Jakoś przeczekamy

Czasem czujemy się słowami papieża zwyczajnie przybici. To tak, jakby w firmie szef nie robił nic, tylko karcił pracowników. Niech karci, ale niech też wspiera – mówią polscy księża o Franciszku.

31.01.2015

Czyta się kilka minut

W katedrze kieleckiej, październik 2014 r. / Fot. Łukasz Zarzycki / FORUM
W katedrze kieleckiej, październik 2014 r. / Fot. Łukasz Zarzycki / FORUM

To było w 2013 r., jakiś czas po wyborze kard. Bergoglia na papieża – mówi Wojciech, młody wikary z małej, podtoruńskiej parafii. – Chciałem zrobić dobry uczynek, a wyszło odwrotnie. Na własną rękę kupiłem portrecik Franciszka i przyniosłem do kancelarii. Proboszcz, z trzydziestoletnim doświadczeniem, wydawał mi się mądrym, doświadczonym księdzem, który potrafi stanąć ponad podziałami w Kościele. Zmierzył mnie wzrokiem, jakbym przyniósł Lenina. Kazał zabrać portret. Do dziś w kancelarii wiszą portrety Jana Pawła II i Benedykta XVI.
– Niech pan zauważy – mówi ks. Wiesław Przyczyna, specjalista od języka religijnego, profesor Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie – nawet w naszej rozmowie nie mówimy „Ojciec Święty Franciszek”, tylko „papież Franciszek”. To także o czymś świadczy, prawda?
 

Nie urząd, ale wspólnota
– Cała moja wiedza o tym, jak papież jest odbierany przez polski kler, to wrażenia. I właśnie w tym tkwi problem – mówi ks. Grzegorz Strzelczyk, sekretarz II Synodu Archidiecezji Katowickiej, teolog. – Wydaje mi się, że nie wypracowaliśmy sprawnego systemu komunikacji papiestwa z kościelnymi „dołami”. Trochę zapomnieliśmy, że należy odróżniać to, co jest wypowiedzią papieża stanowiącą oficjalne nauczanie Kościoła, od tego, co stanowi o jego osobowości. Zwykle reagujemy na styl. Na kolor butów. To dla Kościoła groźne, bo papieże różnili się i będą się różnili osobowościami i gustami. Kościół nie powinien robić zwrotu za każdym razem, gdy zmienia się osobisty zmysł estetyczny papieża. Nawet jeśli chodzi o estetykę teologiczną.

Ks. Robert Skrzypczak, duszpasterz akademicki z Warszawy, zajmuje się włoskim personalizmem. Często przebywa we Włoszech, gdzie spotyka się z ogromnym entuzjazmem wobec Franciszka. – Papież jest dobrze odbierany przez ludzi oddalonych od Kościoła. Jest dla nich tym, którego bardzo chcieliby widzieć na tym urzędzie – tłumaczy ks. Skrzypczak. – Widać w nim styl dobrego duszpasterza, zawsze uśmiechniętego, głoszącego Dobrą Nowinę.
Większą rezerwą darzą Franciszka kręgi – jak mówi ks. Skrzypczak – „zaangażowane”. – Wobec duchowieństwa papież ma zupełnie inne przesłanie. Często wspomina o należnej karze za grzechy, „biczowaniu” tych, którzy sprzeniewierzyli się nauczaniu Kościoła. Włoscy kapłani mają poczucie ciągłej konfrontacji – twierdzi ks. Skrzypczak. – W Polsce różnice w odbiorze Franciszka są podobne. Entuzjazm wobec papieża jest odwrotnie proporcjonalny do zaangażowania w życie Kościoła. Franciszek jest odbierany jako ikona Kościoła otwartego. Może to i dobrze. Ale w kręgach klerykalnych odczuwalny jest duży dystans wobec tego, co robi. Dlaczego? Bo obok ogólnych wskazań, które pojawiają się w jego homiliach, nie dostrzegamy odpowiedzi na wyzwania posługi duszpasterskiej, czasem ciężkiej, trudnej. Papież ma misyjny rozmach, ale w jego naukach mnożą się jedynie znaki zapytania.

– Mówiąc o podejściu Kościoła do obecnego papieża, trzeba uściślić, co mamy na myśli, gdy mówimy „Kościół” – zauważa o. Wacław Oszajca, jezuita. – Wciąż bowiem w Polsce Kościół to biskupi, księża i na tym koniec. Jeśli taki Kościół ma kłopot z papieskim nauczaniem, z papieżem, który otwarcie zaprasza do rozmowy, polemiki, dyskusji, a więc dialogu, to znak, że chyba coś z naszą umiejętnością słuchania i rozmawiania jest niedobrze. Papież szanuje nasze sumienia. Widzi Kościół nie jako instytucję urzędniczą, ale wspólnotę, w której panują żywe więzi. A to, że nie rozstrzyga pewnych sporów w sposób jednoznaczny... Jak wyglądałby Kościół, gdyby funkcjonował na zasadzie „baczność – spocznij”? Tam, gdzie nie ma wolności, nie ma wspólnoty. Jest tylko zazdrość, cwaniactwo i niezdrowa konkurencja.

Celebryta?

Ks. Skrzypczak wskazuje na skłonność papieża do udzielania wywiadów. – W których zresztą pozostaje jeszcze bardziej dwuznaczny niż w homiliach – tłumaczy. – Pojawia się zamęt, dyskomfort. Nie wiemy, co myśleć, kiedy we włoskich mediach pojawia się cała seria rozmów z dziennikarzem, będącym zdeklarowanym ateistą, albo telefony do Marca Pannelli, radykalnego polityka socjalistycznego, które kończą się życzeniami „dobrej roboty”. Proszę się nie dziwić, że pojawiają się w nas wątpliwości.

– Część księży rzeczywiście nie akceptuje tego, co mówi i jak mówi papież – dodaje ks. Wiesław Przyczyna. – On swój pontyfikat uprawia trochę w stylu celebryty. Używa mocnych, nośnych słów i gestów, które idą w świat, podchwytywane przez media. Pod względem merytorycznym zaś Franciszek sygnalizuje tylko pewne kierunki. Przede wszystkim chce uczynić Kościół bliskim ludziom, zwłaszcza z marginesu Kościoła, co w obecnych czasach wydaje się bardzo słuszne. Ale w praktyce okazuje się, że niektóre sugestie Franciszka sprawiają kłopoty.
– Podam przykład – kontynuuje ks. Przyczyna. – Papież opowiada się za tym, by sądy biskupie badały ważność małżeństwa za darmo. Ale przecież ktoś w tych sądach pracuje i zarabia. Sakramenty powinny być udzielane w niektórych przypadkach za darmo – głosi papież. Ale mówi to z wysokości Watykanu, do całego świata. W poszczególnych jego częściach panują różne warunki i różnie się do tych spraw podchodzi. Są duże ośrodki, w których księża godziwie zarabiają i mogą sobie pozwolić na ustępstwa. Ale są też małe, lokalne parafie, które żyją głównie z ofiar. Czy one także powinny udzielać sakramentów za darmo?

– Pan Jezus zagwarantował istnienie Kościoła do końca świata, a nawet trochę dłużej. Ale nie zagwarantował, jak Kościół ma funkcjonować na co dzień – odpiera o. Wacław Oszajca. – Czy ci, którzy krytykują papieża za piętnowanie „księży-biznesmenów”, nie widzą, że na świecie dzieje się tyle krzywdy, niesprawiedliwości?
Kiedy rozmawiamy, o. Oszajca przebywa na wschodzie Polski, w jednym z najbiedniejszych rejonów kraju. Dzień wcześniej był z wizytą w małej parafii, w której nie ma szkoły, a co za tym idzie – katechezy. – Ksiądz, który sprawuje tu posługę, nie ma pracy. Po prostu klepie biedę. Za chwilę wrócę do Warszawy i zobaczę księży, którzy zarabiają naprawdę duże pieniądze – mówi Oszajca. – Darmowe sakramenty to w Kościele nic nowego, papież proponuje powrót do tej idei. Jeśli dzięki temu wyjdziemy wiernym naprzeciw, to może warto się nad tym poważnie zastanowić.
– Idealnego modelu nie znajdziemy – tłumaczy o. Oszajca. – Ale ważne, żebyśmy czuli się za Kościół odpowiedzialni, żebyśmy go polubili. A polubienie nie nastąpi bez poznania się nawzajem, zbudowania uczuciowej więzi. Franciszek nas ku temu zbliża.
 

Pupilek mediów?
Ks. Wojciech, wikary: – Wolałbym przemilczeć temat homilii w naszej wiejskiej parafii, żeby nie użyć mocnych słów. Osobiście uważam, że mamy jednego z najlepszych papieży w historii. W czasach, w których księża – od proboszczów po biskupów – odpychają wiernych od Kościoła swoim podwójnym życiem, wożeniem się najnowszymi samochodami itp., przyszedł papież, który się od tego wszystkiego odwraca, a nawet więcej – on ten zbytek piętnuje. Tymczasem proboszcz na niedzielnej mszy ironizuje: „Są tacy, którzy chcieliby widzieć kapłanów bosych, w podartych sutannach”. I w odpowiedzi cytuje Benedykta XVI. Franciszek to nie żaden celebryta, tylko dobry pasterz na złe czasy.

Ks. Wiesław Przyczyna: – Mamy głosić Ewangelię, Jezusa, natomiast słowa papieży powinny być tylko interpretacją. Prostota językowa Franciszka sprawia, że lud go słucha. Obrazy, którymi się posługuje, są dla wiernych czytelne. Wychodzi z założenia, że „pasterz powinien znać zapach swoich owiec”. Ale zdarza się, że brakuje mu precyzji, i potem rzecznik prasowy musi wyjaśniać.
– Proszę podać moje inicjały. Nie chcę występować pod nazwiskiem w takim medium – zastrzega profesor P., zakonnik, wykładowca UMK w Toruniu. Ale zgadza się na szczerą rozmowę. Siedzimy w skromnym gabinecie w przerwie między spotkaniem ze studentami. Próżno szukam wokół śladów papieskiej obecności.
Profesor P. nie ukrywa, że bardziej odpowiadał mu styl pontyfikatu Benedykta XVI. – U niego wszystko było jasne, poukładane – tłumaczy. – Przyzwyczailiśmy się do pewnej systematyczności. Tymczasem Franciszek ciągle zaskakuje. Na początku codziennie śledziłem jego homilie, ale po pewnym czasie przestałem. Straciłem cierpliwość, przestałem nadążać. To jest w stylu kaznodziei, misjonarza. Każdy może ustosunkować się do tych słów, jak chce. Zastanawiam się, czy jest to w wykonaniu Franciszka powrót do źródeł, do Ojców Kościoła, czy może po prostu pewne znaczenia są mu wkładane w usta, przeinaczane. W tej chwili na słowa papieża się czeka, bo a nuż coś dowali. To pupilek mediów, które uwydatniają jedynie ciekawostki i słowa wyrwane z kontekstu, nie zastanawiając się nad głębszym sensem.
– Nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że papież to pupilek mediów – twierdzi ks. Przyczyna. – To nie papież wdzięczy się do mediów, ale to media podłapują jego pikantne wypowiedzi, wykrzywiając jego nauczanie. Jak było ze słynnymi „królikami”, do których porównał rodziny wielodzietne? Ja tę wypowiedź znam w całości i ona się broni. Nie było w niej nic obraźliwego.

– Dawniej papieże posługiwali się metodą dedukcji – mówi ks. Skrzypczak. – Od danych Objawienia szli do oceny aktualnych problemów: aborcji, eutanazji... Franciszek, psycholog z wykształcenia, stosuje metodę indukcyjną. Od aktualnych doświadczeń przechodzi do generalnych konkluzji. Nie zawsze przynosi to dobre skutki.
Według ks. Skrzypczaka dyskusje w Kościele za sprawą Franciszka, wbrew dawnym zwyczajom, stają się jawne. – Mamy poczucie, że nasz pasterz, następca Piotra zadaje więcej pytań, niż daje odpowiedzi – mówi ks. Skrzypczak. – Mówi dużo, ale niewiele o sprawach ściśle doktrynalnych, wprowadzając w nas, kapłanach, poczucie niepewności, polifonii. Jesteśmy nauczeni, że Kościół powinien mówić głosem podmiotu pewnego. Tymczasem z nim czujemy się jak Gandalf, który stoi przed czterema wrotami, nie wiedząc, które wybrać.
O. Wacław Oszajca: – Papież nawiązuje do Soboru Watykańskiego II, który przyniósł ideę, by Kościół umiał odczytywać znaki czasu. Franciszek tę ideę realizuje.
 

Wiejski proboszcz?
Nie tylko duchowni mają kłopot z papieżem. Bywa, że także wierni nie potrafią się odnaleźć w rzeczywistości, w której Franciszek wyznacza nowe standardy.
Proboszcz W. (chce pozostać anonimowy) z jednej z wiejskich parafii na Mazowszu opowiada o ostatnich wydarzeniach, które skłoniły go do gorzkiej refleksji. – Otworzyłem się na ludzi, jak przykazał papież – opowiada ksiądz. – I od razu za to zapłaciłem.
Najpierw proboszcz wprowadził do liturgii elementy, które jego zdaniem upiększyły coniedzielne Msze: częściej używał kadzidła, nauczył ministrantów wychodzić do wiernych na znak pokoju i podawać im dłonie, zapraszał chór seniorów, który śpiewał z organistą. – Niby drobnostki – mówi. – Ale zaczęły dochodzić mnie głosy, że ludziom się nie podoba. Szeptali, że to teatrzyk. Widocznie źle zrozumiałem Franciszka. Powinienem swoje Msze jeszcze bardziej uprościć.

Potem proboszcz zaczął się pokazywać na gminnych uroczystościach i imprezach. Przychodził w „cywilnych” ubraniach, zasiadał z ludźmi do stołu. Kilka razy pozwolił sobie na wypicie piwa. Raz podarował miejscowym strażakom ochotniczym beczułkę niemieckiego piwa. – Wydawali się zachwyceni – mówi dzisiaj. – Ale potem wracali do domów i opowiadali, że pewnie jestem alkoholikiem. Doszły do mnie plotki, że ludzie są wręcz przekonani, że za dużo piję, a skoro często wyjeżdżam (prowadzę wykłady dla studentów), to na pewno mam kochankę. Nawet imię znaleźli.

Kilka tygodni temu ktoś wybił szyby w samochodzie proboszcza. – Myślę, że to wyraz niechęci – twierdzi. – Wydawało mi się, że jeśli wejdę w tę społeczność, poznam jej zwyczaje i stanę się „jednym z nich”, wierni zbliżą się do Kościoła. Przeliczyłem się. Najwyraźniej wierni nie lubią, kiedy stawiam się w jednym szeregu z nimi. Chcą księdza jak z dawnych czasów, „księcia Kościoła”. Chcą, żebym był ponad nimi, sprawował nad nimi władzę. Nie chcą skromnego franciszkanina.

Ks. Skrzypczak: – Księżom brakuje dziś oręża: doktrynalnej jedności.
– Księża pracują dziś w coraz trudniejszych warunkach, bo stawiane są im coraz większe wymagania – mówi ks. Przyczyna. – Widać żal, że nasz papież, zamiast być dobrym ojcem, smaga nas słowami. Ekstrawagancki styl jego pontyfikatu może podobać się w krajach Ameryki Łacińskiej, ale nie w Europie. Ale to nie jest tak, że nie chcemy rozmawiać o tym, o czym chce rozmawiać Franciszek. Chcemy. Jednak wolelibyśmy, by odbywało się to w inny sposób. Według mnie papież powinien być człowiekiem kultury, a nie – nie umniejszając nikomu – wiejskim proboszczem...
– My, Polacy, nawet kijem z gwoździami nie damy sobie wybić z głowy jednego: naszego przywiązania do Jana Pawła II – mówi ks. Robert Skrzypczak. – Benedykta XVI również porównywaliśmy do papieża Polaka i także wypadał na niekorzyść, ale mieliśmy usprawiedliwienie: to był ten, który podtrzymywał pontyfikat poprzednika, który dawał mu wsparcie. A dzisiaj mamy kłopot. Bo widzimy szybki sukces, jaki osiągnął Franciszek. Przy swojej popularności Franciszek mało nawiązuje do „naszego” papieża. Budzi to w nas niedosyt, niedowartościowanie. Nie ma co się oszukiwać.
 

Wieloznaczny i paradoksalny
O. Wacław Oszajca: – Franciszka warto lubić za to, za co niektórzy przywykli go nie lubić. Czyli za to, że znalazł sposób, jak dobrać nam się do serc. Nie wiem, ile czasu dane jest jeszcze papieżowi, czy powiodą się jego reformy. Ale ważne, że już obudził ludzi. Ludzie pierwszy raz od długiego czasu poczuli się Kościołem. Tego się cofnąć nie da.

Ks. Robert Skrzypczak: – Dobry czy zły? Trudno jednoznacznie to o Franciszku stwierdzić. Na pewno jest on papieżem wieloznacznym i paradoksalnym. Widzę także wyraźne pozytywy. Np. to, że jego słowa łatwo trafiają „na dół”, do zwykłych, ciężko pracujących księży, którym Franciszek daje przykład swoim stylem kwieciście mówiącego proboszcza. Pokazuje, jak trafić do ludzi. Uczy, by oprócz komunii rozdawali ludziom także komunię słowa.
Ks. Wiesław Przyczyna: – Kaznodzieje są Franciszkiem zachwyceni. Ale księża czują się czasem przybici. To tak, jakby w jakiejś firmie szef nie robił nic, tylko karcił pracowników. Niech karci, ale niech także wspiera. Szkoda, że papież mówi do świata dwoma językami: jednym, otwartym do ludzi, i drugim, karcącym do księży. Ten styl nas, duchownych, zamyka. Ciężko mi to przyznać, ale w kręgach klerykalnych coraz częściej mówi się: „Przeczekamy”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, z „Tygodnikiem” związany od 2011 r. Autor książki reporterskiej „Ludzie i gady” (Wyd. Czerwone i Czarne, 2017) o życiu w polskich więzieniach i zbioru opowieści biograficznych „Himalaistki” (Wyd. Znak, 2017) o wspinających się Polkach.

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2015