Mistrz bezkompromisowego umiarkowania

Dla Johna Graya wierność umiarkowaniu stanowi podstawę bezkompromisowej krytyki mitów nowoczesności, z których najniebezpieczniejszym jest mit możliwości poprawienia ludzkiej natury.

02.05.2014

Czyta się kilka minut

 / Fot. 99 kroków / STUDIO MAENTIS
/ Fot. 99 kroków / STUDIO MAENTIS

Słynny esej Leszka Kołakowskiego „Jak być konserwatywno-liberalnym socjalistą?” jest na ogół odczytywany jako pochwała umiarkowania – ostrożności w ferowaniu sądów ostatecznych, równoważenia racji, które pozornie uchodzą za sprzeczne, wystrzegania się intelektualnego dogmatyzmu. Dla krytyków prześmiewczy „katechizm” Kołakowskiego to krótki wykład intelektualnej bezradności. Być „konserwatywno-liberalnym socjalistą” oznacza dla nich odmowę zajęcia jakiegokolwiek zdecydowanego stanowiska. Przystać na ograniczenia wolności w imię zapewnienia jako takiego bezpieczeństwa socjalnego, a jednocześnie uznawać, że konkurencja między ludźmi jest motorem rozwoju społecznego? Twierdzić, że uznawanie chciwości i agresji za wytwory wadliwych instytucji społecznych jest „oświeceniowym przesądem”, a zarazem upierać się przy konieczności eliminowania rażących nierówności społecznych poprzez regulacje państwowe? Chcąc pogodzić te sprzeczne postulaty, skazujemy się w najlepszym razie na przyjęcie postawy ironicznej, w najgorszym – na milczenie.
Sam Kołakowski w konkluzji swojego szkicu przyznaje do pewnego stopnia rację swoim krytykom: „Wydaje się, że ten zbiór regulatywnych idei nie zawiera sprzeczności. W takim razie możliwą jest rzeczą być konserwatywno-liberalnym socjalistą, albo też – co na jedno wychodzi – te trzy słowa nie stanowią już zdolnych do życia i wykluczających się opcji”.
Tymczasem John Gray udowadnia swoim pisarstwem i biografią polityczną, że bycie konserwatywno-liberalnym socjalistą wcale nie oznacza, że te „regulatywne idee” nie są już zdolne do życia. W jego wydaniu wierność umiarkowaniu staje się podstawą do sformułowania bezkompromisowej krytyki mitów nowoczesności, z których najniebezpieczniejszym i najgłębiej zakorzenionym jest mit możliwości poprawienia ludzkiej natury.
Niepokorny torys
Dla Graya zasięg oddziaływania idei zawsze wykraczał poza mury akademickie. Wkrótce po objęciu posady wykładowcy polityki na Oxfordzie w latach 80. zaangażował się w tworzenie intelektualnych fundamentów thatcheryzmu. Związał się z think tankami „nowej prawicy” po obu stronach Atlantyku – pracował dla brytyjskiego Institute for Economic Affairs oraz amerykańskich Cato Institute i Liberty Fund.
Dziennikarzy piszących o jego biografii politycznej do dziś fascynuje pytanie, dlaczego myśliciel, który w 1998 r., na 10 lat przed wybuchem kryzysu finansowego, opublikuje miażdżącą krytykę globalnego kapitalizmu i wolnorynkowych mrzonek (książkę „False Dawn: The Delusions of Global Capitalism”), mógł wspierać przez pewien czas projekt przebudowy (niektórzy powiedzą, że demontażu) brytyjskiego społeczeństwa w duchu skrajnego indywidualizmu. Kiedy zapytał go o to Jonathan Derbyshire z magazynu „The New Statesman”, Gray odparł, że reformy Margaret Thatcher u swoich początków wydały mu się remedium na „lokalne trudności”. Z czasem jednak zaczęto przedstawiać thatcheryzm jako receptę na dobrobyt, którą można z powodzeniem realizować w każdym społeczeństwie. „Porzuciłem go w momencie, kiedy święcił największe tryumfy – w 1987 r. (...) Strukturalne podobieństwa między thatcherystowskim neoliberalizmem a marksizmem-leninizmem stały się dla mnie aż nazbyt oczywiste – radykalny progresywizm i lekceważenie dla królestwa nadbudowy”.
Intelektualnego uzasadnienia dla decyzji, która wielu dawnym kolegom wyda się zdradą, Gray dostarczy we wspomnianej już książce „False Dawn”. Jej fragment, zatytułowany „Od Wielkiej Transformacji do światowego wolnego rynku”, zamieścił w „Po liberalizmie”, przygotowanym specjalnie dla polskiego czytelnika wyborze swoich najbardziej reprezentatywnych tekstów. Stwierdza w nim dobitnie: „Rynki ograniczone stanowią normę w każdym społeczeństwie, podczas gdy wolny rynek jest sztucznym wytworem politycznego planowania i przymusu. ­Laissez-faire musi być centralnie zaplanowane; rynki regulowane po prostu powstają. Wolny rynek nie jest, jak zakładają czy twierdzą myśliciele Nowej Prawicy, darem ewolucji społecznej. Jest końcowym produktem inżynierii społecznej oraz nieugiętej woli politycznej” (przeł. Paweł Maciejko).
„Centralne zaplanowanie” wolnego rynku w Wielkiej Brytanii początku lat 80.wydawało się Grayowi odpowiedzią na stagnację, na dziedzictwo przesadnie uregulowanej gospodarki wojennej i tużpowojennej. Miało dostarczyć bodźców dla „twórczości i postępu”, które wedle katechizmu Kołakowskiego każdy liberał uważa za cel konkurencyjności. Tymczasem thatcheryzm uznał konkurencyjność za cel sam w sobie, za samą istotę wolności. Co więcej, zapomniał o korzeniach swojego sukcesu. Jego zwolennicy woleli nie pamiętać, że ich propozycja była reakcją na konkretne problemy gospodarcze jednego społeczeństwa i z ochotą przywdziali szaty apostołów powszechnego i nieograniczonego leseferyzmu.
Przeklęty postęp
Największą zasługą Johna Graya nie jest jednak godna szacunku umiejętność krytycznego spojrzenia na własne zaangażowanie polityczne, ale przekucie tej refleksji w spójną krytykę myślenia utopijnego.Gray konsekwentnie tropi jego przejawy również w tych ideologiach, które zdecydowanie odżegnują się od utopizmu, przywdziewając szaty ścisłej naukowości lub skrajnego tradycjonalizmu.
Seria książek opublikowanych po „FalseDawn”, na którą składają się znane polskim czytelnikom „Słomiane psy”, „Al-Kaida i korzenie nowoczesności” oraz „Czarna msza. Apokaliptyczna religia i śmierć utopii”, przynosi perspektywę, zgodnie z którą próby ideologicznego reinterpretowania odkryć Darwina w duchu teorii postępu, zamachy terrorystyczne przeprowadzone przez Al-Kaidę oraz neokonserwatywna polityka szerzenia demokracji na całym świecie mają istotną wspólną cechę.
Łączy je próba nieodwołalnej i zaplanowanej transformacji samej istoty człowieczeństwa. W „Al-Kaidzie i korzeniach nowoczesności” Gray stwierdza: „Podobnie jak komunizm i nazizm, fundamentalizm islamski jest zjawiskiem nowoczesnym. Głosi wprawdzie, że jest antyzachodni, ale ukształtowany został w równym stopniu przez tradycje islamu, jak i zachodnią ideo-logię. Podobnie jak marksiści i neoliberałowie, radykalni islamiści uważają dotychczasowe dzieje za preludium do nowego świata. Wszystkich ich łączy przekonanie, że zdołają zmienić kondycję ludzką. Jeśli jest jakiś specyficznie nowoczesny mit, to właśnie ten” (przeł. Wojciech Madej).
Siła oddziaływania owego mitu nie ogranicza się jednak do ideologii politycznych, ale wywiera zdaniem Graya przemożny i zgubny wpływ również na współczesną naukę. Nie tylko Marks ubolewał, że Darwin opisał ewolucję jako proces przypadkowego dostosowywania się do zmieniających się okoliczności przyrodniczych. Próby odnalezienia uniwersalnych i dających się poznać zasad rządzących ewolucją wyrastają z marzenia o tym, aby nią świadomie pokierować. Marzy w ten sposób choćby wybitny socjobiolog E.O. Wilson. Gray podsumowuje jego stanowisko w „Słomianych psach”: „Atakowali go biolodzy i socjolodzy, którzy uważają, że ludzkim gatunkiem nie rządzą te same prawa co innymi zwierzętami. W tym sporze Wilson ma niewątpliwie słuszność. Jednakże perspektywa świadomej, ludzkiej ewolucji, o której pisze, jest mirażem. Idea ludzkości przejmującej kontrolę nad własnym losem ma sens tylko pod warunkiem, że przypiszemy gatunkowi świadomość i cel. Darwin odkrył jednak, że gatunki to tylko zawirowania w nurcie genów” (przeł. Cezary Cieśliński).
Obstając przy poglądzie, że innowacje społeczne, technologiczne czy biologiczna adaptacja są zaledwie „zawirowaniami”, Gray nie chce odmówić im praktycznej skuteczności. Lekarstwa mogą faktycznie ratować ludzkie życie, podobnie jak wolne wybory dają obywatelom narzędzie, które pomaga im chronić własne swobody. Tolerancja religijna i szczepionki to realne osiągnięcia ludzkiej myśli naukowej i praktyki politycznej. Problem zaczyna się, kiedy próbujemy uznać jakieś rozwiązanie za ostateczny przełom, przekroczenie ograniczeń ludzkiej kondycji, za wydarzenie pozwalające odczytać sens dziejów rodzaju ludzkiego. Równa się to otwarciu wrót przemocy uzasadnianej postępem, a oznaczającej w istocie regres.
Gray ilustruje to zagrożenie dobitnym przykładem przyzwolenia na stosowanie tortur. W eseju „A Modest Proposal”, opublikowanym przez „The New Statesman”, a napisanym w najlepszej tradycji intelektualnej prowokacji nawiązującej do sformułowanej przez Jonathana Swiftaapologii kanibalizmu jako rozwiązania problemu nędzy i głodu, argumentował: „W despotycznych, reakcyjnych państwach, przeciw którym buntowali się Monteskiusz i Wolter, tortury były narzędziem arbitralnej władzy. Dziś jednak istnieje liberalna cywilizacja, o której marzyli – spełnieniem tych marzeń są Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. Dziś tortury stosujemy po to, aby bronić wolnych społeczeństw przed wrogami. Wielu liberałów, szczególnie w Europie, wydaje się niezdolna uchwycić to rozróżnienie. Uwięzieni w przeszłości, pozostają ślepi na wyłaniający się nowy reżim uniwersalnych praw”.
Jak wspomina Gray w wywiadzie dla „The Independent”, niespełna rok po ukazaniu się tego tekstu gazety na całym świecie opublikowały zdjęcia upokarzanych więźniów z Abu Ghraib.
Zadania myślenia
Co pozostaje po odrzuceniu wiary w postęp? Czy jesteśmy zmuszeni zamilknąć, niczym konserwatywno-liberalny socjalista Kołakowskiego, który dochodzi do wniosku, że już sama możliwość zajęcia jego stanowiska oznacza, iż składające się na nie idee straciły żywotność?
John Gray odpowiedziałby zapewne, że w tym przypadku milczenie nie jest dowodem umiarkowania, lecz przejawem pychy. Milcząc, przyznawalibyśmy, że myślenie albo musi być próbą znalezienia ostatecznego, uniwersalnego remedium na bolączki ludzkiej kondycji, albo w ogóle nie warto się nim kłopotać. Wybranie którejkolwiek z tych możliwości oznacza przyzwolenie na okrucieństwo i przemoc, tyle że w pierwszym przypadku znajdujemy dla nich szczytne uzasadnienie, a w drugim po prostu przyjmujemy je z rezygnacją.
W „Al-Kaidzie i korzeniach nowoczesności” Gray napisał: „Tak naprawdę istnieją tylko ludzie, którzy wykorzystują coraz większą wiedzę, by realizować swoje sprzeczne cele”. To wcale niemało.

PAWEŁ MARCZEWSKI (ur. 1982) jest adiunktem w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Członek redakcji „Przeglądu Politycznego”. Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Autor książki „Uczynić wolność nieuchronną”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Socjolog, historyk idei, publicysta. Szef działu Obywatele w forumIdei Fundacji im. Stefana Batorego, zajmuje się ruchami i organizacjami społecznymi oraz zagadnieniami sprawiedliwości społecznej. Należy do zespołu redakcyjnego „Przeglądu Politycznego”. Stale… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 19/2014