Mapa stworzenia

Religia zajmuje się moralnością. A stosunek do przyrody to problem moralny: gdy nadużywamy darów natury, kradniemy je kolejnym pokoleniom.

16.09.2013

Czyta się kilka minut

Prof. Grzegorz Mikusiński / Fot. Archiwum Prywatne
Prof. Grzegorz Mikusiński / Fot. Archiwum Prywatne

SZCZEGÓLNA SZANSA na przyczynienie się do ochrony przyrody stoi przed... katolikami. Naukowcy ze Szwedzkiego Uniwersytetu Nauk Rolniczych (SLU) wykazali, że tereny kluczowe dla ochrony bioróżnorodności na Ziemi pokrywają się z obszarami, na których dominuje chrześcijaństwo – szczególnie katolicyzm, a w dalszej kolejności prawosławie.

Naukowcy zwracają uwagę, że bioróżnorodność – czyli zróżnicowanie form życia, bogactwo gatunków w danym środowisku – maleje w coraz szybszym tempie, a ludzie ani społeczeństwa nie rozumieją potrzeby jej ochrony i nie żyją tak, by o nią dbać. Jak podkreślają badacze w publikacji, która ukazała się właśnie w naukowym czasopiśmie „Oryx”, religia, jako zbiór zasad etycznych, może wpływać na życiowe postawy i etyczne wybory wiernych. Dlatego – stwierdzają – ekolodzy powinni współpracować z liderami religijnymi.

Autorami analizy są dr Małgorzata Blicharska, prof. Hugh P. Possingham (Uniwersytet w Queensland, Australia) i prof. Grzegorz Mikusiński – kierownik projektu – z którym rozmawiamy.


MICHAŁ KUŹMIŃSKI: Na czym polegały Państwa badania?

GRZEGORZ MIKUSIŃSKI: Regiony uważane za priorytet dla globalnej ochrony przyrody wyznacza się według różnych kryteriów: np. jako obszary o najwyższym endemizmie – czyli występowaniu lokalnych gatunków) – tereny nienaruszonych jeszcze lasów, którym grozi eksploatacja, reprezentatywne dla przyrody całego świata ekoregiony bądź tzw. hotspots, czyli miejsca o szczególnie dużej rozmaitości grup taksonomicznych roślin i zwierząt. Porównaliśmy komputerowo siedem map świata pokazujących obszary wybrane według tych poszczególnych kryteriów – z obszarami, na których dominują poszczególne religie, by zobaczyć, które z nich występują na obszarach najważniejszych dla bioróżnorodności. To przede wszystkim północna połowa Ameryki Południowej, ale też tereny w Chile, Meksyku, Afryce Środkowej, Australii – czyli tam, gdzie największą liczbę wyznawców mają religie chrześcijańskie.

Z bioróżnorodnością jest dziś bardzo źle?

Sytuacja jest tragiczna i nie zanosi się na poprawę. Mamy kryzys. A kolejnych celów zatrzymania utraty bioróżnorodności, które wyznaczają politycy, nie udaje się osiągnąć.

Jeśli nie powstrzymamy tego kryzysu, jakie będą konsekwencje utraty wielu gatunków roślin i zwierząt?

Natura poza wieloma niezbędnymi surowcami obdarza nas substancjami, których sami nie umiemy syntetyzować, a są bezcenne np. w medycynie. Pokazuje nam też struktury, których nie umiemy zaprojektować, a są ważne dla techniki. Wraz z wycinką kolejnych połaci lasów tropikalnych przepadają szanse następnych pokoleń na korzystanie z tych dobrodziejstw. Poza tym, zdaniem części naukowców, kontakt z przyrodą jest człowiekowi niezbędny do właściwego funkcjonowania fizycznego i psychicznego. Dziś wciąż możemy jeszcze czerpać z dobrodziejstw przyrody i bardzo wiele da się uratować.

Dlaczego więc wciąż się nam to nie udaje?

Bo ważniejsza jest dla nas ekonomia nieustannego wzrostu i nadmiernej konsumpcji. Zużywamy coraz więcej zasobów naturalnych. Gdy lecę do Australii, na jedną podróż zużywam prawdopodobnie więcej paliwa niż stu Hindusów przez całe życie. Czasami, o zgrozo, gdy sięgamy po rozwiązania ekologiczne, szkodzimy jeszcze bardziej: np. używanie tzw. biopaliwa przyczynia się do wycinki amazońskich lasów, bo potrzeba miejsca pod plantacje roślin do jego produkcji. Nadmierna konsumpcja prawie zawsze odbywa się kosztem kolejnych ekosystemów. Potrzebny jest nam zwrot w kierunku bardziej ascetycznego trybu życia, powściągliwości w codziennych zachowaniach.

Czy stąd pomysł, by mapę bioróżnorodności nałożyć na mapę religii świata?

Zainspirował nas prof. E.O. Wilson, współautor sformułowania „bioróżnorodność” – stwierdził on, że nauka jest potężną siłą, która może pomóc zażegnać kryzys bioróżnorodności, ale drugą taką siłą są religie – bo niesłychanie mocno wpływają na światopogląd i styl życia.

Według Państwa badań szczególna odpowiedzialność za tereny wymagające ochrony spoczywa na barkach chrześcijan – ale przecież biblijny cytat „czyńcie sobie ziemię poddaną” bywał usprawiedliwieniem dla gospodarki rabunkowej.

Nie chcę mówić o obowiązku czy odpowiedzialności chrześcijan, raczej o możliwościach i szansach pomocy w ochronie przyrody. Owszem, w latach 60. i 70. wielu naukowców starało się dowieść, że chrześcijaństwo i judaizm były źródłem kryzysu związanego z nadmierną eksploatacją zasobów naturalnych, jako argument podając właśnie ten cytat. Ale później zaczęto od tego odchodzić – wiele cytatów z Biblii można wręcz odczytywać jako wezwanie do takiego użytkowania darów natury, by można z nich również korzystać w przyszłości: „Jeśli napotkasz przed sobą na drodze, na drzewie lub na ziemi gniazdo ptaka z pisklętami lub jajkami wysiadywanymi przez matkę, nie zabierzesz matki z pisklętami. Matkę zostawisz w spokoju, a pisklęta możesz zabrać – aby ci się dobrze powodziło i abyś długo żył” – powiada Księga Powtórzonego Prawa (22, 6-7).

Religie obecnie z pewnością nie zachęcają do rabunkowej gospodarki. Wiele organizacji chrześcijańskich posługuje się dziś pojęciem environmental stewardship – wierzą, że ludzie są odpowiedzialni za gospodarkę zasobami, bo Bóg uczynił człowieka zarządcą tego, co stworzył. Liderzy religijni mogą współdziałać z naukowcami i organizacjami pozarządowymi, żeby zatrzymać postępujący trend utraty bioróżnorodności.

Ktoś powie, że Kościół to nie organizacja pozarządowa.

Religia zajmuje się moralnością. A stosunek do przyrody to problem moralny: mówi się, że używając darów natury, pożyczamy je od następnych pokoleń. Ja poszedłbym dalej: gdy ich nadużywamy tak, że nie mogą się odnawiać, w pewnym sensie kradniemy je kolejnym pokoleniom. Czynimy coś niemoralnego.

W nauce Kościoła tematyka nadmiernej konsumpcji pojawia się często. Zwykle jako zagrożenie dla rozwoju duchowego, ale przecież jej skutkiem jest również trwonienie i niszczenie dóbr przyrody.

Imię nowego papieża to chyba dobry znak dla ekologa.

Jan Paweł II ustanowił w 1979 r. św. Franciszka patronem ekologii. Ta postać łączy się nie tylko ze stosunkiem do przyrody, ale też z ascetyzmem. Więc ucieszyłem się, gdy się dowiedziałem, jakie imię przyjął nowy papież.

Nie chcemy przeceniać wagi naszej analizy w zmienianiu świata – jednak chcielibyśmy, by posłużyła za argument, że rolę religii w dyskusji o ochronie bioróżnorodności warto traktować bardziej serio.


GRZEGORZ MIKUSIŃSKI jest ekologiem, absolwentem Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, doktorem i profesorem nadzwyczajnym Szwedzkiego Uniwersytetu Nauk Rolniczych. Zajmuje się m.in. ochroną bioróżnorodności leśnej i stosowaniem gatunków osłonowych w ochronie przyrody.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zastępca redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”, dziennikarz, twórca i prowadzący Podkastu Tygodnika Powszechnego, twórca i wieloletni kierownik serwisu internetowego „Tygodnika” oraz działu „Nauka”. Zajmuje się tematyką społeczną, wpływem technologii… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2013