Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kontynuatorzy, czy też wielka niewiadoma, uosabiająca kolejne protesty i negacje, oburzenia i roszczenia? Rosną inaczej, uczą się inaczej, świat poznają za pomocą metod, o których nam się nie śniło. Innymi miarami mierzą możliwości, których rodzaj i zakres coraz trudniej porównać z doświadczeniem sprzed paru, nawet – sprzed dziesiątków lat. Czy w ogóle warto silić się na odpowiedź, że możemy jednak wiedzieć, czego się po nich spodziewać?
Jeden tylko przykład. Przecież chcielibyśmy na pewno, żeby zachowali cechę, bez której rodzaj ludzki niewart by był dalszego istnienia. Żeby umieli współczuć. A zatem, żeby zachowali jakiś głęboki rodzaj więzi pomiędzy sobą i umiejętność czynnego zmieniania rzeczywistości właśnie w imię reagowania na cudzy los, a nie własny. Na jakim gruncie wyrosnąć może człowiek, w którym będzie instrument rezonujący taką gamą odpowiedzi?
Otóż takich pytań jest wiele, ale coraz mocniej dzielę z bardzo wieloma rodakami przekonanie, że o odpowiedzi nie troszczymy się ani w jednym procencie tak poważnie, jak na to zasługują. Wychowanie człowieka znajduje się gdzieś na szarym końcu listy naszych trosk. Gorzej: od 20 lat wolności popełniliśmy już wiele z tego, co można nazwać psuciem, a nie budowaniem. Rozgrzebaliśmy struktury i programy szkolne. Wciąż zmienialiśmy zasady dostępności małego człowieka do placówek wychowawczych. A w tym wyścigu do pokonywania kolejnych progów i szczebli przestawało się liczyć coś takiego, co stanowi istotę rozwoju człowieka: wzrastanie. W bezpieczeństwie, stabilności, zaufaniu, poszanowaniu godności osoby, porządkowaniu zasad i wartości. Jak to się ma do nieustannej kotłowaniny z zamykaniem i łączeniem szkół, likwidacją ich rodzajów, przegrupowywaniem klas, zmienianiem zasad zdobywania miejsca w kolejnej placówce wyższego szczebla?
Prześladuje mnie opisany kiedyś w jakimś reportażu obrazek świetlicy szkolnej, w której dzieci po lekcjach czekają kilka godzin na rodziców, i jest tak ciasno, że chodzić po sali nie sposób, tym bardziej że część podłogi zajmuje stos ubrań, gdyż szatni w ogóle nie ma. To jakby krzyczący symbol naszej głupoty spodziewającej się, że z niedbalstwa posuniętego do absurdu wyrośnie nam lepsze od nas, rokujące wszelkie sukcesy pokolenie.
Dziś oświatę i wychowanie atakuje hasło oszczędzania wszędzie i wszystkiego. I jest to najbardziej nieodpowiedzialna wiązka decyzji, które podejmujemy. W żadnej innej dziedzinie nie doświadczymy tego dotkliwiej.