasyków Filozofii, natomiast tom drugi - w wydawnictwie Antyk. Ale to już wina zawirowań na naszym rynku wydawniczym. (Prószyński i S-ka, Warszawa 2008, ss. 422. Przeł. Mateusz Falkowski, posłowie prof. Maria Janion. Bibliografia, kalendarium, indeks osób.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2008