Najlepsi z narodu

W Wielkiej Brytanii ruszył historyczny maraton: kraj przygotowuje się do rocznicy wybuchu I wojny światowej. Trwają dyskusje o sensie zmagań z lat 1914–1918, przypomniani są ich bohaterowie. Choć minęło sto lat, emocje są wielkie.

20.01.2014

Czyta się kilka minut

Dorothy Lawrence (z lewej w męskim przebraniu, jako Denis Smith) jako jedyna Brytyjka walczyła w okopach frontu zachodniego: udając mężczyznę, dziennikarka wytrwała w nich przez kilka tygodni 1915 roku, po czym ujawniła swoją tożsamość. / Fot. Domena Publiczna
Dorothy Lawrence (z lewej w męskim przebraniu, jako Denis Smith) jako jedyna Brytyjka walczyła w okopach frontu zachodniego: udając mężczyznę, dziennikarka wytrwała w nich przez kilka tygodni 1915 roku, po czym ujawniła swoją tożsamość. / Fot. Domena Publiczna

Wojna była, oczywiście, niewymowną tragedią, która pochłonęła najodważniejszych i najlepszych z naszego narodu. Ważne jednak, abyśmy nie ulegali mitom, które narosły wokół tego konfliktu w ciągu około ostatnich 70 lat” – zagrzmiał na początku stycznia konserwatywny minister edukacji Michael Gove. Wskazał też winnych owych mitów: lewicowych, jego zdaniem, historyków i filmy, jak m.in. znany również w Polsce serial „Czarna Żmija”, z Rowanem Atkinsonem – Jasiem Fasolą – w roli głównej.

W OGNIU POLITYKI

Michael Gove uważa, że I wojna światowa jest w nich przedstawiana jako seria katastrofalnych pomyłek, popełnianych przez oderwaną od rzeczywistości elitę. Lista zarzutów zaprezentowanych przez ministra jest dłuższa: uważa on też, że owe (rzekome) mity pomniejszają znaczenie Wielkiej Brytanii i oczyszczają Niemcy z winy za rozpętanie wojny.

Serial „Czarna Żmija” powstał jeszcze w latach 80.: poprzez losy rodu Czarnych Żmij prezentuje historię imperium brytyjskiego. Nie jest to serial dokumentalny, nie ma ambicji edukacyjnych. Przeciwnie: to serial komediowy, jeden z ulubionych przez Brytyjczyków. Fakt, że podpadł nagle ministrowi, który wydaje się go traktować jako alternatywne źródło historyczne, jest równie zaskakujący jak to, że dzieje się to ponad 20 lat po jego premierze.

Można tu sparafrazować znane powiedzenie o pieniądzach – i powiedzieć, że jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o politykę. Choć bowiem ostatnio rządzący konserwatyści spierają się z opozycyjną Partią Pracy głównie o wydatki socjalne, Unię Europejską i imigrantów, to jednak takie pojęcia jak „patriotyzm” zawsze gładko wpisują się w polityczne konfrontacje.

„SPRAWIEDLIWA” CZY „KOLONIALNA”?

Tak więc, zdaniem ministra Gove’a, owe lewicowe mity na temat I wojny światowej pomniejszają takie wartości jak patriotyzm, honor i odwaga. A Gove’a wsparł tu nie kto inny, lecz najpopularniejszy polityk Partii Konserwatywnej – burmistrz Londynu Boris Johnson. Wyznał on, że jest konserwatystą, bo nie może już znieść „intelektualnej nieuczciwości lewicy”, i że wina za wojnę i śmierć milionów leży tylko i wyłącznie po stronie Niemiec.

Choć w Polsce na I wojnę światową patrzymy jako na wydarzenie, które otworzyło nam drogę do odzyskania niepodległości w 1918 r., był to jednak – także – konflikt globalny, toczący się – również – o utrzymanie wpływów i terytoriów, także w koloniach. Można więc mówić o tej wojnie jako wojnie „sprawiedliwej”, toczonej w obronie wolności i demokracji (tak to widzi minister Gove), wobec zagrożenia ze strony rosnących ambicji Niemiec. Albo – jako o krwawym konflikcie, służącym obronie stanu posiadania, także Brytyjskiego Imperium i jego morskiej dominacji.

W ostatnich latach pojawiło się na ten temat wiele prac i prób nowego podejścia do tematu – to normalne, historia, nawet ta sprzed stu lat, nigdy nie jest martwa, jej wizja i interpretacje zmieniają się z czasem. Jak jednak podkreśla prof. Gary Sheffield (chwalony zresztą przez ministra edukacji), akurat w tym kontekście nie można mówić o podziale na prawicę i lewicę.

WARTOŚĆ (TAKŻE) EMOCJONALNA

Już pod koniec grudnia ub.r. popularny program telewizyjny „Antiques Roadshow” – polega on na tym, że ludzie przynoszą do ekspertów starocie do wyceny i okazuje się nagle, że np. stara waza cioci jest warta dwa tysiące funtów – wyemitował sensacyjny odcinek. Odkryto w nim, że obraz w jednej z parafii jest tak naprawdę dziełem Anthony’ego van Dycka. A korzystając z wielkiego zainteresowania widzów, zaprezentowano też fragmenty specjalnych odcinków, poświęconych przedmiotom związanym z I wojną światową.

W serii, przygotowanej na setną rocznicę, bliscy żołnierzy będą prezentować więc listy pisane na froncie i należące do nich drobiazgi – ważne nie ze względu na ich wartość materialną, lecz emocjonalną. A to tylko część wielkiego medialnego planu państwowej telewizji BBC, która w ciągu czterech lat zamierza wyemitować 2,5 tys. godzin programów poświęconych I wojnie. Będą więc filmy dokumentalne, specjalne programy (jak właśnie „Antiques Roadshow”), audycje radiowe, programy dla dzieci, debaty ekspertów...

Archiwum Narodowe również się przygotowało – i zebrało m.in. tysiące pamiętników pisanych przez żołnierzy w okopach, które są teraz udostępniane w internecie. Gigantyczna praca: jak dotąd zdigitalizowano 1,5 mln stron. Dostępne online są też archiwalne filmy, pokazujące brytyjskich żołnierzy i to, co działo się poza frontem – w kraju.

Ale czy można się temu dziwić? I wojna światowa to kluczowy moment w pamięci historycznej Brytyjczyków – dlatego tak wiele uwagi poświęca się setnej rocznicy. W latach 1914-18 zginął niemal milion brytyjskich żołnierzy, co stanowiło wtedy ok. 2 proc. populacji; potem, w czasie II wojny światowej – 400 tys. (ok. 1 proc.). Skutki I wojny dla przeciętnej rodziny były więc znacznie poważniejsze. Straty poniosła dosłownie każda wioska i miasteczko – do dziś cała Wielka Brytania usiana jest pomnikami poświęconymi poległym.

DOROTHY IDZIE NA FRONT

Na filmach, prezentowanych na stronie internetowej Archiwum Narodowego, możemy oglądać także kobiety pracujące w fabryce amunicji, kobietę idącą za pługiem, kobietę kierującą tramwajem. Wielka Brytania, podobnie jak inne kraje, zaapelowała wtedy do kobiet, by – wykonując męskie prace – umożliwiły mężczyznom służbę na froncie. W efekcie pod koniec wojny pracowały już 2 mln Brytyjek.

O ile jednak chętnie wykorzystywano je do prac niewojskowych, to do armii nie miały wstępu. Dorothy Lawrence, początkująca dziennikarka z ambicjami bycia korespondentką wojenną, nie miała więc wyjścia. Ścięła włosy, założyła gorset wypchany watą, który maskował kobiece kształty, a nawet przejechała po twarzy brzytwą, by skóra była zaczerwieniona jak po goleniu. Jako ochotnik, założyła mundur. Jej nowa tożsamość była gotowa. Sfałszowała jeszcze przepustkę uprawniającą do podróży i ruszyła do Amiens we Francji. Było lato 1915 r., gdy szeregi 51. Królewskiej Dywizji Inżynieryjnej zasilił saper Denis Smith.

W swej relacji Dorothy opisała, jak kopała tunele prowadzące do niemieckich pozycji. Historycy tego nie potwierdzają, ale na pewno była w okopach pod Sommą. Co okazało się dla niej zgubne: po około dwóch tygodniach, chorobie i omdleniach uznała, że musi się ujawnić, zanim jej płeć i tak zostanie odkryta. Dowódcy profilaktycznie zamknęli Dorothy w klasztorze, dopóki nie można jej było odesłać do Anglii.

Armia zmusiła ją też do podpisania zobowiązania, że nie będzie pisać o swych przeżyciach. Dopiero po wojnie mogła opublikować książkę, i tak ocenzurowaną przed Departament Wojny. Nie zrealizowała dziennikarskich ambicji. Osamotniona, bez środków do życia, popadła w depresję; w końcu trafiła do szpitala.

„Zobaczę, co może osiągnąć zwykła angielska dziewczyna” – zapisała, podejmując decyzję o przedostaniu się na front. – „Zobaczę, czy lepiej się sprawdzę niż ci wielcy mężczyźni...”. Ale Anglia czekała na bohaterów, zabrakło miejsca dla zwykłej dziewczyny o niezwykłych ambicjach. Dorothy nigdy nie wyszła ze szpitala psychiatrycznego, zmarła tam po 39 latach. Dopiero w tym roku zostanie upamiętniona – w nowej galerii Imperial War Museum, brytyjskim muzeum wojskowości – jako „Saperka znad Sommy”, jedyna Brytyjka walcząca w okopach I wojny światowej.

WIELKA WOJNA

Minister edukacji Michael Gove mówi dziś, że chciałby, by dzieci uczyły się o heroizmie i poświęceniu pradziadków.

Tych pradziadków już jednak nie ma. Nikt ich nie może zapytać, co myślą o wojnie, o okopach. Jedna ze stacji radiowych przypomniała natomiast wcześniejszy wywiad z weteranem Harrym Patchem. „Politykom, którzy wysłali nas na wojnę, powinno się dać pistolety, żeby sami mogli wyjaśnić dzielące ich różnice, zamiast organizować coś, co nie było niczym innym niż zalegalizowanym masowym mordem” – mówił już jako stary człowiek. Patch zmarł w 2009 r., miał 111 lat. Dziś nie ma już weteranów, są politycy, eksperci, historycy. Mogą dyskutować, co to odwaga i miłość ojczyzny.

Harry Patch mówił w wywiadzie z 2004 r.: „W tym roku pojechałem do Ypres, żeby uścisnąć dłoń Charlesa Kuentza, jedynego żyjącego niemieckiego weterana. To było bardzo wzruszające. On ma 107 lat. Mieliśmy obaj 87 lat, by myśleć o tym, czym jest wojna. Dla mnie to licencja na zabijanie. Dlaczego brytyjski rząd miałby mnie wysłać na pole bitwy, żebym zastrzelił nieznajomego mi mężczyznę ?(...) Jaki w tym sens?”.

Od wybuchu I wojny światowej mija sto lat – dość, by się zastanowić, czym była wojna, która zabiła 16 mln ludzi, a 20 mln pozostawiła rannymi. To była inna wojna niż poprzednie i zostawiła niewyobrażalne wtedy spustoszenia, dlatego nazwano ją „Wielką Wojną”. Nie spodziewano się, że może zdarzyć się coś gorszego – aż do 1939 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2014