Mniej lukru, więcej prawdy

Bywają złośliwi, chętnie żartują, a po egzaminach lubią coś zjeść. Święci tacy jak my.

21.04.2014

Czyta się kilka minut

W Tatrach, czerwiec 1997 r. / Fot. Jakub Ostałowski / FOTORZEPA / FORUM
W Tatrach, czerwiec 1997 r. / Fot. Jakub Ostałowski / FOTORZEPA / FORUM

O pewnym świętym mnichu powiadają, że jego proces beatyfikacyjny rozpoczął się wtedy, kiedy zmarli ostatni świadkowie, którzy go pamiętali. Nikt nie wątpił, że powinien zostać wyniesiony na ołtarze, za życia posługiwał się jednak mową dość soczystą i bywał złośliwy. Przykład wskazuje na dość powszechne nieporozumienie: mylimy świętość z nieskazitelnością. Święty staje się kimś w rodzaju Piotrusia Pana, który zgubił swój cień. Po wyniesieniu na ołtarze zaczyna się proces stopniowego „odczłowieczania”. Żywy człowiek oddala się, a w jego miejsce zjawia się stop cnót chrześcijańskich, które warto naśladować. Kiedy cała postać świeci, znikają detale. Tam, gdzie nie widać zmagań lub przynajmniej ludzkich rysów, świętość przestaje być interesująca.

Rozpoznanie tego niebezpieczeństwa wywołało proces odwrotny: zaczęto pisać o świętych „bez lukru” i podkreślać ludzki wymiar tego, co uznano za heroiczne. Trwa więc proces odwrotny do opisanego, niekiedy – także z powodu zmiany kulturowej – przybierający postać „walki z brązownictwem”. Możemy wybierać między różnymi wizerunkami świętych i w ten sposób na powrót się do nich zbliżyć.

Nie ma przepisu

Dlaczego to tak ważne? Dlaczego dobrze wiedzieć, w jakich spodniach chodził święty, co robił w chwilach, których nie wypełniała mu modlitwa, jak mu poszło na maturze i co po niej jadł, jak żartował i jak przeżywał własną chorobę i słabość, wreszcie – czy zawsze potrafił zachować spokój, czy jednak czasem unosił się gniewem?

Gdyby nie było ważne, wystarczyłoby tego, czym jest chrześcijaństwo, nauczyć się z podręcznika teologii moralnej. Trudno wyobrazić sobie coś podobnego. W chrześcijaństwie – tak jak zresztą w każdej religii – najbardziej pociągające jest obserwowanie, jak idee przechodzą przez konkretnych ludzi, przez ich charaktery, temperamenty, ograniczenia wynikające z czasów, w których żyli, i środowiska, w których wyrastali.

Pokora? Znajdziemy przykłady świętych, którzy skrajnie odmiennie rozumieli, jak ją praktykować. Jedni uciekali od świata, jak Ojcowie Pustyni, drudzy wychodzili na rynki miast, żeby prowokować sytych i zadowolonych z siebie obywateli. A ubóstwo? Tu różnice byłyby jeszcze jaskrawsze. Byli tacy, co rzucali wszystko, jak św. Franciszek, inni do świętości dojrzewali w pałacach. Nawiasem mówiąc, choć Biedaczyna z Asyżu jest – jak się powiada – najpopularniejszym świętym wszech czasów, to czy jego przykład jest pociągający dla wielu? Czy w głębi ducha nie tęsknimy za świętym zachowującym umiar w wyrzeczeniach?

Ewangelia, a potem liczni mistrzowie życia duchowego zostawili wskazówki, jak osiągnąć świętość. Ale przecież święci nie stosowali się do wszystkich wskazówek. Byli wśród nich tacy, którzy potrafili uczepić się jednej wskazówki i właśnie ją wcielać w życie. Świętymi zostawali wielcy intelektualiści i prostaczkowie, którzy nie umieli czytać. Nie ma przepisu na świętość.

Siła w rezygnacji

To oczywiście nie znaczy, że nie ma żadnych „miar” świętości. Książkę Krzysztofa Michalskiego „Eseje o Bogu i śmierci” otwiera szkic poświęcony Pierowi Giorgiowi Frassatiemu. Wśród wielu refleksji pada tam również pytanie o świętość. Święty to ktoś, pisze Michalski, kto gotów jest w każdej chwili porzucić to, do czego się przyzwyczaił, z czym się związał, co oswoił: „Chrześcijanin wie, że każdy spotkany człowiek, każdy przechodzień jest do tego wezwaniem; każdy może być przecież powracającym Chrystusem (jak wędrowiec, który przyłączył się do uczniów idących do Emaus) i zażądać, by dla niego porzucić »dom, braci, siostry, ojca, matkę, dzieci«...”. Święty bierze pod uwagę „niemożliwą możliwość bezwzględnej, niewynikającej z żadnego rachunku rezygnacji ze wszystkiego, czym się jest”, co objawia się także w jego stosunku do śmierci – śmierć przestaje być jedynie grozą, staje się otwarciem nowej perspektywy. „Nawet najbardziej zrozpaczony człowiek”, cytuje Michalski Kafkę, „musi przyznać, że z niczego może powstać coś nowego, z rozpadającego się chlewu może wypełznąć woźnica z końmi”.

Tak, święty jest świadkiem, że to, co ponad ludzkie siły, równocześnie leży w zasięgu naszych możliwości. To jest paradoks świętości – i to jest jej zasadnicza „miara”. Jak wejść w rzeczywistość, którą ów paradoks opisuje? Ze wszystkich „definicji” świętości, najbardziej przemawia do mnie najprostsza: święty to ten, kto wie, że jest kochany przez Boga. „Niemożliwa możliwość” wyrzeczenia jest dlań do przyjęcia właśnie dlatego, że wie... Inne kwestie – kwestia wskazówek, kwestia takich czy innych życiowych wyborów, kwestia ofiary itd. – mają znaczenie drugorzędne. Święty może znieść wszystko, z czym przyjdzie mu się mierzyć, tylko dlatego, że wie, iż jest ktoś, kto patrzy na niego z miłością.

Święty z kałamarzem

Świętość jest więc radykalizmem. Dobrze jest jednak pamiętać, że ten „radykalizm” chodzi(ł) po ulicach, nosi(ł) takie same ubrania. Ze wszystkich obrazów młodego ­Karola Wojtyły najmocniej przemawia mi do wyobraźni ten pozostawiony przez jego ówczesnego ucznia, Józefa Tischnera. Lata 50., Planty. Wojtyła, którego cechowała „urocza niedbałość stroju”, idzie w znoszonej sutannie i lekko spłowiałym zielonym płaszczu na wykłady, niosąc w rękach stos książek, a na szczycie tego stosu – kałamarz z piórem. „Myśmy jeszcze wtedy, zdaje się, nie używali długopisów, nie wiem, co się stało z jego wiecznym piórem – ale utkwił mi – mówił Tischner – w pamięci ten kałamarz na stosie książek, i ten Wojtyła idący wielkimi krokami na uniwersytet, gdzie miał mieć ćwiczenia z etyki”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2014