Jesień Wschodu

Czy stowarzyszenie Ukrainy, Mołdawii lub Gruzji z Unią Europejską ma być nagrodą za postępy w reformach, czy sposobem budowania presji na wdrażanie reform w tych krajach? To najważniejsze pytanie, które będzie towarzyszyć nam w nadchodzących latach.

26.10.2013

Czyta się kilka minut

Dni, które pozostały do szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie – zaplanowanego na koniec listopada – stoją niespodziewanie pod znakiem podwyższonej temperatury politycznej w stosunkach Unii z Rosją. Niespodziewanie, gdyż sam szczyt nie przyniesie geopolitycznego przełomu. Będzie on raczej pierwszym etapem drogi – długiej i wyboistej – umownego Wschodu na umowny Zachód.

Przedmiotem sporu jest to, czy w długiej perspektywie instytucje polityczne i gospodarcze krajów Partnerstwa Wschodniego ulegną westernizacji na modłę europejską, czy też państwa te pozostaną w szarej strefie rozwoju, przystępując do nadzorowanej przez Rosję unii celnej.

Pytanie to dotyczy głównie Ukrainy i Mołdawii, poddawanych w ostatnich miesiącach gospodarczej i politycznej presji Kremla. W sierpniu i wrześniu Rosja wprowadziła utrudnienia w handlu z oboma państwami (w roli posłańca złej nowiny wystąpił jak zwykle rosyjski nadzór fitosanitarny), aby unaocznić społeczeństwom koszty europejskich ambicji elit.

Gruzja wydaje się na razie wolna od rosyjskiego szantażu – choć pokłosie wyborów prezydenckich z 27 października może stać się zarzewiem kryzysu politycznego, który osłabi szanse na zbliżenie z Unią. Źródłem niepewności jest też postawa „sfinksa Kaukazu”: miliardera, premiera i najważniejszej osoby w państwie Bidziny Iwaniszwilego, którego słowa i czyny mają niekiedy oddzielną logikę.

Armenia zrezygnowała z wynegocjowanej umowy stowarzyszeniowej z Unią, deklarując przystąpienie do unii celnej za tańszy gaz (a naprawdę za rosyjskie wsparcie w konflikcie o Karabach). Białoruś i Azerbejdżan dawno porzuciły zachodnią perspektywę, zdając się na permanentną próbę sił z rosyjskim partnerem i rywalem. Mińsk płaci za to ogromną cenę gospodarczą; dla żyjącego z petrodolarów Baku nie jest to powód do zmartwień.

GDZIE SUKCES, GDZIE FIASKO

Na spotkaniu szefów państw i rządów w Wilnie Ukraina może podpisać umowę stowarzyszeniową z Unią i układ o strefie wolnego handlu, Mołdawia i Gruzja zaś mogą parafować oba dokumenty. Umowa stowarzyszeniowa to katalog zasad politycznych (niezależne sądy, przestrzeganie procedur demokratycznych itd.), których przestrzeganie jest warunkiem efektywnego stowarzyszenia wspomnianych państw z Unią. Umowa handlowa zakłada przyjęcie większości norm i regulacji unijnych, w zamian za dostęp do rynku państw Wspólnoty.

Podpisanie obu umów z Ukrainą uruchomi dwa procesy. Z jednej strony, przez następne kilka lat trwać będzie procedura ratyfikacji – w Parlamencie Europejskim, w 28 państwach Unii i na Ukrainie. Z drugiej strony, istnieje szansa, że wiele elementów umowy handlowej zacznie obowiązywać tymczasowo, już po podpisaniu. W ten sposób czas potrzebny na ratyfikację będzie okresem wykorzystanym na działania w sferze ukraińskiej gospodarki, a zarazem sprawdzianem gotowości Kijowa do wdrażania unijnego ustawodawstwa i norm. W przypadku Mołdawii i Gruzji proces ten będzie opóźniony o czas potrzebny na podpisanie parafowanych w Wilnie dokumentów.

Sukces szczytu w Wilnie może zatem zwiększyć szanse na integrację Ukrainy, Mołdawii i Gruzji, a jego (częściowe) fiasko – rozumiane jako np. niepodpisanie umowy z Ukrainą, ze względu na pozostawanie w więzieniu byłej premier Julii Tymoszenko – nie musi tych szans przekreślić. W obu wypadkach zmiana na Wschodzie będzie wynikiem przede wszystkim przeprowadzonych reform gospodarczych i politycznych, a nie zabiegów dyplomatycznych.

Różnica między umownym sukcesem Wilna a jego brakiem jest jak wybór między różnymi rodzajami ryzyka politycznego: w pierwszym wypadku wiąże się ono z ogromnym rozczarowaniem społeczeństw, że podpisanie umowy z Unią będzie początkiem bolesnych reform (mniej prawdopodobne) lub braku jakiejkolwiek zmiany (bardziej prawdopodobne), a nie radosnego święta. W drugim, dynamika polityczna w Europie – w razie fiaska Wilna – może sprzyjać spadkowi zainteresowania państw Unii koncepcją stowarzyszenia partnerów wschodnich.

KŁOPOT ZE STARĄ NARRACJĄ

Relatywizacja znaczenia szczytu w Wilnie pozwala nam dostrzec kilka aspektów politycznej batalii na Wschodzie, które wydają się – w długiej perspektywie – ważniejsze niż bieżące wysiłki europejskiej dyplomacji.

Po pierwsze, geopolityczny wymiar sporu w trójkącie „Unia – kraje Partnerstwa – Rosja” jest tylko tłem wydarzeń, a nie ich istotą. Polityczna koncepcja Partnerstwa Wschodniego zrodziła się m.in. z refleksji, że – w przeciwieństwie do sytuacji Europy Środkowej w latach 90. XX wieku – geopolityczna narracja o Wschodzie, jako o obszarze starcia demokratycznego Zachodu z autorytarną Rosją, nie jest w stanie przynieść zmiany realnej i pozytywnej. Taka narracja nie sprzyja zwiększeniu zaangażowania Zachodu na Wschodzie, a zarazem – inaczej niż w Polsce czy państwach bałtyckich – nie tworzy wewnętrznej presji na reformy w Europie Wschodniej i na Kaukazie. W skrócie: Wschód nie miał ochoty „na powrót do Europy”, gdzie nikt zresztą na niego nie czekał (wyjątkiem była Gruzja, gdzie rewolucja róż przyniosła początek modernizacji państwa, na wzór krajów bałtyckich).

Gdyby szukać wydarzeń, które uzasadniały tę tezę, byłoby to rozczarowanie efektami pomarańczowej rewolucji na Ukrainie w 2004 r., fiasko przyznania Ukrainie i Gruzji „Planu dla Członkostwa” w NATO (na szczycie w Bukareszcie w 2007 r.) i wojna Rosji przeciw Gruzji w 2008 r. We wszystkich przypadkach kalkulacja geopolityczna była dominującym motywem działania albo Unii/NATO, albo Rosji.

PODMIOTY, NIE PRZEDMIOTY

Tymczasem w tle sporów ostatniej dekady stała się rzecz niezwykła: kraje z „obszaru pomiędzy” dokonały konsolidacji swych państwowości i stały się podmiotami – świadomymi siebie i swych możliwości. Choć suwerenność ta jest ułomna (także ze względu na spory terytorialne), to właśnie jej istnienie powinno być punktem wyjścia do bieżącej analizy.

Podmiotowość krajów leżących między Unią/NATO i Rosją zmienia naturę stosunków między Rosją i Zachodem. Mimo różnic, takie państwa jak Białoruś, Ukraina, Mołdawia czy kraje Kaukazu Południowego od dawna nie są już tylko biernym przedmiotem oddziaływania Brukseli i Moskwy, ale samodzielnymi podmiotami tej gry. I okazuje się, że niekiedy zaskakująco skutecznie odpierają/odkształcają one politykę tych dwóch głównych partnerów/rywali. Mimo rosyjskich gróźb i szantażu, Kijów konsekwentnie buduje zręby autonomii energetycznej – choć nie spłaca długu za rosyjski gaz i mniej (niż w kontrakcie) go importuje.

Oczywiście, pole manewru Mołdawii jest mniejsze niż Ukrainy, a jakościowo inne niż Azerbejdżanu. Ale ono nadal istnieje. Równocześnie charakter ich relacji z Rosją i Unią jest nie tylko wynikiem konkretnych wyborów państw Partnerstwa Wschodniego, ale też funkcją zmian w samej Rosji i Unii.

To zaś oznacza, że kierunek i charakter ich współpracy z Rosją nie będzie przebiegać po linii imperialnej (dominacja i podporządkowanie Kremlowi), lecz w dalszym ciągu postkolonialnej: erozja systemu władzy w Rosji i presja na zmiany społeczne i gospodarcze pozwoli Kremlowi – w perspektywie – tylko na obronę stanu posiadania aktywów w gospodarce sąsiadów. Ceną tego będzie rosnąca przepaść polityczna między dawnym centrum a peryferiami, gdzie szantaż zastępuje zachęty, a także koszty społeczne (napięcia etniczne) i finansowe (dotowanie klientów). Unia celna i integracja euroazjatycka – forsowane dziś przez Kreml – są zatem w najlepszym razie próbą zahamowania ostatniego etapu rozpadu ZSRR, a nie początkiem jego odbudowy.

PYTANIE NAJWAŻNIEJSZE

Podobne spojrzenie – dynamiczne, a nie statyczne – powinno nam towarzyszyć w ocenie przyszłości współpracy krajów Partnerstwa z Unią. Kryzys idei i instytucji europejskich w sposób nieuchronny (choć podskórny i przez to niezauważalny) powoduje, że rozwój współpracy Ukrainy, Mołdawii czy Gruzji z Unią nie będzie przebiegać wzdłuż znanej nam linii: stowarzyszenie, potem integracja, wreszcie członkostwo. Pojęcia te ulegają bowiem przemianom – głębokim, choć trudnym dziś do uchwycenia. Pytaniem nie brzmi więc, czy integracja i członkostwo będą w zasięgu Ukrainy, ale jaka integracja i jaki typ członkostwa, jeśli w ogóle?

To zaś powinno prowadzić nas do rzeczy najważniejszej: celem Partnerstwa nie jest stowarzyszenie z Unią rozumiane jako zbudowanie politycznej przeciwwagi dla Rosji, ale stworzenie nowej jakości politycznej i gospodarczej na Wschodzie, zwłaszcza w sąsiedztwie Polski. Inaczej mówiąc, naszym głównym problemem nie jest dziś podmiotowość Wschodu, lecz kształt dominującego na Wschodzie, niedemokratycznego systemu politycznego. Tu kryje się największy dylemat: czy stowarzyszenie z Unią ma być nagrodą za postępy w reformach, czy sposobem budowania presji na wdrażanie reform? I wobec których krajów?

Bez względu na wynik szczytu w Wilnie dylemat ten będzie towarzyszył nam w nadchodzących latach. Od jego rozstrzygnięcia zależy, czy tak cenna suwerenność państw leżących na wschód od Unii będzie bardziej źródłem naszego bezpieczeństwa i rozwoju, czy też niekończących się zmagań z osuwaniem się europejskich peryferii w stronę tego, co szare i smutne.  


OLAF OSICA jest dyrektorem Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2013