Ewangelia według Mateusza

Mateusz Grzesiak twierdzi, że zmienia Polaków w ludzi sukcesu. Sprawdziliśmy, jak to robi.

31.05.2015

Czyta się kilka minut

Mateusz Grzesiak podczas konferencji „The Way Ahead”, Poznań, marzec 2015 r. / Fot. Materiały prasowe
Mateusz Grzesiak podczas konferencji „The Way Ahead”, Poznań, marzec 2015 r. / Fot. Materiały prasowe

W maju Mateusz Grzesiak publikuje na Facebooku „List do Pana Boga”. Dziękuje w nim za łaski, przeprasza za grzechy i prosi o wsparcie. Pisze: „Wiesz, że jeśli tylko zajdzie taka potrzeba, oddam swoje życie. Wiesz, że jestem wiernym sługą i narzędziem, które ma przekazywać dalej to, co świat musi zrozumieć. Wiesz, że nie ma takiego demona, któremu nie stawiłbym czoła, nawet idąc po pewną klęskę. Wiesz, że będę walczył do ostatniej kropli chwil i udowodnię, że stać nas, ludzi, na więcej niż moglibyśmy sobie wyobrazić”. A także: „Potrzebuję Twej mocy, by poruszyć narodem, który cierpi tak wiele lat. Potrzebuję Twych słów, by zmienić świat, tak jak zostałem zobowiązany”. Do listu dodaje post scriptum, skierowane już nie do Boga, ale do 120 tys. (liczba co miesiąc rośnie o kilkanaście tysięcy) fanów. Tłumaczy, że nie identyfikuje się z żadnym modelem religijnym i „stara się czerpać z każdego z nich po trochu”, tworząc „swój koncept Boga”. W ciągu doby modlitwa zbiera ponad 2 tys. polubień i zostaje udostępniona blisko 400 razy.

Grzesiak występuje w programach śniadaniowych i informacyjnych jako ekspert – „najpopularniejszy coach w kraju”. Wśród jego uczniów – jak twierdzi – są zarówno szefowie korporacji, celebryci, profesorowie, jak ludzie, którzy dopiero marzą o życiowym spełnieniu. Misja Grzesiaka ma sztywny cennik. Pięciodniowe szkolenia, np. „Success and Change”, czyli kurs „pełnego wykorzystywania osobistego potencjału” (konieczny do zapisania się na pozostałe, jak kurs hiszpańskiego lub kurs bycia milionerem) – 6150 zł. Indywidualny coaching typu „Power Session”, a więc „do 1 godziny i rozwiązanie problemu” – 2000 zł (ta kwota niedawno zniknęła z jego strony). Grzesiak ma też telewizję internetową. Dostęp do półtoragodzinnego filmu „Inteligencja relacji – powody konfliktów w związku” kosztuje 129 zł.

Pojawiają się również oferty jednodniowych szkoleń poza Warszawą. Ostatnio „Personal Branding”, zapowiadane hasłem: „Mateusz Grzesiak po raz pierwszy w Krakowie!”. Reklama zapewnia: „Światowej sławy trener pozwoli Ci zdobyć wszelkie niezbędne do budowania własnego sukcesu techniki oraz strategie oparte na wieloletnim i skutecznym doświadczeniu”. Koszt: 820 zł w pakiecie Silver. W pakiecie Platinum, oferującym miejsce w sektorze VIP, dostęp do materiału audiowizualnego oraz spotkanie z Grzesiakiem i Gośćmi Specjalnymi (rektorem WSZiB prof. Włodzimierzem Roszczynialskim, podróżnikiem Piotrem Śliwińskim oraz założycielem InPostu Rafałem Brzóską) – 1220 zł.

Wybieram pakiet Silver.

Nasza treść jest ogromna

Słoneczny majowy poranek, hotel Qubus nad brzegiem Wisły. W hallu hostessy wydają identyfikatory i zapraszają na drugie piętro. Tam czeka szwedzki stół – kawa, herbata, owsiane ciasteczka, owoce. Na ścianie plakat z Grzesiakiem celującym w widza palcem i ze sloganem: „Create Yourself!” („Stwórz siebie!”); pod ścianą stoisko z jego najnowszą książką „Success and Change”. Przy wysokich stolikach rozmawiają grupki uczestników, od dwudziesto- po pięćdziesięciolatków. Prawie wszyscy ubrani z korporacyjną elegancją: kobiety na szpilkach, mężczyźni w garniturach.

O godz. 10.00 wchodzimy na salę. Różowe światło, mała scena, kilka rzędów krzeseł, w sektorze VIP stoliki z napojami. Jest jakieś sto osób. Siadam obok chłopaka, który nie pasuje do reszty: brodacz w słomkowym kapeluszu i marynarce z lumpeksu, z lnianą torbą na ramieniu. Nazywa się Paweł, jest właścicielem firmy organizującej miejskie wycieczki. Przyszedł z ciekawości: – Wcześniej obejrzałem jego filmiki na YouTube i pomyślałem, że jest zupełnie jak Tom Cruise w „Magnolii”.

Grzesiak trochę nawet Cruise’a przypomina: niski, wyprostowany i wysportowany, z włosami zaczesanymi na bok, szerokim białym uśmiechem i mocną szczęką. Do niedawna gładko ogolony; teraz nosi brodę i okulary w grubych oprawkach. Nie widać już, że ma dopiero 35 lat.

Konferansjer zaczyna od długiej listy „partnerów wydarzenia”: Wyższa Szkoła Zarządzania i Bankowości w Krakowie, Skrzydła Sukcesu, Arena Biznesu... Wreszcie przechodzi do rzeczy: – Proszę państwa, mówi się, że plus i minus się przyciągają. Ale tu zgromadzili się ludzie o tych samych cechach: ludzie sukcesu. Przed państwem światowej sławy trener, najpopularniejszy coach w kraju – Mateusz Grzesiak!

Z głośników płynie podniosła muzyka – coś między „Gladiatorem” a „Rydwanami ognia”. Grzesiak, z mikrofonem przy uchu, wchodzi energicznym krokiem na scenę. Ucisza brawa: – Na oklaski zasłużę dopiero, gdy wykonam dobrze swoją robotę.

Mówi wyraźnie, bez zająknięć i namysłu, w idealnym tempie. Zaczyna od motywacji: – Każdy może robić wielkie rzeczy. Do robienia wielkich rzeczy nie trzeba wiele czasu. Ja zrobiłem moją córkę w mniej niż godzinę.

Żart z seksualnym podtekstem kupuje salę. Grzesiak może przejść do diagnozy Polski i Polaków: – Nasza treść jestogromna, ale nie mamy formy. Polska nie ma świadomego brandu. Kojarzy się z papieżem i piciem wódki, nie kojarzy się ze świetnie wyedukowanym społeczeństwem, pięknymi zabytkami, pracowitością.

Mówi o kompleksie blokującym Polaków na globalnym rynku: – Być może ten kompleks zaczyna się już w podstawówce, kiedy na pytanie: „Kto ty jesteś?” trzeba odpowiedzieć: „Polak mały”.

Krytykuje hymn, który „nie pasuje do nowej nacji”. Nowa nacja – tłumaczy – nie może myśleć tylko o tym, żeby przeżyć. Musi myśleć o tym, że ma do odegrania wielką rolę w dziejach świata.

Słuchacze są zachwyceni. Grzesiak buduje w nich przekonanie, że są wybranymi, którzy zmienią wizerunek narodu: – To, czego dziś się uczycie, jest ważne dla Polski.

A potem opowiada historię z kosiarką.

Koń, na którym jadę

Kosiarkę przyniósł do domu jego ojciec. Na pytanie, dlaczego ją kupił, skoro mieszkają na dziesiątym piętrze i nie mają trawnika, odparł: „Bo była na promocji”. Wtedy Mateusz zrozumiał, jaką siłę ma marketing.

Anegdoty pojawiają się w jego wystąpieniu co chwilę. Tak samo jak popisy komediowe, odwołania do historii i filozofii, trudne słowa (na ogół używane bez większego sensu: „nauka to cudowny paradygmat”, „istniejemy w dychotomicznym paradoksie”), nazwiska wielkich ludzi (Balzak, Nietzsche, Schulz), atrakcyjne dane bez podania źródła („ludzie oceniają cię po jednej setnej sekundy”, „tylko 50 osób w ciągu twojego życia postrzega cię jako indywiduum, a nie kategorię”, „jesteśmy czwartą najbardziej przedsiębiorczą nacją świata”), złagodzone wulgaryzmy i budzące rechot męskiej części widowni toaletowe żarty („mężczyzna nie idzie do toalety, żeby zrealizować potrzebę. Mężczyzna idzie tam, żeby jako król zasiąść na tronie”). Wraca też wątek kobiecości – co pewien czas Grzesiak używa obrazów czerwonej szminki, głębokiego dekoltu, pończoch i wysokich obcasów.

Tę metodę wykładania – podobno autorską – nazywa edusciteinment. Czyli edukacja, twarde dane i rozrywka w jednym. Wszystko, żeby jak najdłużej utrzymać uwagę słuchaczy. Działa nawet na opornych: dopiero po godzinie po raz pierwszy patrzę na zegarek.

Zegarek, jak się dowiaduję, to podstawa personal brandingu. Musi być porządny, najlepiej szwajcarski; noszony z sentymentu casio z elektronicznym wyświetlaczem z miejsca dyskwalifikuje. Grzesiak podnosi nadgarstek: – Ten zegarek robi za mnie prestiżowość. To jest koń, na którym jadę.

Pokazuje obrączkę: – Ona buduje mój wizerunek. Ona oznacza, że jestem długodystansowy.

Prostuje ręce i tłumaczy: – Jeśli mankiety mojej koszuli są zapięte dokładnie – jestem starszy i mam dystans. Ale gdypodciągnę rękawy – jestem pracusiem nastawionym na zadaniowość. To koń, na którym jadę. A rozpięty guzik przy mankiecie? Rozpięty guzik znaczy, że nie umiem sobie z nim poradzić, nie poradzę więc sobie w biznesie. Można to jednak przekuć w atut: jeśli poprosisz kontrahenta, żeby pomógł ci zapiąć mankiet, przyznasz się do błędu i pokażesz umiejętność proszenia o pomoc. Zbudujesz zaufanie.

Do budowania zaufania, kontynuuje Grzesiak, służy również rodzina. A rodzina najlepiej wygląda na zdjęciu: – Ustaw sobie na wyświetlaczu telefonu zdjęcie żony i uśmiechniętego dziecka. Zjawisko preselekcji dotyczy też ludzi: samiec, który ma samicę u boku, jest bardziej poszukiwany. A wiecie, jak działa na mózg zdjęcie uśmiechniętego dziecka? Jak widok 16 tysięcy funtów. Takie są badania. Za pomocą jednego zdjęcia osiągam to, na co musiałbym pracować tygodniami. Telefon to jest koń, na którym jadę. Czy to manipulacja? Nie, to wywieranie wpływu.

Mimochodem przeprowadza kurs pisania uwodzicielskich esemesów. Notuje na tablicy jedno zdanie w trzech wersjach: z kropką, wykrzyknikiem i wielokropkiem. A potem każe je odczytać na głos. Wielokropek, tłumaczy, tworzy „efekt niedokończonej opowieści” i wzmaga zainteresowanie. Trzeba pisać z wielokropkiem.

Po tej dygresji wraca do kwestii wizerunku.

– Ten, kto ma wyłącznie dobry marketing, sprzedaje jeden raz. Ten, kto ma produkt bez marketingu, nie sprzedaje wcale. Musicie mieć jedno i drugie.

Jego opakowaniem jest kamizelka; wybrał ten fragment garderoby, żeby zbudować swoją markę. A kobiety? Co mają ubierać na spotkania biznesowe? Spodnie. Będą wtedy uważane za bardziej kompetentne.

– Przykro mi, drogie panie, ale takie są zasady gry. Musicie się ich nauczyć. To dlatego Chrystus mówił, że prawda cię wyzwoli, a Budda, że ignorancja jest cierpieniem.

Później powie jeszcze: – Każda prawda przechodzi przez trzy stadia: najpierw jest wyśmiewana, potem negowana, apotem staje się rzeczywistością. I ja to wiem.

Na koniec szkolenia z „zarządzania wizerunkiem” podaje najlepszy przykład na siłę oddziaływania osobistej marki: –Powiedzcie, przyszliście tu na szkolenie z personal brandingu czy na Mateusza Grzesiaka? Jasne, że na Grzesiaka!

Jest południe, nadchodzi czas na drugą część programu: storytelling, czyli „konstruowanie spójnej historii i wykorzystywanie jej w celach prywatnych i zawodowych”. Grzesiak bierze łyk wody i ściszonym głosem pyta: – Czy informacje, które wam podaję, są ciekawe?

Uczestnicy kiwają głowami.

– Czy jesteście szczęśliwi, że tu przyszliście? Tak? To będziecie jeszcze bardziej. Zgodnie z zasadą niedokończonej opowieści, dokończę po przerwie.

Muszę naprawić moją nację

Zanim ktokolwiek zdąży wstać, na scenę wchodzą dwie kobiety. Starsza, w skromnym kostiumie, i młodsza, w obcisłej mini, czerwonym żakiecie i bluzce z głębokim dekoltem. Uczą nawiązywania kontaktów biznesowych. Jaką postawę ciała przyjąć i jak podawać wizytówkę. Pierwsza tłumaczy: – Zaczynamy od: „Czym się zajmujesz?”. Druga osoba powinna później spytać: „A ty?”. Pamiętajmy, że taka rozmowa ma trwać od trzech do pięciu minut.

Wykorzystuję tę wiedzę na przerwie, pijąc kawę z Małgorzatą i Krzysztofem, przedstawicielami handlowymi. Kiedy pytam, czy na szkolenie wysłała ich firma, wydają się zmieszani. Mówią, że przyszli sami, „ze względów towarzysko-osobistych”. Jeszcze nie znam środowiskowej tajemnicy poliszynela: część uczestników tego typu konferencji ma dostawać bilety za darmo, żeby zapełnić salę.

Kolejne półtorej godziny to osobista historia Grzesiaka. Wyświetlając zdjęcia z rodzinnych albumów i kalendarium życia, pokazuje, jak o sobie opowiadać, żeby wzbudzić zainteresowanie i sympatię. On prezentuje model „od zera do milionera”, w wariancie polskiej transformacji: – Urodziłem się w komunizmie, więc wybieram wolność.

Historia zaczyna się we wczesnych latach 80. w Koszalinie. Ojciec Mateusza jest aktorem, prowadzi go na próby do teatru, uczy dykcji. Nie mają pieniędzy, kilkunastoletni Mateusz dorabia zbierając butelki i sprzedając napoje na plaży niemieckim turystom. W tym momencie opowieść przeskakuje o dekadę. Jesteśmy w kolei transsyberyjskiej, Mateusz jedzie z koleżanką do Tybetu. Nie stać ich na bilet, więc za łapówkę zdobywają miejsce w przedziale konduktorskim. Jest tak ciasno, że tylko jedno może się położyć. Śpią na zmianę. Grzesiak ścisza głos i mówi powoli: – Wtedy postanowiłem, że nigdy już nie będę biedny. Tak zdecydowałem. I to mi się udało. I nigdy już nie będę biedny.

Przed maturą myśli tylko o tym, żeby wyrwać się z Koszalina. Ale emigracji nie rozważa. Nie rozumie, jak można narzekać na Polskę. – Nie spotkałem żadnej innej nacji, która by pluła na swój kraj. Nie atakuje się własnej matki, synowie i córki Polski. Muszę naprawić moją nację! – woła, popija wodę i wraca do opowieści.

Jest rok 2000, dostaje się na prawo na UW. Pod koniec studiów jedzie na wymianę do Bonn; tam postanawia, że prawnikiem nigdy nie będzie. Zniechęcają go opowieści o aplikantach noszących kawę przełożonym. Chce robić wielkie rzeczy. Znajduje „ojca duchowego”, który wprowadza go w świat rozwoju osobistego. Zakłada firmę, odnosi sukces, kupuje porsche. Opracowuje rewolucyjną metodę nauki języków: swój ósmy język, portugalski, opanowuje w 40 godzin. Prowadzi szkolenia w Brazylii i Meksyku. W 2008 r. na ulicy w Meksyku jeden z jego uczniów pyta: „Czy techniki, których uczysz, dają się stosować do uwodzenia kobiet?”. „Oczywiście” – odpowiada Grzesiak i – chcąc udowodnić, że mówi prawdę – zaczepia przypadkową kobietę. Tak poznaje przyszłą żonę, Ilianę Ramirez. Kończy psychologię, robi studia doktoranckie z zarządzania, zgłębia buddyzm. Pracuje po 16 godzin dziennie (później pochwali się, że zmniejszył tę liczbę do 14 – ze względu na córkę, dla której chce być dobrym ojcem). W 2010 r. trafia do szpitala z arytmią, migotaniem przedsionków i nadciśnieniem. Rozpoznanie: przerost lewej komory.

– Zapisując mi leki, doktor powiedział, że skutkiem ubocznym będą problemy z erekcją. Wiecie chyba, że dla trzydziestolatka problemy z erekcją to gorzej niż śmierć. Postawiłem więc na dietę, medytację, seanse u szamana w Kolumbii. I 10 miesięcy później okazało się, że jestem zdrowy. Naprawiłem się sam.

Po trzech latach nadchodzi wielki sukces. Grzesiak występuje na NAC, międzynarodowej konferencji coachingowej:– Łącząc najlepszość i skromność, pokazałem światową półkę.

Zaraz potem dramatyczny zwrot akcji. Mateusz zostaje porwany w Brazylii. Jeden z porywaczy trzyma mu pistolet przy brzuchu, każąc oddać szwajcarski zegarek.

– I wiecie co? Przekonałem go, że ten zegarek jest nic niewarty. Nie tylko mnie uwolnił, ale jeszcze przeprosił. Potem przez dwa tygodnie wyciągałem się ze stresu pourazowego. Aż nadeszła noc, w której miałem sen, że porywacze przychodzą do mnie na szkolenie.
Historia kończy się w marcu 2015 r. Grzesiak występuje w Poznaniu przed siedmioma tysiącami ludzi, u boku Anthony’ego Robbinsa, sławnego amerykańskiego coacha.
– Wtedy skończyła się moja ambicja. Nie muszę już niczego sobie udowadniać. Postanowiłem, że teraz będę zmieniać Polaków.

Grzesiak robi przerwę i, chrypiąc, wyznaje: – Jesteście pierwszą grupą w moim życiu, która poznała tę historię. A teraz zapraszam na lunch. Polecam żurek.

W hotelowej restauracji czeka catering. Kilkadziesiąt osób grzecznie ustawia się w kolejce. Do żurku.

Ubierz się w cyfry

Nad talerzem z sałatką rozmawiam z Piotrem i Anią. Piotr wstał o świcie, przyjechał ze Śląska. Jest fotografem, pomaga bratu w firmie. „Na Grzesiaku” nigdy jeszcze nie był, bilet kupił sam. Czy było warto? – Chyba warto – uśmiecha się Piotr. Ale dlaczego – nie potrafi powiedzieć.

Ania jest studentką trzeciego roku etnologii, pracuje w branży informatycznej. Przyszła z szefem. Wejściówki dostali od klienta, który jest sponsorem imprezy. Po co jej wiedza z personal brandingu? Może przyda się przy zakładaniu własnej firmy: – Na razie pracuję przy pozyskiwaniu klientów. Wiem, że sprzedaż jest najważniejsza, że jest we wszystkim, co robisz, ale nie chciałabym zajmować się nią do końca życia.

Poznaję też Agnieszkę z firmy Project Success, organizatorkę konferencji, na co dzień zajmującą się zarządemnieruchomości.

– Dlaczego on? To chcesz wiedzieć? – uśmiecha się nerwowo. – Mateusza poznałam kilka lat temu na szkoleniu pod Warszawą. Byłam w nieciekawym momencie życia i to spotkanie mi bardzo pomogło, zainspirowało do zmiany. Od tej pory staram się być na każdym jego wystąpieniu. Podoba mi się szczerość i otwartość Mateusza. To, że mówi osobiście. Takiej otwartości nam w Polsce brakuje.

Po obiedzie spotykam samego Grzesiaka. Tłumaczę, że chciałam się umówić na wywiad, ale jego biuro nie odpowiedziało na maila.

– Jest mi bardzo przykro to słyszeć – mówi kompletnie zdartym głosem, patrząc mi głęboko w oczy. – Zadbam o to, żeby ktoś się skontaktował. Służę ci, Kalino. Trzymaj się.

Po szkoleniu wyślę kolejnego maila. Nikt nie odpisze.

Kilkanaście minut przed kolejną częścią uczestnicy, którzy wykupili pakiet Platinum, ustawiają się do zdjęcia z mentorem. To obiecane „osobiste spotkanie z Mateuszem Grzesiakiem”.

W ciągu następnych godzin dowiaduję się, „jak konstruować środowisko w celu wywołania pożądanych reakcji”. Przede wszystkim: należy wybrać sobie tytuł marketingowy. Grzesiak postawił na „psycholog, trener, najpopularniejszy coach w kraju” – tak kazał podpisywać swoje wypowiedzi. Potem poszło samo – każde kolejne medium powtarzało za poprzednim. Obecność w mediach to podstawa. Najlepiej być nie tylko ekspertem, ale też autorem treści. Grzesiak zagadał do znajomego, który pracował w portalu naTemat, i założył tam bloga. Inna sztuczka to „ubranie się w cyfry”. Na stronie internetowej Grzesiak prezentuje się w liczbach. Na przykład: „14 mln ludzi słuchających przez różne media w 2014 r.”, „80 występów w tv publicznej w kraju w 2014 r.”, „550 metrów kw. powierzchni mojego biura”, „30 zrzuconych kilogramów w pół roku”, „5 uwodzicielskich sms-ów otrzymywanych od żony tygodniowo (chciałby więcej)”.

Równie ważne są „testymoniale”, czyli rekomendacje od znanych ludzi. Grzesiakowi udzielili ich m.in. aktorka Natalia Lesz, stylistka Jaga Hupało i nauczyciel duchowy Richard Moss („Mateusz Grzesiak to utalentowany coach i trener, ukierunkowany głębokimi zasadami moralnymi”). Należy też pokazywać swój „work-life balance” – czyli oprócz zdjęć z pracy (np. z rozłożonymi w proroczym geście ramionami, na tle tłumu) pokazywać te z rodziną (np. z żoną i córką w Marrakeszu). Kolejny krok to „otoczenie się klientami korporacyjnymi”; wśród swoich Grzesiak wymienia PZU, ING, Siemensa. A wreszcie – książki. Pisanie książek służy do budowania autorytetu. On napisał już siedem.

– Swoją markę zacząłem budować dwa lata temu – opowiada. – Usiadłem z coachem i powiedziałem: chcę, żeby ludzie myśląc „psycholog i coach”, myśleli „Mateusz Grzesiak”. I po dwóch latach tak jest. Moja marka to koń, na którym jadę.

A potem dodaje: – Stworzyłem brand Mateusza Grzesiaka, któremu outsourcowałem wiele zadań biznesowych, emocjonalnych, z zakresu budowania autorytetu. Mateusz Grzesiak jest konstruktem, wymyśliłem go sobie.

I przestrzega przed zbytnią bliskością, która „powoduje utratę brandu”. Przykład? Żona zakładająca przy mężu rajstopy albo mąż korzystający przy żonie z toalety – to prosty sposób na zabicie pożądania.

Jest już wczesny wieczór. Grzesiak zadaje pytanie: – Chcielibyście, żeby takich rzeczy uczono w szkole od szóstego roku życia?

Sala odpowiada przeciągłym „Tak!”.

Jeszcze zaproszenie na trzydniowe szkolenie „Behavioriks” w Warszawie, jeszcze wspomnienie wspaniałego apartamentu, jaki czeka na niego w hotelu Copernicus – i Mateusz Grzesiak może pokłonić się w pas, zbierając długie brawa. Organizatorzy wręczają mu ręcznie robione spinki do mankietów. Uczestnicy zostają z myślą, którą wypowiedział scenicznym szeptem kilka minut wcześniej: – Polska to jest matka. Nigdy nie plujcie na matkę. To my jesteśmy Polska. Polska jest tutaj. ©℗


Kim naprawdę jest Mateusz Grzesiak? Co pominął w swojej opowieści? Jakie ma (albo jakich nie ma) kwalifikacje? Czym zajmował się wcześniej? Dlaczego odcięli się od niego współpracownicy i uczniowie? Czytaj w drugiej części reportażu >>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Absolwentka dziennikarstwa i filmoznawstwa, autorka nominowanej do Nagrody Literackiej Gryfia biografii Haliny Poświatowskiej „Uparte serce” (Znak 2014). Laureatka Grand Prix Nagrody Dziennikarzy Małopolski i Nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2015