Niezgłębiony

Dwa są podstawowe sposoby czytania Księgi Hioba. W jednym z nich uwaga całkowicie kieruje się na samego Hioba. To on przechodzi katusze, to on dojrzewa i uczy się wiary bezinteresownej.

04.03.2013

Czyta się kilka minut

Poznaje Boga nie jako istotę karzącą i nagradzającą – w takiej fałszywej teologii był wszak wychowany – ale jako Istnienie, któremu ma służyć w całkowitym zawierzeniu, niczego w zamian nie oczekując. Najważniejsze okazują się słowa Boga: „Milcz i wypełniaj moje rozkazy, bowiem służba Bogu sama w sobie jest mądrością”.

Człowiek nie otrzymuje żadnych wyjaśnień, dlaczego świat powstał i po co istnieje. Jakby nie było w nim żadnej celowości. Nie jest ukierunkowany na zaspokojenie potrzeb i życzeń nawet samego Hioba. Odpowiedzią na pytania o sens cierpienia, etykę, ład przyrody jest sam Bóg. On był ponad dramatem swego wybrańca. Czekał na jego ostateczne milczenie i skruchę, która wyrażała tylko jedno: dotąd żył błędnym obrazem Boga i w związku z tym kiepską etyką. Przekroczył swoje ograniczone horyzonty i stał się wirtuozem wiary, kimś, kto poznał Boga ze względu na Jego boskość. Tak przez wieki czytali Księgę żydowscy filozofowie od Mojżesza Majmonidesa do Leibowica, a również protestant Karl Barth.

Jest i drugie czytanie: bohaterem Księgi jest tyleż Hiob, co sam Bóg. Każdy z nich się zmienia, odkrywa swoją nową postać i każdy ukazuje się inaczej na początku i na końcu poematu. Na początku miał być to Bóg kosmiczny, Bóg kar i nagród, na końcu – Bóg, który zdaje się uczestniczyć w cierpieniu swojego sługi i jest z nim, gdy ten z własnego wyboru kaja się i siedzi w prochu i popiele. Najmocniej tę zasadę wyraził Carl Gustav Jung pisząc, że ten, kto poznaje Boga, ten Go zmienia. Teza istotnie radykalna. Wręcz szalona czy arogancka, ale nie sposób nad nią się nie zastanawiać.

Rüdiger Safranski, autor wyśmienitej książki „Zło. Dramat wolności”, omawia biblijny dramat w jednym z ostatnich rozdziałów, który zaczyna się od krótkich rozważań o istocie kłamstwa. Niemiecki filozof powiada: Bóg, który ukazał się na początku Księgi Hiobowi i jego przyjaciołom, nie jest fundamentem świata. Staje się otchłanią. Sprawia wrażenie, jakby Go wcale nie było. „Gdyby Hiob chciał trwać przy wizerunku Boga sprawiedliwego, musiałby w końcu zrezygnować z wiary w Boga, bo najwidoczniej pozostawił on ziemię »bezbożnym«”. Pojawia się i raduje swoim zwierzyńcem. Szczególnie chciał zaimponować Behemotem i krokodylem, w którego paszczę strach spojrzeć. Ernst Bloch, filozof nadziei, pisał o etycznym ateizmie obecnym w oracji Boga. Wszak to, co widzimy i co nam Pan odmalowuje, mógłby przedstawić pierwszy lepszy materialista czy nauczyciel na lekcjach przyrody.

Hiob przed takim władcą kapituluje. Czuje się, pisał Safranski, niemal zastraszony „przez ślepe potęgi natury, jakimi zarządza Bóg” mówiący z wichru. Te potęgi są ślepe, bo nie dostrzegają człowieka. Są wobec niego bezwzględne. A jednak Hiob trwa przy swojej wierze, choć nie ma ona żadnych podstaw. Zatrzymuje się przed otchłanią, jaką zdaje się być Bóg, którego przyzywa. I tu pojawia się kapitalna, moim zdaniem, kulminacja krótkich rozważań teologicznych: po to, by Hiob mógł zachować wiarę, to nie Bóg odsłania nowe oblicze, ale on, wybiegając ku Bogu, chroni Go przed Nim samym. „Swą pobożnością Hiob próbuje złagodzić sprzeczności w samym Bogu. Bierze Boga w obronę przed nim samym. Chce uchronić Boga przed spadnięciem do poziomu demona natury”. Można rzec to inaczej: postać Boga, obecnego w pierwszych Księgach Biblii, jednoczy w sobie wszelkie czynne w życiu moce. Zarówno te mroczne, jak i jasne, te dobre i te złe. Obejmuje całość ludzkiego doświadczenia. Całość życia. Niesie w sobie wszelkie ambiwalencje i otchłanie. Dla Hioba ten obraz nie jest nieprawdziwy, ale – zdaje się sugerować Safranski – nie do uniesienia. Ba, można powiedzieć, to obraz absurdalny. Raczej pasuje do wizji Epikura niż do przeczuć pustynnego szejka z miasta Uz. Hiob zdaje się tę ambiwalencję Boga dostrzegać. Ba, pozostaje przy wizerunku Boga niezgłębionego, ale można też dostrzec ślad rozszczepienia wizerunku Boga, na tego demonicznego, dzikiego, obojętnego, oraz na Boga wyzwalającego, ocalającego, czyli Boga przyszłego, rozpoznanego dopiero w chrześcijaństwie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1951-2023) Socjolog, historyk idei, publicysta, były poseł. Dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego. W 2013 r. otrzymał Nagrodę im. ks. Józefa Tischnera w kategorii „Pisarstwo religijne lub filozoficzne” za całokształt twórczości. Autor wielu książek, m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2013