Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Doświadczamy wtedy z reguły tego, jak Słowo przychodzące od Boga spotyka nas dokładnie tam, gdzie jesteśmy. Objaśnia nam rzeczywistość, inspiruje i uruchamia.
Tak było również podczas mszy świętej inaugurującej ostatnie Dni Tischnerowskie. Organizatorzy zatytułowali je „Spór o człowieka”. A jaka była tego dnia Liturgia Słowa? Oto jej kluczowe zdania, wypowiedziane przez Jezusa w zapisie Ewangelii Janowej: „Wszystko, co mi daje Ojciec, do Mnie przyjdzie, a tego, kto do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę. (...) Jest wolą Tego, który Mnie posłał, abym ze wszystkiego, co Mi dał, niczego nie stracił” (por. J 6, 35-40).
Otrzymaliśmy więc słowa wprowadzające nas w rzeczywistość najważniejszego dialogu, jaki toczy się na temat człowieka – dialogu wewnątrz Trójcy Świętej. To nie jest spór. I nie jest to rozmowa teoretyczna. To jest dialog, z którego rodzi się powierzenie i zadanie. Ojciec pokazuje i zadaje (każdego) człowieka swojemu Synowi. Każdy z nas w momencie stworzenia, gdy tylko zostajemy pomyślani, wybrani, pokochani przez Ojca, zostaje przezeń zadany Synowi – Jego miłości, trosce, opiece, prowadzeniu, bliskości i pouczeniu.
Co więcej, Pismo mówi nam, że ten dialog na temat człowieka rozgrywa się w Bogu od samego początku – od dzieła stworzenia: „uczyńmy człowieka na nasz obraz, podobnego nam...”. Zostajemy więc stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, który jest Wspólnotą Osób pozostających w dialogu ze sobą. Czy nie znaczy to, że jesteśmy w ten sposób uzdolnieni i powołani do życia we wspólnocie, do tworzenia realnych więzi między sobą, i do rozmowy, która nie jest wyłącznie „gadaniną”! Jest zawsze pragnieniem relacji.
Jest jednak jeszcze bardziej oszałamiająca perspektywa. Oto człowiek zostaje wezwany do uczestnictwa w tym dialogu, jaki się rozgrywa na jego temat wewnątrz Trójcy! Jest wezwany, by się odważył wejść w sam środek tej rozmowy. Pisze o tym ks. Józef Tischner w swoich „Drogach i bezdrożach miłosierdzia” (we fragmencie dotyczącym „Koronki do Miłosierdzia Bożego”): „Są w tej modlitwie sformułowania wstrząsające. Modlący się mówi do Boga-Ojca: »Dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas i świata całego«. Co to znaczy? Znaczy to, że człowiek wkracza w wewnętrzne życie Trójcy Świętej, by podsunąć przed oczy Boga widok ukrzyżowanego Syna. Mówi: »dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie...«. Dlaczego nad nami? Dlatego, bo cierpiał za nas. Popatrz, Boże, na nas poprzez Niego”.
To rzeczywiście wstrząsające: wejść do środka Trójcy, trzymając na swoich rękach martwe ciało Bożego Syna – zabitego przez nas (!) – i ukazać je Ojcu. Jakby kryjąc się za nim – pragnąc, by widział jedynie to ciało, i mówiąc: nie patrz na mnie – patrz wyłącznie na Niego, i... Miej miłosierdzie.
To nie uzurpacja ani zuchwalstwo, nie arogancja i tupet. To pełna pokory odpowiedź na zaproszenie do komunii z Synem Boga – Komunii nie zerwanej, lecz paradoksalnie ostatecznie ustanowionej wtedy, gdy na Golgocie odbieraliśmy Mu życie. Bóg zaprasza nas do środka tego dialogu o człowieku, gdyż nie chce, aby ta najważniejsza rozmowa o nas toczyła się bez nas. Bóg nie potrafi traktować nas inaczej, jak tylko podmiotowo. Trzymając w rękach martwe ciało Syna, odkrywamy ostatecznie, jak dalece okazał się On posłuszny Ojcu, który Mu zlecił troskę o nas. Jak heroicznie ją podjął, jak do końca wypełnił. Z jaką determinacją. I z jaką miłością. Do końca! ©