Fińskie cuda

Gdy południe Europy pogrąża się w kryzysie, Finlandia – modelowy kraj unijnej Północy – radzi sobie nieźle. Tylko jej dotychczasowy okręt flagowy – koncern Nokia – jest w coraz większych tarapatach.

02.07.2012

Czyta się kilka minut

O Finlandii światowe media rozpisują się rzadko – chyba że zbliża się czas świętego Mikołaja, który, jak powszech-nie wiadomo, mieszka w tym mroźnym kraju. Albo gdy przyjdzie pora na kolejne wyniki międzynarodowych badań, które ponownie zaświadczą o wybitnym poziomie fińskich szkół.

Albo gdy wreszcie, jak w minionym tygodniu, przy okazji kolejnego unijnego szczytu antykryzysowego, znów przyjdzie wymienić nazwę tego dużego wprawdzie, jeśli idzie o terytorium, ale liczącego o połowę mniej ludności niż Grecja kraju w jednym szeregu obok Niemiec, Austrii czy Holandii – jako jednego z państw europejskiej Północy, na których barkach spoczywa ciężar ratowania strefy euro. Finlandia to dziś jeden z czterech ostatnich krajów strefy euro – obok Niemiec, Luksemburga i Holandii – które cieszą się jeszcze najwyższą wiarygodnością kredytową (nota ratingowa: AAA).

CHWAŁA I UPADEK NOKII

Z czym jeszcze Finlandia się kojarzy? Oczywiście – z Nokią.

Przez całe lata koncern był chlubą i motorem gospodarki: w szczytowym momencie Nokia wypracowywała aż 4 procent fińskiego produktu krajowego brutto. Teraz, choć wedle agencji ratingowych inwestować w Finlandię można ze spokojem ducha, to już raczej nie w Nokię. Flagowy okręt fińskiej gospodarki tonie.

Złudzeń co do losu Nokii nie mają sami Finowie: niedawno tutejsza telewizja wyemitowała film dokumentalny „Näin Nokia tuhoutui” („Jak zniszczono Nokię”); jej szef Stephen Elop jest obiektem powszechnej niechęci. Od kiedy we wrześniu 2010 r. to on – jako pierwszy cudzoziemiec – stanął na czele Nokii, sytuacja się pogarsza: od lutego 2011 r. do dziś wartość akcji koncernu spadła o ok. 70 proc. (sic!).

Jak to się stało, że kiedyś potentat na rynku telefonów, teraz zagrożony jest upadkiem?

Wygląda na to, że Nokia nie doceniła potrzeby nowych i dobrych systemów operacyjnych w telefonach komórkowych – i przegrała, zwłaszcza z koncernami Apple i Samsung (prawdą jest, że o ile dawne nokie były proste w obsłudze i nie do zdarcia, najnowsze modele doprowadzają najwierniejszych użytkowników do furii...).

Zwolnienia w fabrykach Nokii – rozsianych po całym świecie – trwały od pewnego czasu, ale teraz sięgają samego serca: zakładu w Salo, założonego jeszcze w latach 70. To tu wszystko się zaczęło, to Salo było wzorem dla innych fabryk. Teraz zostanie zamknięte. A to i tak tylko część większych redukcji: na świecie pracę traci 10 tys. pracowników Nokii.

Jednocześnie w pierwszej połowie czerwca firma opublikowała prognozę na przyszłość. Miała brzmieć optymistycznie, tymczasem długi Nokii zostały zdegradowane do poziomu „śmieciowego”. Brytyjski „Guardian” tak streścił ów raport: „Nasz biznes ze smartfonami jest do d..., straciliśmy na nim w ostatnim kwartale, w tym kwartale, który kończy się w czerwcu, stracimy znów (...), a w przewidywalnej przyszłości będziemy się nadal wykrwawiać”.

„OCZEKUJEMY PATRIOTYZMU”

Finowie uchodzą za naród twardy – nigdy się nie poddają i wiedzą, że nie ma nic za darmo. Pytanie, które teraz jest na ustach wszystkich, brzmi: skoro Nokia pada, co będzie „nową Nokią” fińskiej gospodarki? Na razie jednoznacznej odpowiedzi brak. Jedni wskazują na „Angry Birds” (grę na smartfony stworzoną przez firmę Rovio). Inni – wśród nich prezydent Sauli Niinistö – mówią o nowych kopalniach uruchamianych na północy Finlandii i innych możliwościach, jakie oferuje skuta lodem część kraju. „Finlandia ma już swoją strategię arktyczną, teraz potrzebujemy arktycznej akcji” – nawoływał prezydent, nawiązując do faktu, że jego kraj aspiruje (obok m.in. Rosji) do tamtejszych złóż surowcowych.

Nie żeby prezydent Niinistö nie lubił Nokii – w końcu jeszcze niedawno wręczał najnowsze modele jej telefonów jako prezenty dla szwedzkiej rodziny królewskiej. Pomysł szukania narodowego bogactwa na mroźnej północy globu nie wzbudza jednak entuzjazmu: jeszcze przed chwilą Finlandia była liderem najnowszych technologii, a teraz ma oprzeć się na kopalniach? Brzmi to jak kiepski żart.

Kłopoty Nokii nie pozostają bez wpływu na sytuację w kraju. Sukces fińskiej ekonomii był w znacznej mierze oparty na eksporcie, najnowszych technologiach i znakomicie wykształconych fachowcach – słynny system edukacyjny oraz inwestycje w edukację i badania naukowe to jeden z filarów kraju. Teraz eksport maleje, a wielu fachowców czeka bezrobocie.

O zwolnieniach w fabryce w Salo mówi się jak o narodowej katastrofie. Kolejne mają dotknąć fabrykę w Oulu. Na wieść o tym premier Jyrki Katainen, zamiast na planową wizytę w Brazylii, pojechał do Oulu. „Oczekuję większej społecznej odpowiedzialności od Nokii” – grzmiała Annika Lapintie, szefowa parlamentarnego klubu współrządzącej lewicy.

„Wcześniej firma korzystała ze znaczącego, bezpośredniego i pośredniego wsparcia rządu i władz lokalnych” – przypomina Lapintie i przywołuje kazus z niemieckiego Bochum, gdzie Nokia też zamknęła fabrykę, a pracownicy wywalczyli ok. 200 mln euro świadczeń. „Oczekuję od Nokii patriotyzmu. Odszkodowania w Salo muszą być na tym samym poziomie co w Niemczech” – uważa Lapintie.

PRZYSZŁOŚĆ W EUROLANDZIE?

Co jednak z Finlandią, która jeszcze kilkadziesiąt lat temu była jednym z biedniejszych krajów Europy, a dziś jest jednym z najzamożniejszych?

Na tle Europy ten jedyny z krajów skandynawskich, który przyjął wspólną europejską walutę, ma się dziś całkiem nieźle – choć ciągle podnosi się po gwałtownej recesji sprzed czterech lat, będącej skutkiem globalnego kryzysu finansowego. Wtedy, w 2009 r., fiński PKB spadł aż o 8 proc., ale już w 2010 r. odnotowano 3-procentowy wzrost.

Prognoza na rok 2012 jest wprawdzie skromniejsza (0,4 proc. wzrostu), ale to jednak nadal plus (za to w 2013 r. ma być więcej); bezrobocie (ok. 8 proc.) utrzymuje się poniżej średniej unijnej. I Finowie nadal wierzą w euro: według ostatnich sondaży prowadzonych na zlecenie Reader’s Digest, 53 proc. Finów ufa wspólnej walucie. To sporo, choć procent euro-entuzjastów szybko maleje – jeszcze rok temu zaufanie deklarowało aż 69 proc.

Ostatnio opinie, że trwanie w strefie euro może okazać się błędem, zaczynają padać z ust mainstreamowych polityków, a nie tylko nacjonalistycznych ekstremistów. Albo wyjdźmy z eurolandu, albo zostańmy, ale pod warunkiem, że kraje znad Morza Śródziemnego z niego wyjdą – tak można streścić ton politycznych dyskusji w Finlandii. Wolno sądzić, że im bardziej Południe będzie się pogrążać, tym silniejszy będzie instynkt samozachowawczy na Północy.

Z drugiej strony, wzajemne zależności w Europie są dziś tak wielkie, że nie ma wątpliwości, iż rozpad strefy euro uderzyłby też w Finlandię. Według prognozy opublikowanej przez niemiecki tygodnik „Spiegel”, koniec wspólnej waluty oznaczałby recesję we wszystkich państwach strefy euro, w Finlandii PKB miałby wówczas skurczyć się o ponad 8 proc., i to przez dwa lata, zaś bezrobocie miałoby wzrosnąć do prawie 12 proc. Podobna prognoza np. dla Niemiec to PKB mniejszy o 9,2 proc. i wzrost bezrobocia do 9,3 proc.; dla Włoch to odpowiednio PKB mniejszy o 12,3 proc. i bezrobocie ponad 12 proc.; dla Hiszpanii – minus 11 proc. PKB i bezrobocie na poziomie prawie 27 proc.

***

W przeszłości, i to nieodległej, Finlandia bywała już w poważnych kłopotach – jak wtedy, gdy na początku lat 90. recesja nią wstrząsnęła: potężne zadłużenie, bezrobocie, kryzys banków, załamanie handlu zagranicznego... Wtedy kraj został zmuszony do przebudowania gospodarki, a efektem było też skoncentrowanie się na nowych technologiach i ich eksporcie.

Być może obecny kryzys znów zmusi Finów do transformacji. „Wierzę, że możemy obrócić kryzys w Nokii w nową szansę” – mówił kilka dni temu minister gospodarki Jyri Hakamies, sugerując, że zasoby firmy można by wykorzystać np. w sektorze energetycznym, wymagającym nowych technologii.

W języku fińskim występuje słowo, które trudno przetłumaczyć: sisu – oznacza determinację, odporność, silną wolę. Bez tego słowa nie sposób opisać ani zrozumieć Finlandii. Kiedyś sisu pomogło Finom oprzeć się Sowietom, potem zaś – zbudować nowoczesny, bogaty kraj. Kryzys w Europie też kiedyś minie, a sisu zostanie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2012