Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Więc się ich nie bójcie” (Mt 10, 24-26). Trzy pierwsze zdania Ewangelii ostatniej soboty. Nie ukrywam, że miałem z nimi kłopot. O kim Jezus mówi? I przed czym przestrzega? Pomógł mi ważny odsyłacz, przywołujący z poprzedniego rozdziału zdanie na temat Jezusa, wypowiedziane przez Jego przeciwników: „Wyrzuca złe duchy mocą ich przywódcy!” (Mt 9, 34), w wersji Łukaszowej: „Przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe duchy” (por. Łk 11, 15).
A więc to Jezus przezwany jest Belzebubem. I z samego środka tego doświadczenia przestrzega swoich uczniów, że nie czeka ich lepszy los, że także zostaną sponiewierani przez swoich adwersarzy, odsądzeni od czci i wiary, oskarżeni, obśmiani, wydrwieni. Ci, których posyła z misją ewangelizacyjną, muszą być gotowi na to, że stracą twarz, że odpowiedzią na ich wysiłek może być... kpina.
Stwierdzenie to wywołało w mej myśli cały szereg sytuacji – dowodów na to, że rzeczywiście nikomu (nawet najlepszym) nie przysługuje w tej kwestii taryfa ulgowa: Jan Paweł II nazwany „trzęsącą się głową Kościoła”, Matka Teresa wyjątkowo często ostatnio opluwana (również w naszych mediach), oskarżana o kłamstwo, pazerność i zbicie na biednych potężnego majątku zgromadzonego gdzieś na tajnych kontach szwajcarskich, ks. Jerzy Popiełuszko, który po swojej śmierci – w trakcie publicznego procesu jego zabójców – z ofiary stał się naraz oskarżonym o wszelkie możliwe bezeceństwa. Przykłady można mnożyć. Ale... Nie o tego rodzaju przykłady chodzi! 10. rozdział Ewangelii Mateusza – tzw. Mowa Misyjna Pana Jezusa – nie mówi bowiem o posłaniu uczniów do pogan, i nie przestrzega przed wrogim zachowaniem z ich strony. Przeciwnie, posyłając apostołów, Jezus wyraźnie mówi: „Nie idźcie do pogan, i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego. Idźcie do owiec, które poginęły z domu Izraela”. To jest misja do „swoich” – do samego środka ludu wybranego. Do tych, którzy znają Boga (nawet jeśli w tym momencie mają kłopot z własną wiarą). Mało kto, idąc z Ewangelią, i właściwym Jej zapałem (!) do dawno ochrzczonych sióstr i braci, spodziewa się z ich strony drwiny czy agresji. Od swoich?!
Słyszałem ostatnio, (równolegle) od kilku księży, opowiadanie o tym, jak w czasie ostatniego Wielkiego Postu przesunęli w swoich kościołach godziny spowiedzi na późne godziny wieczorne – tak aby je dostosować do rozkładu zajęć parafian (nierzadko przecież pracujących czy studiujących do godz. 18 czy 19). Mieli rację: chętnych do spowiedzi było znacznie więcej niż w poprzednich latach. Radość z tego faktu musieli jednak pogodzić z falą pretensji kolegów z dekanatu: „Cudujecie! Chcecie być lepsi od nas?! Uczycie ludzi lenistwa i odkładania tego, co najważniejsze na ostatnią chwilę!”.