Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dopiero po jego lekturze zdałem sobie sprawę, z jak oryginalną i osobną twórczością mam do czynienia. Ale też pojąłem, jak bardzo dałem się nabrać na jego kostium przegranego. Zamydliła mi oczy cała ta mitologia: pochwały przegranej, apologii czwartego miejsca, celebracji bramek straconych w doliczonym czasie. A przecież on jako pisarz był niemal zawsze wygranym! Wszystko, czego się tknie, mu wychodzi. Powieść, opowiadanie, esej, miniatura, felieton, bajka, reportaż, przekład, pastisz. A w dodatku jest niebywale nowatorski w formach i tematach. Przesadzam? Proszę bardzo, cztery przykłady:
„TERMINAL” (1994) – powieść o miłości niemożliwej do wyznania z powodu zakneblowania językiem. Pokazał na nowo możliwości romansu, który nie obraża uczuć i rozumu, a sceptycznym tekstualistom udowodnił, że wyznanie miłości jest możliwe po orgii postmodernizmu.
„TWORKI” (1999) – skandaliczna powieść o Zagładzie, w formie roześmianej elegii. Udowodnił, że fikcja i eksperyment językowy nie urąga powadze literatury świadectwa, a zmyślanie, wygłup, żart, rymowanka mogą trzymać nas za gardło równie mocno, co traumatyczna narracja.
„MELANCHOLIA. O TYCH, CO NIGDY NIE ODNAJDĄ STRATY” (1998) – stworzył szablon nie tylko dla pisania, ale i odczuwania. Wysyp melancholików w ciągu ostatnich 20 lat jest oszałamiający. Te dzieci Saturna są w istocie dziećmi Bieńczyka. Poważniej zaś – opisał melancholię jako synonim rozpaczliwego współczucia dla wszystkiego, czego dotyka czas.
„KRONIKI WINA” (2001) – stworzył polski gatunek: prozę enologiczną, a zwłaszcza miniaturę enologiczną. Pokazał, jak fenomenalnie potrafi być skoncentrowany i lapidarny. Baudelaire i jego miniatury prozą nauczyły go, jak na chusteczce do nosa stworzyć równocześnie: fabułę, studium i filozofię.
Ku naszemu zdziwieniu wreszcie mamy klasyka współczesnej literatury polskiej. ©