Od religijnej wojny zachowaj nas, Panie

Nie wiem, jak było w dawnych wiekach, ale dziś widok ateisty mniej niepokoi wierzących, aniżeli ateistów niepokoi widok wierzącego.

10.07.2012

Czyta się kilka minut

 / fot. Grażyna Makara
/ fot. Grażyna Makara

Nie pamiętam, bym kiedykolwiek debatował z ateistą o istnieniu Boga. Jako ksiądz nie powinienem się tym chwalić. Nie chwalę się więc, tylko sięgam pamięcią wstecz i nie znajduję tam żadnej takiej dyskusji. Z Jerzym, przewodniczącym naszego klubu taternickiego w Lublinie, który jednocześnie był – jak słyszałem – na swoim uniwersytecie przewodniczącym Koła Ateistów i Wolnomyślicieli, podjęliśmy kiedyś dyskusję o historyczności Jezusa. On z pamięci cytował Pliniusza Młodszego, wykazując bagatelność tego zapisu, ja czerpałem mądrość z „apologetyki totalnej” sławnego niegdyś księdza profesora Wincentego Kwiatkowskiego. Każdy z nas pozostał przy swoim, a we mnie pozostało jeszcze nieprzyjemne uczucie daremności tej rozmowy, na wstępie której każdy się okopał na swojej pozycji.

To, że nie debatowałem z żadnym ateistą o istnieniu (nieistnieniu) Boga, nie znaczy, że w moim długim życiu nie spotkałem ludzi niewierzących, deklarujących jasno swój ateizm. Nie wiem, jak było w dawnych wiekach, ale dziś – takie mam wrażenie – widok ateisty mniej niepokoi wierzących, aniżeli ateistów niepokoi widok wierzącego. Może spokój wierzących płynie stąd, że ich wierze towarzyszy cień niewiary, powątpiewania i pytania bez odpowiedzi. Może dlatego, że niewiara jest bardziej oczywista niż wiara...

Co prawda, Leszek Kołakowski powiada: „Albo Bóg – albo nihilizm poznawczy, nie ma nic pośredniego”. Argumenty za wiarą? Kołakowski napisał: „»Problem« Boga wcale nie istnieje, jako że Bóg nie jest niewiadomą w równaniu, które pozostaje nam rozwiązać, ale rzeczywistością ukazującą się wierzącemu w akcie kultu, a najbardziej choćby wyszukane narzędzia intelektu nie zdołają same z siebie pobudzić nas do tego aktu, czy do jakichkolwiek aktów w ogóle”.


Jednak wiara, także wiara wierzących, szuka zrozumienia. Nie do przecenienia jest więc dorobek archeologów, biblistów, lingwistów, apologetów, teologów fundamentalnych, zgłębiających rozumowe podstawy wiary, i filozofów.

Znów Leszek Kołakowski, który dobrze przemyślał sprawy wiary i niewiary, ostrzega nas: „Obraz Boga filozofów da się wprawdzie pogodzić zarówno z pojęciem nieskończonego komputera, jak i z wizerunkiem ojca zatroskanego losem swego potomstwa i podzielającego jego cierpienia, lecz oczywiście tylko ten ostatni jest Osobą, którą można czcić, modlić się do niej, czy nawet burzyć się i bluźnić przeciw niej. Trzeba przyznać, że św. Tomasz był świadom tej różnicy i nie udawał, że dowody jego wiodą nas do wielkiego Sędziego, który przemówił do Mojżesza z gorejącego krzaka”.


Wiara jest decyzją egzystencjalną. U takich ludzi, jak np. ksiądz Michał Heller – podbudowaną ogromną wiedzą matematyczną i przyrodniczą. Ale ta podbudowa widać nie wystarczy, skoro uczeni, nie ustępujący Michałowi pod względem wiedzy, deklarują się jako niewierzący. Na czym więc się opiera, skąd płynie taka decyzja? Wierzący odpowiada: z doświadczenia religijnego („Żaden mistyk nie próbował »udowodnić« istnienia Boga; byłoby to dlań tyle, co dowodzić, że miód jest słodki, albo woda mokra”). Dla wierzącego płynie z łaski Boga.

Nie da się uniknąć przenikania wiary/niewiary ze strefy indywidualnej w strefę społeczną i polityczną. Z zadekretowaną ateizacją mieliśmy do czynienia w latach PRL-u. Pokusy narzucania swoich przekonań nie omijają zresztą wierzących. Kusi postępowanie według zasady: „Kiedy byliśmy w mniejszości, walczyliśmy o wolność w imię waszych zasad. Kiedy jesteśmy w większości, nie chcemy jej wam przyznać w imię zasad naszych”.

Dodajmy, że nie zawsze chodzi o zasady czy wartości dla jednej strony święte, dla drugiej nie do przyjęcia. Często, po prostu: chodzi o władzę, wpływy i pieniądze. Taką motywację najchętniej dziś się u nas przypisuje wierzącym, konkretnie Kościołowi, zakładając kryształową czystość motywacji po stronie laickiej. Kto chce, niech wierzy.


Strzeżmy się tych, którzy prą do wojny religijnej. Ku przestrodze zaś ekstremistom cytat, bynajmniej nie ze źródeł kościelnych: „Wszelka próba »unieważnienia Jezusa«, usunięcia go z naszej kultury pod takim oto pretekstem, iż nie wierzymy w Boga, w którego on wierzył – wszelka taka próba jest śmieszna i jałowa. Próba taka jest tylko dziełem ludzi ciemnych, którzy wyobrażają sobie, że sam prostacko zapisany ateizm nie tylko może wystarczyć jako pogląd na świat, ale może ponadto upoważniać do tego, by dowolnie, wedle własnego doktrynerskiego zamysłu, okrawać tradycję kulturalną, wyjałowiając ją z najżywotniejszych soków”.  


Wszystkie cytaty w tekście pochodzą z książek Leszka Kołakowskiego: „Jeżeli Boga nie ma” oraz – ostatni cytat – „Pochwała niekonsekwencji”. Za: „Myśli wyszukane”, wybór Andrzej Pawelec.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2012