Pamięć

Stanisław Lem opisał siebie z dzieciństwa jako osobę małą, grubą, zanadto kochliwą i dość okrutną: „Gdyby czteroletnie dzieci dorównywały siłą rodzicom, świat nasz wyglądałby inaczej”.

04.06.2013

Czyta się kilka minut

Już widzę hordy rozwydrzonych dzieciaków, które zamiast odrywać nogi pluszowym misiom, robią to samo przypadkowym przechodniom. Zamiast roztłukiwać młotkiem miniatury aut, roztłukują prawdziwe samochody. Gdyby jeszcze potrafiły organizować się w gangi... Marny nasz los!

Z drugiej strony, może Lem był dzieciakiem specyficznym? Przecież gdy sięgamy pamięcią w głąb naszego dzieciństwa, widzimy miłe, ładne, pucułowate osóbki. Strażaków, znane lekarki, księżniczki i dobrych monarchów. Jeśli nawet zobaczymy gdzieś żołnierza, to przecież takiego, który przelewa krew wrogów w słusznej sprawie, najczęściej walcząc o pokój. Skąd miałyby się więc brać te półdzikie hordy? Miałyby się składać z jednego Lema?

Ciekawe, że to samo można odnieść i do pamięci zbiorowej, i do historii całych narodów. Niby wiemy, że dzieje świata pełne są potwornych wojen, masowych mordów, skrytobójstw, zdrad i gwałtów. Trudno jednak dociec, kto za to wszystko odpowiada. Poczytajmy historię poszczególnych nacji, pisaną przez ich historyków. Przez świat wprawdzie przelewały się fale zła, ale akurat ten naród i tamten prawie wyłącznie cierpiał. Jeśli wojował, to wyłącznie we własnej obronie. Jeśli uderzył pierwszy, to tylko po to, by uprzedzić skryty, od dawna zamyślany atak sąsiada.

Narody in corpores w zasadzie nie odpowiadają za żadne podłości. Jeśli już jakaś się zdarzyła, to za sprawą jednostek, odszczepieńców, zwykłych kryminalistów, zwyrodnialców, którzy przecież występują w każdej społeczności. Dlatego nie ma powodów, by brać za ich dzieło jakąkolwiek odpowiedzialność, a już, Boże broń, za nich przepraszać.

Niemal w każdej społeczności, tak jak zwyrodnialcy, występują również genialni fizycy, dotknięci ręką Boga kompozytorzy czy malarze i autorzy wiekopomnych książek. Z jakiegoś powodu do tej drugiej kategorii całe narody przyznają się znacznie chętniej. Czasem nawet kilka nacji pretenduje do jednego geniusza tak bardzo, że są gotowi się o niego kłócić.

Cóż, historia nie jest wszak nauką ścisłą. Niby jest jakaś metodologia, dostępne wszystkim źródła, no i niepodważalne fakty. A jednak! Fakty podlegają interpretacji, źródła można poddać (miażdżącej) krytyce, a metoda? Każda jest dobra, byleby wyszło na nasze. Historyk teoretycznie powinien zostawiać swoją narodowość i patriotyzm razem z paltem i kapeluszem w szatni archiwum, do którego wchodzi, by poszukiwać prawdy. Jednak historycy robią to niezmiernie rzadko. Dlatego też każdy ma swoją historię i swoje powody do dumy.

Problem zaczyna się, gdy zestawiamy np. historię dwóch sąsiadów. Oto wielka wiktoria jednych jest ledwie małą, nieznaczącą potyczką w podręczniku napisanym przez drugich. To, co pierwsi nazywają zdradą, drudzy będą ogłaszali misterną dyplomatyczną rozgrywką, pierwsi powiedzą: tchórzostwo, drudzy: przykład racjonalnego działania.

Historia jest służącą polityki. Dobrym narzędziem do budowania tożsamości, dumy mitów. Prawda odchodzi na dalszy plan – skoro mówimy o historii, której mają uczyć się nasze dzieci i ich dzieci. Chodzi o dzieci! Dla naszych dzieci chcemy przecież jak najlepiej.

Nie wiem jak Państwo, ja w każdym razie, gdy sięgam pamięcią daleko w przeszłość, widzę słodkiego chłopca, który bawi się w szlachetnego rycerza. Jest szczupły, kocha rodziców, zabawek nie psuje.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2013