Ministrowie na podsłuchu

Publicystyczny instynkt znów nie zawiódł Bartłomieja Sienkiewicza. Ma rację, że państwo polskie istnieje tylko w teorii. Jak inaczej, skoro minister spraw wewnętrznych daje się nagrać?

16.06.2014

Czyta się kilka minut

Jacek Rostowski i Bartłomiej Sienkiewicz w Pałacu Prezydenckim, Warszawa, 25 lutego 2013 r. Wkrótce po ujawnionej przez „Wprost” rozmowie Sienkiewicza z prezesem NBP Markiem Belką minister Rostowski został odwołany. / Fot. Bartosz Krupa / EAST NEWS
Jacek Rostowski i Bartłomiej Sienkiewicz w Pałacu Prezydenckim, Warszawa, 25 lutego 2013 r. Wkrótce po ujawnionej przez „Wprost” rozmowie Sienkiewicza z prezesem NBP Markiem Belką minister Rostowski został odwołany. / Fot. Bartosz Krupa / EAST NEWS

Na razie z łamów tygodnika „Wprost” znamy szczegółowo jedną restauracyjną rozmowę, ale zapisów podobno jest więcej. Bohaterami tej znanej są wspomniany szef MSW oraz prezes Narodowego Banku Polskiego Marek Belka i Sławomir Cytrycki, były minister skarbu, dziś dyrektor gabinetu w banku centralnym.

Szefowie MSW i NBP są w Polsce objęci ochroną kontrwywiadowczą, za którą odpowiadają służby specjalne i Biuro Ochrony Rządu. Jednak oprócz sprawy podstawowej – nagrywania ważnych urzędników – taśma wstrząśnie opinią publiczną na kilku poziomach.

Kupa kamieni

Pierwszy to klimat i otoczenie rozmowy. Elegancka restauracja, drogie dania, bratanie się przy wódce – to coś, co wyborców drażni. „Te ośmiorniczki”... „Ho, ho, ho. Bardzo dobre”.

Drugi – genitalny język, trudny do zaakceptowania u polityków. „Ja mam naprawdę długiego ch..., a on nie ma. I w związku z tym musi go sobie sztukować” (to prezes Belka o sobie i prof. Jerzym Hausnerze).

Trzeci – szczere, ale idące w poprzek rządowej propagandy wypowiedzi konstytucyjnego ministra: „Państwo polskie istnieje teoretycznie. Praktycznie nie istnieje dlatego, że działa poszczególnymi swoimi fragmentami, nie rozumiejąc, że państwo jest całością”, a program Polskie Inwestycje Rozwojowe to „niestety ch..., d... i kamieni kupa”. Tu pojawia się dysonans, bo z konferencji szefa rządu wynika, że kondycja państwa i ważnych dla jego rozwoju programów jest znacznie lepsza. Jak mówi premier Tusk, „przykra sprawa”.

Poziom czwarty, najważniejszy, to polityczny deal, jaki omawiają prezes i minister. Prezesowi Belce chodzi o wymianę ministra finansów Jacka Rostowskiego i prawne rozwiązania korzystne dla NBP. W zamian bank centralny ma przed wyborami finansować deficyt budżetowy, a w rezultacie „dać” rządowi więcej pieniędzy na wydatki. Po co? Po to, by Prawo i Sprawiedliwość nie doszło do władzy!

Słabe to usprawiedliwienie, ale obaj – i minister, i prezes – wierzą, że PiS u steru to katastrofa. Dlatego Belka pomoże, choć chce przy okazji ugrać bankowe interesy. Nie chodzi o poprawianie stanu gospodarki, tylko o zabezpieczenie kasy na kiełbasę wyborczą. Gwarantem bezpieczeństwa dealu są prognozy, że gospodarka w końcu ruszy.

Rozmowa została nagrana w lipcu 2013 r., Jacek Rostowski w listopadzie stracił stanowisko.

Komu to służy?

Należy rozumieć, że nagranie z warszawskiej knajpy to dopiero początek. Jest zresztą jeszcze taśma z lutego 2014 r., z nagraniem byłego ministra transportu Sławomira Nowaka z byłym wiceministrem finansów Andrzejem Parafianowiczem. Nowak pyta o kontrolę skarbową u swojej żony, a Parafianowicz zapewnia, że ją zablokował. To, iż nie był wówczas urzędnikiem państwowym, nie przekona raczej nikogo, że w rzeczywistości – przez nieformalne wpływy – nie mógł tego zrobić.

Na kolejnych nagraniach mają być wicepremier Elżbieta Bieńkowska, szef NIK Krzysztof Kwiatkowski, szef CBA Paweł Wojtunik, minister Paweł Graś i biznesmen Jan Kulczyk. Kogo jeszcze i co usłyszymy? To tajemnica. Tak jak tajemnicza jest osoba, która dokonała nagrań. Kim jest? Jakie ma intencje? Dlaczego wypuszcza je właśnie teraz? Co chciała wygrać? To najciekawszy ze wszystkich elementów skandalu.

Przy okazji, jak zwykle w takich sytuacjach, pojawia się tendencja „strzelania” do dziennikarzy, którzy ujawnili taśmy. Bo dają się wykorzystywać, bo „tajemniczy posłaniec” był też w innych redakcjach, bo chodzi o zwiększenie nakładu (tą interpretacją posłużył się nawet Tomasz Nałęcz, doradca prezydenta), a przed publikacją nie zadano sobie pytania, komu ono służy. Przypomnijmy więc, że dziennikarze są przekazicielami bulwersujących wiadomości. Gdyby je ukrywali przed opinią publiczną, sami naraziliby się na kompromitację. Mieliśmy już przykłady czekania na dobry moment z ujawnieniem skandalu – a trzeba powiedzieć, że żaden moment dla umoczonych polityków nie jest dobry. Taśmy zaś w dobie internetu – z dziennikarzami czy bez nich – i tak stałyby się dostępne.

Mętna kuchnia

Co dalej? Opozycja domaga się komisji śledczej, a przede wszystkim dymisji rządu i przyspieszonych wyborów. PiS liczy, że taśmy staną się dla niego ścieżką szybkiego ruchu, która pozwoli w końcu wygrać, i to tak, jak sobie wymarzył prezes Jarosław Kaczyński – by rządzić samodzielnie. Inne partie opozycyjne (a zapewne także PSL) zechcą urwać, ile się da.

Wygrać ma szansę prezydent, jako mediator: ktoś, kto stoi ponad sporem. Tyle że będzie to wymuszało jego dystans do PO (by ludzie zapomnieli, że z tej partii wyrósł).

Ciekawie rysuje się przyszłość Bartłomieja Sienkiewicza. W rozmowie z Markiem Belką zauważył istotny problem: „Kowalski ma w d... wypie...ego Orlika pod oknem, a nawet autostradę”. Rozwijające się państwo rozbudziło aspiracje obywateli, którzy chcą teraz odczuć, że jest lepiej, we własnym portfelu, „więc centralny problem polityczny, jaki jest przed nami, to problem 2014 r. i portfela Kowalskiego. Koniec kropka”. Analiza trafna i błyskotliwa – Sienkiewicz śmiało może więc wrócić do uprawiania publicystyki.

Platforma Obywatelska przeżyje jednak dramat. W rozmowie Sienkiewicza i Belki wyszła cała kuchnia. PO nie będzie się już kojarzyła z formacją, która obiecała zmienić politykę, dać jej wymiar obywatelski. Będzie się kojarzyła z dealami zawieranymi przy ogonach wołowych. Nawet kelner wie, że w takich wypadkach musi być drogo – żeby minister się nie pogniewał.

PO nie będzie już nigdy partią „ą”, „ę” – tylko partią „k” i „ch”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2014