Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Miało charakter na wskroś polityczny, ponieważ oddzieliło Abrahama i jego potomków od innych narodów. Nakładając na Hebrajczyków szczególne zobowiązania, wzbudziło dwie namiętności, niepokojące, a nawet groźne, gdy występują w nadmiarze. Pierwsza to miłość do swego narodu, druga – duma (zamieniająca się czasem w próżność), co prowadziło niekiedy do ignorowania lub lekceważenia swoich sąsiadów. Ale przymierze z Abrahamem i uprzywilejowana pozycja jego rodu służyć miały dzieleniu się błogosławieństwami i świętością z wszystkimi osobami, z wszystkimi narodami i nie było tu miejsca na ksenofobię i niczym nieuzasadnione poczucie wyższości.
Abraham po obrzezaniu został poddany kolejnej próbie. A działo się to pod dębami w Mamre. Pojawił się przy nim Pan pod imieniem Jud-hej-waw-hej. Pojawił się niespodziewanie, jakby bez żadnego celu. Nie przyszedł po to, by przekazać jakąś ważną wiadomość, co zwykle w takich sytuacjach miało miejsce. Można ten opis traktować jako wstęp do dalszej opowieści, ale równie dobrze samo w sobie to wydarzenie zdaje się być niezwykle znaczące. Jeden z mędrców, rabi Hama bar Hanina pisał: „Bóg chciał odwiedzić chorego. Był to trzeci dzień po obrzezaniu i Święty Jedyny, błogosławiony On, przybył, by dowiedzieć się, jak zdrowie Jego wybrańca”. Myśl tę rozwija niezrównany Raszi, pisząc: „Abraham ani nie upadł na twarz, ani w zamodlenie. Miał poczucie wyróżnienia. Spotkał go wielki zaszczyt... Abraham został nagrodzony objawieniem Boskiej Obecności. Objawieniu nie towarzyszyło ani konkretne przesłanie, ani nowy nakaz, była to nagroda za postępowanie praojca, które zostało nakazane i po spełnieniu przyjęte”. Podobnie Jakub otrzymał objawienie (32, 3) i wiedział, że znalazł u Boga przychylność. Również Żydzi jako cały lud przeżyli podobne uniesienie po przejściu przez Morze Czerwone. Bóg – twierdził Raszi – przybył w odwiedziny do chorego, by go pokrzepić i uhonorować.
Abraham po chwili zobaczył trzech mężów i zerwał się, by ich ugościć. Nasi mędrcy uczyli: „Gościnność jest czymś większym niż przywitanie Boskiej Obecności”. Jest ona znakiem altruizmu, otwartości. Można więc powiedzieć: wizyta Boga u chorego była rodzajem mistycznego doświadczenia danego nielicznym. Ale ważniejsza jest jednak praktyka niż czysto duchowe przeżycie. To właśnie Bóg swoją obecnością dał siłę Abrahamowi, by mimo bólu mógł raźno wypełnić obowiązek gościnności. Nie zamknął się w sobie i w mistycznym doświadczeniu, ale wybiegł do tych, którzy potrzebowali jadła, schronienia i odpoczynku. Uczynił wszystko, by dobrze przyjąć gości. Postąpił tak jak Hiob, który mówił: „Podróżny nigdy nie nocował na dworze, wędrowcom zawsze moje drzwi otwierałem” (31, 32).
Objawienie pod dębami w Mamre jest odmienne od wszystkich innych w Torze opisanych. Nie jest środkiem do celu. Niczemu nie służy. Jest samoistnym wydarzeniem, które ukazuje łaskę Pana. Podobnie jak nasze wizyty u chorych. Nie służą często żadnemu praktycznemu celowi. Są tylko znakiem pamięci i uważności. Jeśli z tej opowieści płynie dla Żydów jakaś nauka, to chyba tylko jedna: należy pocieszać cierpiącego w chorobie, naśladując w tym Pana.