Eurekah!

Najpierw facet zaczął śpiewać, później było tylko gorzej.

23.02.2015

Czyta się kilka minut

Kiedy na scenę wkroczyły klocki Lego, i zaczęły piać, że „jest super” – nie wytrzymałem i zmorzył mnie sen. Nie dotrwałem do epokowego wydarzenia tzw. gali, do wręczenia „najważniejszych statuetek”, ani i przede wszystkim nie dotrwałem do Gagi – i nie chodzi tu o film Szulkina. Gagi na gali nie słyszałem zatem, ale na wstępnie czerwonym dywanie widziałem jej niewątpliwie balową suknię z gustownie dobranym dodatkiem w postaci rękawiczek pożyczonych od narzeczonego-proktologa... a może narzeczonego proktologa, nie bardzo się orientuję. Natomiast ponoć najważniejsze w tym roku, że nasi wygrali, choć niestety nie wszyscy, ale nie wszyscy mogli, więc i tak jest epokowo, ale nie o to mi idzie. Idzie mi o całokształt, nie partykularyzmy.

Widziały gały, co brały. Na ceremonii jak to na ceremonii, nie brakowało tzw. „ryzykownych żartów” oraz przejmujących przemów laureatek płci obojga dotyczących problematyki społecznej („kobiety, ródźcie dzieci i zarabiajcie tyle, co faceci”, „ludzie, zadzwońcie do mamy”) oraz osobistej („pozdrawiam mojego syna, który nie żyje”). Było poruszająco, gdyż – wiadomo – fabryka snów budzi emocje. Budzi, by natychmiast je spieniężyć („Citi never sleeps”) i zamienić w to, w co zwykle wszystko zamienia, czyli... w klocki Lego w tym roku akurat. Ze sceny Dolby Theatre półbogowie wielokrotnie podkreślali, że świat na nich patrzy, i może rzeczywiście, ale co z tego. Z boiska wiało samozadowoloną nudą, i właściwie zanim zasnąłem, zdążyłem jeszcze pomyśleć, że szkoda niespełnionej wizji Witkacego o przejmujących światową wszechwładzę Chińczykach. Nie byłoby lepiej, ale byłoby inaczej, a przynajmniej na kilka pierwszych edycji chińskich Oscarów patrzyłoby się z autentyczną ciekawością. A tak, nużąca żenada – arcyamerykański patetyczny spleen przemysłu rozrywkowego, którego uosobieniem był dla mnie nie tyle amerykański snajper, co liryczny śpiewak kowbojski w postaci grzyba country. Wzruszał, nie przerywając snu.

Jak uciec poza szachownicę? Chińczycy oczywiście są jakimś rozwiązaniem, ale dopiero na dłuższą metę. Jak pochylą się nad problemem, to kompleksowo. Generalnie, warto poczekać. Rosjan lepiej nie rozważać – ci to dopiero robią juble... Jedyne wyjście à la najnowszy Houellebecq to czysta literatura... Co robić? Eurekah! Jak niedawno wyszło na jaw, odpowiedź na kryzys ceremonialności amerykańskiej kinematografii ma amerykańska telewizja. Telewizja amerykańska, konkretnie kablowa, która puszcza seriale w przyspieszonym tempie, żeby mogła nadawać więcej reklam! I to jest bardzo słuszna koncepcja, lek na całe zło i nadzieja na przyszły rok.

©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reżyser teatralny, dramaturg, felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Dyrektor Narodowego Teatru Starego w Krakowie. Laureat kilkunastu nagród za twórczość teatralną.

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2015