Ksiądz, czyli kto...

Kapłaństwo w ciągu wieków ewoluuje. Nie ma żadnych podstaw, by twierdzić, że już osiągnęło ostateczną doskonałość.

24.09.2012

Czyta się kilka minut

Od lewej: ks. Mieczysław Turek, bp Grzegorz Ryś, kard. Stanisław Dziwisz i ks. Adam Boniecki. Msza święta w 10. rocznicę śmierci Jerzego Turowicza, kościół Świętej Anny, Kraków, 27 stycznia 2009 r. / Fot. Grażyna Makara
Od lewej: ks. Mieczysław Turek, bp Grzegorz Ryś, kard. Stanisław Dziwisz i ks. Adam Boniecki. Msza święta w 10. rocznicę śmierci Jerzego Turowicza, kościół Świętej Anny, Kraków, 27 stycznia 2009 r. / Fot. Grażyna Makara

Debata o księżach w „Tygodniku” przebiegała spokojnie. Nie tak, jak dawnymi czasy bywało. Kiedy w 1968 r. „Więź” opublikowała dyskusję o stanie polskiego duchowieństwa, Kardynał Prymas skwitował ją jednym zdaniem: „To bzdury”, a Konferencja Episkopatu zabroniła księżom pisywania do „Więzi”. Uczestniczący w dyskusji prowincjał dominikanów o. Krzysztof Kasznica został (ponoć z tego powodu) zmuszony do rezygnacji z funkcji. Czasy się zmieniły. Dziś żaden zakaz się nie pojawił i nikt z funkcji nie musiał rezygnować.

Otwierając debatę, ks. Jacek Prusak pisał: „Coraz częściej słyszę, że być księdzem dzisiaj jest trudniej niż kiedykolwiek. Bo antyklerykalizm, za dużo pracy, bo inne niż kiedyś kapłańskie korzenie, bo samotność, feudalna struktura Kościoła... Czy ktokolwiek myśli o realnych problemach księży? W przestrzeni publicznej funkcjonuje wiele błędnych wyobrażeń, spekulacji i projekcji dotyczących tego, jak szczęśliwi bądź nieszczęśliwi, dojrzali bądź niedojrzali, zdrowi bądź chorzy są księża katoliccy”. Tydzień później Redakcja deklarowała: „Chcemy, by łamy »TP« stały się miejscem inicjowania grup wzajemnego wsparcia, a przynajmniej – wymiany pożytecznych informacji”.


CZY NAJTRUDNIEJSZY?


Bardzo trafne wydaje mi się to, co na temat trudności bycia księdzem napisał nieodżałowany ks. Janusz Pasierb (cytuje go ks. Andrzej Draguła): „Samotność. Tajemnica odstępstw, upadków i tragedii księży. To jest problem nie tyle celibatu, co sytuacji duchowej, będącej konsekwencją sakramentu pośrednictwa. Mówiąc o swoim »wywyższeniu«, Chrystus miał na myśli ukrzyżowanie. Księża (...) są »ludźmi pomiędzy Bogiem a ludźmi, między niebem a ziemią«. Mówiąc do Boga, księża muszą być po stronie ludzi; mówiąc do ludzi, muszą być po stronie Boga. Żyć między niebem a ziemią to nie jest sytuacja towarzyska. Celibat jest tylko zewnętrznym znakiem tej inności, straszliwego wyobcowania, jakie wybiera każdy ksiądz”.

Ksiądz Pasierb we właściwym sobie stylu dotyka istoty rzeczy: być księdzem „to nie jest sytuacja towarzyska”. Taki „facet” nie pasuje nigdzie. Wprawdzie „każdy arcykapłan z ludzi brany, dla ludzi bywa ustanawiany w sprawach odnoszących się do Boga” (Hbr 5, 1), to „zabranie z ludzi” może być dotkliwe. Stąd pewnie nasze ucieczki od wyróżniającego stroju lub nawet „signum distinctivum”, żeby chociaż czasem z innymi być jak inni. Słyszałem, jak pewien świątobliwy biskup, wyruszając na jakąś uroczystość, westchnął: „No cóż, znów się muszę przebrać za świętego Mikołaja”. Wyznanie ks. Tischnera: „Czasem się śmieję, że jestem najpierw człowiekiem, potem filozofem, a dopiero potem księdzem”, jego samego rozśmieszyło. Doskonale wiedział, że był człowiekiem-księdzem, a dopiero potem filozofem. Taka jest logika rzeczy dla człowieka wierzącego.


SAMOTNOŚĆ


Bruce Marshall w książce „Czerwony kapelusz” zamieszcza kazanie biskupa do wyświęcanych przez niego księży. Mówi im, że teraz, leżąc krzyżem przed ołtarzem, są jak piękny biały dywan, lecz za chwilę się rozejdą i każdy będzie jak wycieraczka przed drzwiami, o którą kto chce, może wytrzeć brudne buty. Ksiądz jest sam jak wycieraczka w konfrontacji z problemami człowieka, który przyszedł do jego konfesjonału; sam, kiedy głosi kazanie; sam podczas Mszy św. (nawet jeśli jest to koncelebra) wypowiada sakramentalne słowa: „To jest Ciało Moje”; sam jako „reprezentant Kościoła” wobec bliźniego oczekującego pomocy w szukaniu drogi, bliźniego w rozpaczy czy rozgniewanego, rozwścieczonego na Boga, Kościół i proboszcza. Sam w doświadczeniu manifestowanej pogardy wobec wiary i stanu duchownego.

Stąd też pewien księżowski egocentryzm. Autor jednego z głosów w tej debacie (nie jest księdzem, z własnej woli opuścił seminarium) wyznaje: „Szedłem [do seminarium] z chęci bycia w centrum zainteresowania ludzi (również kobiet...) i posiadania dobrze urządzonego mieszkania. Pragnienie bliskiego kontaktu z Bogiem zeszło na dalszy plan”. Coś podobnego można znaleźć w wyznaniu autora – księdza, który pisze o kreowaniu siebie na kogoś nadzwyczajnego, wyjątkowego, wybranego, przeniesionego w inny wymiar. Oczywiście, przy takim nastawieniu nie ma mowy o przyznaniu się do jakiegokolwiek błędu. I – jak powiada – seminarium z tego nie leczy, raczej wprost przeciwnie. Przy takim nastawieniu zderzenie z życiem musi być bolesne. Bardzo wiele zależy tu od tego, jakich ludzi spotka. I żeby było jasne: „Stawianie księdza na piedestał wcale mu nie pomaga, raczej go izoluje. Zamiast pomnikowego uwielbienia, potrzeba tu więcej ludzkiej życzliwości” – napisał ks. Draguła.


GRUPY WSPARCIA


Jeśli nawet nie najtrudniejszy, to z pewnością zawód wymagający dużej odporności na napięcia i stresy. Stąd w naszej dyskusji przewija się idea „grup wsparcia”, a także profesjonalnej pomocy psychologa. Według ks. Prusaka w USA 46,3 proc. księży z takiej pomocy korzysta, w Polsce znacznie mniej, czyli prawie wcale. Pewnie szkoda, bo nie sądzę, żeby polscy księża byli mniej niż amerykańscy odporni na stres. Wszyscy się zgadzają co do tego, że człowiek musi mieć kogoś, z kim o swoich problemach może porozmawiać. Ks. Tadeusz Huk, doświadczony we wspieraniu księży z problemami, powołując się na własną historię, w rozdziale zatytułowanym „Grupa wsparcia” mówi nie tyle o grupie, co o konkretnych ludziach, którzy wspierali go na jego drogach.

Na szczęście „instytucja kogoś, z kim można porozmawiać” istnieje. Nie wymaga żadnych dokumentów wydanych przez kościelne władze, nie musi być przez nikogo zatwierdzana. Ona na szczęście jest, o czym wiem, bo sam wiele jej zawdzięczam, to znaczy ludziom, których zresztą ksiądz Huk wymienia po nazwisku. Czuję się ich dłużnikiem i dziś ten dług mam okazję czasem spłacać wobec młodszego księżowskiego pokolenia.

Ważnym wsparciem od początku drogi są wzory osobowe. Od wczesnej młodości spotykałem wspaniałych księży. Dziś sądzę, że właśnie te spotkania odegrały ważną rolę w wyborze życiowej drogi. Mimowolnie naśladuję ich styl „bycia księdzem”. Oczywiście wiem, że nie jestem i nigdy nie będę ani księdzem Zieją, ani księdzem Bozowskim, oni jednak wciąż jakoś – mam nadzieję – nadają kierunek mojej drodze.


ŚWIĘTOŚĆ I GRZESZNOŚĆ


Mówiąc o „najtrudniejszym zawodzie świata”, nie da się pominąć Boga. W oderwaniu od Niego i od dążenia do świętości znika sens wyboru tej drogi, nie ma sensu trwanie. Tak o tym pisze zmarły w 2008 r. znakomity amerykański teolog kard. Avery Dulles SJ („Posługa kapłańska w świecie współczesnym”): „W kilku tekstach Sobór podkreślał świętość jako główny cel Kościoła. Na przykład, w Konstytucji o liturgii świętej stwierdzał, że »uświęcenie człowieka w Chrystusie i uwielbienie Boga« (SC 10) jest celem wszystkich innych dzieł Kościoła. Jednocześnie sobór był świadomy poważnych braków Kościoła. »Nie uchodzi uwagi Kościoła« – mówi Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym – »jak wielka rozbieżność zachodzi między nauką, którą głosi, a ludzką słabością tych, którym powierzona jest Ewangelia« (n. 43). Zdaniem Soboru w wielu przypadkach trzeba powiedzieć, że faktyczne postępowanie wierzących raczej przesłania, aniżeli pokazuje prawdziwe oblicze Chrystusa (n. 19). Z tego powodu Kościół, tak teraz, jak i zawsze, potrzebuje pokuty i oczyszczenia (LG 8; por. UR 4, 6).

Można by się było spodziewać, że to szczere przyznanie, że Kościół zawodzi w wypełnianiu swego zasadniczego celu, wywoła ożywiony ruch reformy i odnowy duchowej, tymczasem cała energia Kościoła została skierowana na inne tory. Wiele osób, nie bardzo świadomych grzechu, zaniedbało sakrament pokuty i pojednania. Dążenie do świętości wśród księży, osób zakonnych oraz świeckich było czasami podporządkowane różnego rodzaju aktywizmowi...”.


„BISKUP TO NIE KAT”


– napisał ks. Jacek Prusak w odpowiedzi na kategoryczne sądy wygłaszane o biskupie w związku z samobójstwami księży. Wystrzegając się kategorycznych i uproszczonych sądów oraz niesprawiedliwych uogólnień, trudno jednak pominąć problemy, czasem dramatyczne, których źródłem są relacje szeregowego księdza z biskupem. Czasy, w których wyższe stanowiska kościelne były zastrzeżone dla „dobrze urodzonych”, minęły. Poniżający status i sytuację niższego kleru w czasach potrydenckich opisał ks. Jan Kracik w książce „Prawie przewielebni”, którą polecam wszystkim przewielebnym. W Kościele-instytucji ubiory, myślowe nawyki i struktury miewają długi żywot. Ilustracją tego jest choćby kościelny język, który z lubością tytułami ekscelencji i eminencji darzy następców prostych rybaków – Apostołów.

Rzeczywistość jest taka, że za diecezję odpowiada biskup. Tę odpowiedzialność wykonuje na miarę swojej mądrości, swego doświadczenia i odwagi. Władza biskupa nad księżmi jest ogromna, jednak ograniczona przez Kodeks Prawa Kanonicznego. Jest też kontrolowana przez Stolicę Apostolską. Na władzę biskupa, jak na każdą inną, czyha wiele pokus, jak choćby dążenia do tego, by w imię porządku (spokoju) ściśle podporządkować sobie i kontrolować wszystko i wszystkich. Ale i poczynania kleru wobec kurii mogą przybierać formy kuriozalne. Kuria, także Rzymska, jak każdy ośrodek władzy, jest zagrożona plagą karieryzmu, nepotyzmu, korupcji, grup wpływu itd. Nie mówiąc o zewnętrznym wpływie polityków...

Dlatego w wielkiej cenie są biskupi, którzy naprawdę znają swoich księży, którzy potrafią zauważyć i docenić ich pracę, którzy w przypadkach kontrowersji, by wyrobić sobie własne zdanie, potrafią nieformalnie odwiedzić księdza i z uwagą go wysłuchać. W relacjach księdza z kościelną władzą często się przywołuje na pamięć posłuszeństwo, które każdy ksiądz przy święceniach ślubuje swemu biskupowi. Tu również kryje się zasadzka: posłuszeństwo bowiem może się stać usprawiedliwieniem braku własnej odpowiedzialności i inicjatywy. Oczywiście, działanie w oparciu i przy wsparciu biskupa może i powinno być oparciem. To zależy od obu stron: od biskupa, czy ma odwagę stwarzania przestrzeni dla inicjatyw nawet nietypowych, czy je wspiera. Zależy od księdza, czy potrafi widzieć sprawy w szerszej perspektywie aniżeli długość własnego nosa.

Mówi się, że biskup jest ojcem diecezji. Z pewnością nie jest łatwo łączyć funkcje ojca, przełożonego i administratora. Funkcja biskupa wymaga wielkiego talentu i miłości, by zdołał pozyskać zaufanie. Znacznie łatwiej budzić strach. Niestety...


CELIBAT


O celibacie nasza debata nie wspomina. Może lepiej, że tak się stało. Jego sens i wartość często się kwestionuje w tzw. „dzisiejszym świecie”. Jezus na ten temat powiedział lapidarnie: „Kto może pojąć, niech pojmuje” (Mt 19, 12). Mam wrażenie, że najgłośniej się wypowiadają ci, co pojąć nie mogą. Ale... przed trzydziestu laty spotykałem we Francji żonatych mężczyzn, którzy byli przekonani o swoim powołaniu do kapłaństwa. Wykształceni, cieszący się szacunkiem ojcowie rodzin, dodatkowo kończyli studia teologiczne i czekali. Mówili mi: pewnego dnia papież zobaczy z jednej strony biurka stos próśb nieobsadzonych parafii o przysłanie księdza, z drugiej będą nasze podania o święcenia. Wierzyli, że choć żonaci, jako viri probati – mężowie godni zaufania, otrzymają święcenia.


PERSPEKTYWY


Gilbert K. Chesterton miał powiedzieć, że nie potrzebujemy Kościoła, który się porusza ze światem, ale Kościoła, który porusza świat. Chesterton ma rację, Kościół jak Chrystus jest i będzie „znakiem sprzeciwu”, nie może biec za aktualnymi trendami. Jednak, będąc znakiem, musi być znakiem czytelnym. Jego instytucje z konieczności obrastają w elementy aktualnej kultury, która się zmienia.

Zachowując jądro ewangelicznej misji, instytucja kapłaństwa w ciągu wieków ewoluuje. Nie ma żadnych podstaw, by twierdzić, że już osiągnęła ostateczną doskonałość. Wszak na naszych oczach obsypuje się z niej zmurszały tynk potrydenckiej fasady. Ani doświadczenia księży robotników, ani znacznie ważniejsze doświadczenia Kościoła podziemnego, w którym tajnie wyświęceni księża spełniali swoją misję, żyjąc wtopieni w resztę społeczeństwa, nie znalazły dalszych ciągów. Ale „model księdza”, ba, nawet biskupa – po trosze się zmienia, co można zobaczyć, sięgając do wzorców nawet sprzed lat pięćdziesięciu.

Jakkolwiek będzie, to oczekiwanie, że ksiądz będzie świadkiem wiary i przewodnikiem, pozostanie. Być może za kilkadziesiąt lat będzie się jawiło jako wręcz niewiarygodne to, co dzisiaj traktujemy w świecie księżowskim jako oczywiste.



„Czy ktokolwiek myśli o realnych problemach księży?” – pytał po serii samobójstw wśród duchownych ks. Jacek Prusak SJ w artykule „Zranieni uzdrowiciele”, opublikowanym w 22. numerze „TP”. Zainicjowaliśmy wówczas cykl „Najtrudniejszy zawód świata”, zapraszając duchownych i świeckich do dzielenia się spostrzeżeniami na temat rzeczywistych problemów księży. Głos zabrali m.in. księża Wacław Oszajca, Andrzej Draguła, Damian Wąsek i Tadeusz Huk oraz świecki katecheta Marcin Pawłowski. Dziś cykl podsumowuje ks. Adam Boniecki.

Wszystkie artykuły na stronie tygodnik.com.pl/najtrudniejszy-zawod

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2012