Misja Mateusza

Jego wielbiciele piszą, że to, co głosi, jest piękne, mądre i wzruszające; że stosują jego rady w codziennym życiu; że marzą, by być człowiekiem takim jak on. Czyli właściwie jakim?

07.06.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. Mariusz Grzelak / REPORTER
/ Fot. Mariusz Grzelak / REPORTER

Mateusz Grzesiak najlepiej prezentuje się w liczbach. „12 lat studiów wyższych, 2 tytuły magistra: psychologii i prawa”. Rzeczywiście, w 2004 r. skończył prawo na UW, w 2008 r. – psychologię na SWPS. Czy – jak podaje w innym miejscu – ukończył studia doktoranckie z zarządzania na SGH, nie mogę potwierdzić: uczelnia odmawia informacji. Na pewno nie jest doktorem – nie figuruje w bazie Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów. Chwali się, że wykładał na Oksfordzie, ale nie wspomina, że chodziło o udział w płatnym seminarium zorganizowanym przez polonijne stowarzyszenie na terenie uczelni.

Stringi i dalmatyńczyk

Inna liczba Grzesiaka: „7 napisanych książek”. Zaglądam do najpopularniejszych. „AlphaMale”, wydanie drugie rozszerzone: na czerwonej okładce półnaga kobieta zdejmuje majtki. Strona 101: „Kobiety uwielbiają dominujących facetów. Tak jak fiut i jaja między nogami, zarost i testosteron, tak i pewne cechy osobowości są składową częścią mężczyzny. Generalizując, samice są z natury pasywne i oczekują prowadzenia”. Dalej seria porad, jak „wzmocnić jaja”. I garść anegdot, np. ta z wakacji w Aleppo: partnerka Grzesiaka została uszczypnięta w pośladek przez „Araba o brudnym, bezzębnym uśmiechu”. „Złapałem go za włosy i kilka razy bardzo mocno uderzyłem o jezdnię jego twarzą. Gdy odchodziłem, miał pod sobą plamę krwi i słabo się ruszał. (...) Moja kobieta patrzyła na mnie cudownie kobiecym, wdzięcznym spojrzeniem”. Na s. 116 przypomnienie: „pamiętaj, że sama książka nie dyma kobiet, ale ty możesz. Te kartki to zbiór informacji, które materializujesz w praktyce”.

„AlphaFemale”, wydanie drugie rozszerzone: na pomarańczowej okładce kobieta w gorsecie i stringach trzyma na smyczy dalmatyńczyka. Strona 47: „Bądź kobieca. W tym tkwi siła Twojej płci, a nie w udawaniu faceta. Jak to kiedyś powiedział tatuś, z gówna bata się nie ukręci. Z faceta kiepska jest baba i vice versa”. Do fekalnego obrazowania ma zresztą upodobanie: na swoim blogu klasyfikuje gazy i opisuje męskie wzorce oddawania moczu.

Kolejna liczba: „460 certyfikowanych osobiście coachów i trenerów”. Wynik godny trzech największych organizacji szkolących w Polsce coachów: Polskiej Izby Coachingu, International Coach Federation Polska i International Coaching Community Poland. Grzesiak nie ma certyfikatu żadnej z nich. Posiada za to rekomendacje od biznesmenów, celebrytów i zagranicznych trenerów.

„Miałam szczęście poznać cudowną osobę, która swoją wiedzą, pasją i mądrością potrafi wskazać realną drogę do swoich marzeń” – poleca Grzesiaka na jego stronie fryzjerka Jaga Hupało. Pytam, czy korzystała z jego usług. – Nie, nie byłam na jego szkoleniach, ale chciałabym go zobaczyć na scenie, przed zasłuchanym tłumem, to musi być niezwykłe i wzruszające. Mateusza znam prywatnie, wymieniamy się inspirującymi myślami. Podoba mi się, jak stara się stać się coraz lepszą wersją siebie. Jak go poznałam? Przyszedł do naszego salonu jako klient, który szukał czegoś więcej niż strzyżenie. Czyli? Czyli zmiany wizerunku.

„Minister przyszłości, nauczyciel nauczycieli, człowiek ogromnej wiedzy... Jedyne, co możesz zrobić, to uczyć się odniego. Facebook, LinkedIn, Twitter, Apple, Microsoft, Amazon, Mateusz Grzesiak!” – to rekomendacja od Marka Falenty, biznesmena zamieszanego w aferę taśmową. Cytat zniknął już ze strony Grzesiaka. W lipcu 2014 r. „Gazeta Wyborcza” podała, że Falenta miał mu płacić 10-15 tys. zł miesięcznie za „pozytywne pranie mózgu”. Według rzeczniczki prasowej Grzesiaka, biznesmen był tylko jednym z uczestników kilkudniowego szkolenia.

Najważniejszym elementem jego wizerunku nie są jednak dowody kompetencji, ale obrazy rodzinnego szczęścia.Na Facebooku radzi: „Mężem być to przynosić pieniądze do domu i się chwalić osiągnięciami. To po to, by wiedziała, że zwyciężam właśnie dla niej. (...) Mężem być to chodzić z nią na randki raz w tygodniu i wyglądać na milion dolarów, domagając się tego samego od niej. To po to, by wiedziała, że mnie motywuje do dbania o siebie i vice versa. (...) Mężem być to mieć w salonie i w sypialni obraz nas przedstawiający. To po to, byśmy pamiętali, jak bardzo się kochamy”.

O pierwszej żonie, która parę lat temu współtworzyła z nim biznes, Grzesiak nie wspomina.

Dekada na siłowni

Zaczęło się od Andrzeja Setmana, mentora i terapeuty szczycącego się opracowaniem własnej metody terapii pochwicy. Grzesiak poznał go w 2004 r. na grillu u znajomych.

Setman: – Los zetknął nas przypadkiem, choć uważam, że nie ma przypadków. Wieczorem, w ogrodzie, przegadaliśmy kilka godzin. Zadałem mu kilka prostych pytań o sens życia, a on, który studiował wtedy prawo i był przekonany, że zna odpowiedź na każde pytanie, doznał olśnienia: że jest jakaś sfera, która nie była mu znana. Potem przegadaliśmy jeszcze kilkadziesiąt wieczorów. Pewnego dnia Mateusz zapytał, czy warto zgłębiać NLP. No i go wciągnęło.

NLP, czyli programowanie neurolingwistyczne, to zbiór metod komunikacji i manipulacji, opierający się na założeniu,że procesy neurologiczne, lingwistyczne i wzorce zachowań są ze sobą ściśle powiązane. Nurt zapoczątkowali w latach 70. Amerykanie John Grinder i Richard Bandler – ten ostatni podpisał Grzesiakowi certyfikat Master NLP. Obecnie NLP – choć wielu moich rozmówców podkreśla, że odpowiednio używane stanowi dobre narzędzie – coraz częściej uznawane jest za pseudonaukowe; może dlatego Grzesiak nie wspomina, że pierwsza jego firma szkoleniowa nazywała się NLP Polska.

Kiedy mówię Setmanowi, że na szkoleniu w Krakowie Grzesiak określił go mianem „ojca duchowego”, jest mile zaskoczony. Ostatnio stracili kontakt. – Czasami oglądam go na YouTube, czasem rozmawiam o nim ze znajomymi. Podobno bardzo się zmienił. Jakby ktoś mu pomógł w stworzeniu nowej osobowości, tak to nazwijmy. Przechodził różne etapy. Gdy go poznałem, był obszerny, palił cygara, potem schudł, trzymał dietę, jadł różne nasiona... Pamiętam, jak kupiłem mu w prezencie moździerz do rozbijania nasion.

Grzesiak podaje, że w 2007 r. w ciągu 6 miesięcy zrzucił 30 kg oraz że ma za sobą „10 lat spędzonych aktywnie na siłowni”.

Radykalnie zmieniał nie tylko styl życia, ale też specjalizacje. Od NLP przeszedł do hipnozy, duchowości, buddyzmu,psychologii relacji, psychologii poznawczej, „pracy z cieniem” i emocjami, szybkiej nauki języków. Niedawno w jego ofercie pojawiły się pięciodniowe szkolenia z modnego na Zachodzie mindfulness, u nas określanego jako „trening uważności”. Na majowym wykładzie w Krakowie nazwał mindfulness „McDonald’sem buddyzmu”. Mówił też, jak przekształcają się branżowe trendy: po psychologii sukcesu przychodzi popyt na psychologię szczęścia, następnie buddyzm, wreszcie szamanizm. Dlatego za 5 lat planuje przenieść działalność do Chin, a za 10 – do Afryki, bo tam jeszcze będzie rynek na jego nauczanie.

Marki, pod którymi działał, też się zmieniały. W 2009 r., już pod szyldem Grupy Mateusz Grzesiak, zaczął zakładać Pro- active Clubs, później przekształcone w Eddu Camps. Prowadził szkolenia dla młodych ludzi w całej Polsce, początkowo we współpracy ze Studenckim Forum Business Center Club. Jego uczniowie spotykali się też na internetowym forum poświęconym NLP. W połowie 2013 r. zarejestrował spółkę STARWAY. W zakres działalności, oprócz „pozaszkolnych form edukacji”, wpisał m.in. usługi gastronomiczne i rozrywkowe, specjalistyczną praktykę lekarską i „pozostałe formy udzielania kredytów”. Odświeżył stronę internetową, zamknął forum, zatarł ślady poprzednich aktywności. Przygotował szczegółowy regulamin usług, pełen przezornych zapisów.

Wkrótce założył telewizję internetową i kanał na YouTube (obsługę techniczną i organizacyjną oraz „optymalizacjękanału” zleca agencji LifeTube, skupiającej najpopularniejszych polskich wideoblogerów). Zaczął używać marketingowego tytułu „psycholog, trener, najpopularniejszy coach w kraju”. Zadziałało. W tym samym roku wystąpił na międzynarodowym kongresie marketingowym NAC. Jeden ze słuchaczy, bloger Michał Szafrański, tak podsumował jego show: „Oczywiście receptą na te wszystkie nasze rozterki mają być szkolenia Mateusza. I tu nastąpił moim zdaniem najlepszy i najskuteczniejszy pitch sprzedażowy tych dwóch dni. Brzmiało to mniej więcej tak: »Ja nie potrafię sprzedawać, więc nie będę Wam mówił o tym, że możecie zainwestować w moje szkolenie, które normalnie kosztuje 7000 zł, ale tylko dzisiaj możecie je mieć za 4997 zł«. Na następujące po tym pytanie: »Kto chciałby zostać moim uczniem?« rękę podniósł mniej więcej co czwarty uczestnik kongresu”.

Z kilku źródeł słyszę, że za metamorfozę Grzesiaka miała odpowiadać agencja LiveBrand. Na maila z prośbą o potwierdzenie nie dostaję odpowiedzi, podany na stronie numer telefonu nie istnieje. Obok LB pojawia się nazwisko Pawła Tkaczyka, eksperta od marketingu, szefa agencji brandingowej Midea. Tkaczyk wyjaśnia: „Moja firma pisze dla niego teksty do ofert na szkolenia. Konsultacji całościowego wizerunku nie robiliśmy”.

XXII wiek psychologii

Część moich rozmówców – byłych uczniów i współpracowników Grzesiaka – zastrzega sobie anonimowość. Tłumaczą, że nie chcą być z nim łączeni; że działają na tym samym rynku i nie mogą krytykować kolegi po fachu; a nawet, że boją się zemsty. Twierdzą, że zdecydowali się mówić, bo Grzesiak psuje opinię ich branży. Zaznaczają, że jest raczej nieprzeciętnie utalentowanym mówcą motywacyjnym niż coachem i trenerem. Coach słucha klienta, a Grzesiak na słuchanie ich nie ma czasu, bo wie lepiej. Trener skupia się na grupie, a Grzesiak na sobie.

Artur Król: – Mateusz to człowiek-kameleon, skupiony na tym, żeby wycisnąć jak najwięcej z naiwnych. Do których sam swego czasu się zaliczałem. Poznałem go, gdy prowadził NLP Polska. Miał ambicję robienia wielkich eventów, pragnął tego.

Na pytanie, dlaczego zakończyli współpracę, Król odpowiada: – To milion drobiazgów, które człowiek do pewnego momentu ignoruje. Potrafił podkreślać potrzebę dobrych relacji z pracownikami, po czym zrugać kogoś od stóp do głów, i to przy uczestnikach szkolenia. Potrafił reinterpretować różne rzeczy na swoją korzyść i sprawiać przy tym wrażenie, że silnie w to wierzy. To mnie szczególnie zaniepokoiło: taka osoba jest w stanie stworzyć każdy fałsz i żyć zgodnie z nim. Potrafił prowadzić szkolenie z kotrenerem, po czym oświadczyć na piśmie, że ta osoba nigdy kotrenerem nie była.

Decydującym momentem okazał się kurs „Praktyk NLP”, przy którym Król asystował jako wolontariusz: – Mateusz robił z siebie guru, pokazywał się uczestnikom w roli ojca, który poświęca dla nich życie. Było to wręcz obrzydliwe. W ogóle wśród osób, które mają z nim styczność, powtarza się schemat: przez pewien czas żyją marzeniami, sami się zakłamując, aż w pewnym momencie dostrzegają to, co ja, i odchodzą.

Były uczeń i współpracownik A.: – W 2012 r. zaczęły się między nami otwarte spory. Pewne jego zachowania kłuły w oczy, chciałem przekazać mu swoje spostrzeżenia, pomóc. Reagował agresją. Pamiętam taką sytuację: dziewczyna z ciężkimi zaburzeniami odezwała się do niego na Facebooku, a on napisał do grupy trenerów, że to lekki przypadek, wystarczy, że zajmie się tym ktoś po tygodniowym przeszkoleniu – i spytał, kto się podejmie.

O ich rozejściu przesądziła sprawa Cezarego Bachleja, autora poświęconego Grzesiakowi krytycznego bloga Diligito. Kiedy Bachlej wyraził niezadowolenie z usług Grzesiaka, ten zablokował go na Facebooku.

– Gdy powiedziałem mu, że nie warto cenzurować komentarzy, wpadł w szał – opowiada A. – Zobaczyłem człowieka, który sam powinien zgłosić się po pomoc, a nie pomagać innym. To było na początku 2013 r. Wtedy z pracy zrezygnowało jakichś dziesięciu trenerów. Wszystkich do siebie zrażał, mówiąc ciągle o PR-ze i wizerunku. Ci, którzy chcieli po prostu pomagać ludziom, którzy dawali z siebie wiele i pracowali za małe pieniądze, poczuli się oszukani. Nie wiem, czy to była jego przemiana, czy po prostu wyszło na jaw, jaki jest naprawdę.

Co jeszcze zraziło A.? – Że tak często zmieniał program. Potrafił wyzywać Freuda, a potem się na niego powoływać. Raz mówić, że emocje idą za przekonaniami, a drugi raz, że jednak jest odwrotnie. I za każdym razem brał za to duże pieniądze. Używał nieprawdziwych historii i otwarcie mówił, że zmyśla. Pamiętam też, jak wyciągał z uczestniczki jej traumatyczną historię, bez pytania o zgodę. I jak groził jednemu z uczestników pobiciem. Sporo eksperymentował, tylko że to były eksperymenty na ludziach. Jedynie dwie rzeczy się nie zmieniały. Pierwsza: o czym by nie mówił, był przekonany, że to najlepsza rzecz na rynku, XXII wiek psychologii. Druga: ciągła cenzura i nieprzyjmowanie krytyki.

A. zaznacza: – Nie mówię, że jest stuprocentowym oszustem. Wielu osobom pomógł i wiele czegoś nauczył. Ja sam ze szkoleń byłem zadowolony. I myślę, że około połowy uczestników mogło być.

A. wspomina jeszcze, jak Grzesiak chwalił się, że opanował metodę na miłość: – Twierdził, że wie już, jak się zakochiwać i jak się nie zakochiwać, i że to zapewni trwałość jego małżeństwu. A potem pojechał do Meksyku, zakochał się w Ilianie i przywiózł ją do domu.

Były uczeń i współpracownik B.: – Pamiętam, że Mateusz i jego pierwsza żona bardzo starali się o dziecko. Nawet rozpłakał się na jednym ze szkoleń, prosząc, żeby się za niego modlić. A trzy miesiące później przedstawił wszystkim miłość swojego życia, Ilianę.

Były uczeń i współpracownik C.: – Dużo mówił o budowaniu opartych na szacunku relacji z partnerką, a kiedy Iliana przychodziła na szkolenia, potrafił żartować z niej po polsku, tak żeby nie rozumiała. To były szowinistyczne docinki, cała grupa się śmiała. Pamiętam też, jak dołączyłem się do rozmowy Mateusza z ojcem, którego zresztą zatrudnił. Mówili o aucie, które Mateusz chciał kupić żonie. To miał być używany fiat panda. Ojciec doradzał auto większe i bezpieczniejsze, Mateusz odpowiedział coś w stylu: „Kupię, kiedy Iliana będzie w ciąży. Póki nie jest, nawet jak będzie miała wypadek, nie będzie takiej wielkiej straty”.

C. twierdzi, że jako głównej metody wywierania wpływu Grzesiak używał sofizmatów i argumentacji pozamerytorycznej. Przykład? „Ludzie zainteresowani rozwojem osobistym są otwarci na nowe doświadczenia. Ludzie sfrustrowani i zazdrośni hejtują. Jeśli krytykujesz, to znaczy, że jesteś hejterem, a więc człowiekiem zamkniętym, zazdrosnym i sfrustrowanym”. Jeszcze kilku rozmówców zwraca mi uwagę na tę metodę dyskredytowania.

Demo musi wyjść

Łukasz Zawora trafił na Grzesiaka, gdy pracował jako doradca finansowy. Chciał lepiej sprzedawać. Za ok. 30 tys. złwykupił pakiet MAX, dający wstęp na wszystkie kursy w ciągu roku. Żeby wykorzystać go w pełni, przerwał studia medyczne. – Zacząłem od kursu „Praktyk NLP”, w Cinema City Bemowo. Mateusz obiecywał, że poszerzy naszą świadomość. Wówczas byłem zachwycony, choć zanotowałem dosłownie jedno zdanie. Powiedziano nam, że wszystko zostanie zainstalowane w naszych głowach i „odpali się” w odpowiednim momencie. Zresztą Mateusz nie lubił, kiedy ktoś na jego wykładach notował, wolał jak uwaga koncentrowała się na nim. Opowiadał historie ze swojego życia, od wzruszających i podniosłych do zabawnych i trywialnych. Potem dowiedziałem się, że duża część była po prostu zmyślona. On opowiadał historyjki i tworzył atmosferę, a teorię i ćwiczenia załatwiali asystenci.

– Mateusza najbardziej interesowały pieniądze – kontynuuje Zawora. – To za ich pomocą określał status i sukces.Nie lubił się dzielić. Przez długi czas asystentom nie płacił, nawet jeśli prowadzili całe dni szkoleniowe za niego, podobnie rzecz się miała z trenerami prowadzącymi kluby. Później trenerzy zaczęli dostawać pieniądze, ale zdecydowanie poniżej stawek rynkowych. Grzesiak miał poza tym tendencję do wyżywania się na uczestnikach i pracownikach, obrażania ich, naśmiewania się czy nadawania nacechowanych pseudonimów. Na szkoleniach nieustannie rzucał mięchem. Tłumaczył, że to sposób na podkreślenie wagi słów i jego styl. Nie mogę słuchać, jak teraz wypowiada się w mediach o mobbingu.

Zawora ze szczegółami opowiada o stosowanych przez Grzesiaka technikach, od hipnozy („przygotowywał dla uczestników miejsca do leżenia i opowiadał im historie, które miały wprowadzić ich w trans i zmieniać ich życie”), po ściąganie fobii i kotwiczenie (technika NLP, łudząco podobna do warunkowania Pawłowa). – Zasada była taka, że demo musi wyjść. Demo, czyli demonstracja działania techniki. Jak nie wychodziło, to przerywał i brał inną osobę. Ja zgłosiłem się do ściągania fobii wystąpień publicznych; tak naprawdę chciałem wyjść na środek. Łatwo było ze mnie ściągnąć fobię wystąpień, bo po prostu jej nie miałem. Kilka dni później robiłem za demo kotwiczenia. Chodziło o wywołanie śmiechu i prowokowanie reakcji przez inny bodziec: przedmiot, dotyk itp. I ja się śmiałem, bo śmiech mi łatwo przychodzi. Co ciekawe, sam Mateusz mówił później na szkoleniu trenerskim, że w tak różnych demach nie może występować ta sama osoba.

Zawora: – Pamiętam dziewczynę, z którą Mateusz przy grupie „przerabiał” problemy rodzinne i traumy. W pewnymmomencie opowiedziała, jak kiedyś ktoś ją opluł. Nie minęło wiele czasu, a Mateusz sam ją opluł i zapytał, jak się teraz czuje. Pamiętam też chłopaka, który wzięty na środek jako demo zaczął nawoływać ludzi, żeby za nim poszli i „nawracali” innych na rozwój osobisty i Grzesiaka. Mateusz próbował poradzić sobie z nim za pomocą „ego-rcyzmów”, czyli własnej metody przekraczania ego, ale się nie udało i kazał mu usiąść. Presja społeczna nie mogła tu wystarczyć, bo sytuacja była poważniejsza, niż się wydawało.

Do opisanych uczestników nie udaje mi się dotrzeć. Rozmawiam z innym poszkodowanym, E.: – Najgorsze doświadczenie miałem na szkoleniu „Master psychologii sukcesu i zmiany osobistej”. To był styczeń 2014. Miało trwać 8 dni, ale zostało skrócone o dzień. Czemu? Bo Mateusz nie ogarnął, że zaczyna mu się następne. Przechodziłem wtedy kryzys w związku, a na szkoleniu akurat przerabialiśmy metafory, technikę obrazowania problemu. Dostaliśmy polecenie, żeby poćwiczyć z kimś w domu. Potrenowałem z partnerką, sama chciała. Metaforyzując nasz problem, doszliśmy do tego, że jest jak powietrze: nic nie da się z nim zrobić. Następnego dnia Grzesiak zapytał o wrażenia po domowych ćwiczeniach. Zgłosiłem się, chociaż nigdy tego nie robiłem. Mateusz wysłuchał mnie i powiedział, że nie kocham swojej dziewczyny. Że całe szkolenie tylko pytam, jak ją zmienić. I zaczął upewniać się u grupy: „Czy wy słyszycie, jak on chce zmieniać tę swoją dziewczynę?”. Kolejne osoby zaczęły potwierdzać; mówiły, że jestem okropny, że ona ode mnie odejdzie. Nie rozumiałem, co się dzieje, czemu się na mnie rzucili, przecież to nie była prawda. Jeszcze na przerwie do mnie podchodzili. Poczułem się jak gówno.

E. dodaje, że wiedza nabyta u Grzesiaka w większości nie była dla niego przydatna: – Czuło się jego charyzmę, ale potem, kiedy mijał haj, okazywało się, że efektów nie ma.

Zawód nie jest regulowany

Z Mateuszem Grzesiakiem, mimo wielu prób, nie udaje mi się skontaktować. Wysyłam listę pytań do biura prasowego, po dwóch dniach dostaję odpowiedź: „Do dziś nie udało nam się skontaktować z Panem Mateuszem, jest nieosiągalny telefonicznie i mailowo (dzisiaj prowadzi szkolenia w Irlandii). Nie miał on więc jak ustosunkować się do Pani maila”.

O działalność Grzesiaka pytam szanowanego w środowisku doktora psychologii, szkolącego coachów i trenerów. Nie chce go publicznie krytykować, do wielu aspektów jego działalności może mieć etyczne zastrzeżenia, ale nie może formułować zarzutów. Zawód coacha i trenera nie jest regulowany; Grzesiak nie musi zbierać opinii uczestników, poddawać się superwizji. Cokolwiek robi, działa zgodnie z prawem. ©℗

W POPRZEDNIM NUMERZE opublikowaliśmy relację z jednego ze szkoleń, prowadzonych przez Mateusza Grzesiaka: 35-letniego psychologa, trenera i coacha. Grzesiak oferuje indywidualne sesje (2250 zł + VAT za godzinę lub 5000 zł + VAT za trzy godziny), grupowe szkolenia (nawet 6000 zł + VAT za pięć dni), a także mentoring („osobisty nadzór nad rozwojem, opieka nad rodziną i biznesem i stały bezpośredni kontakt”), prowadzi kursy za granicą, występuje na konferencjach u boku światowych gwiazd coachingu, wypowiada się jako ekspert w mediach, ma bloga w serwisie NaTemat i stałe miejsce w weekendowym wydaniu Gazeta.pl. Udziela porad w zakresie motywacji, związków, zdrowego stylu życia, tłumaczy społeczne zjawiska. Jego motto brzmi:„Stwórz życie, w jakim jesteś najlepszą wersją siebie, masz, czego pragniesz, pomagasz innym i zmieniasz świat”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Absolwentka dziennikarstwa i filmoznawstwa, autorka nominowanej do Nagrody Literackiej Gryfia biografii Haliny Poświatowskiej „Uparte serce” (Znak 2014). Laureatka Grand Prix Nagrody Dziennikarzy Małopolski i Nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2015